OFF-ROAD PL MAGAZYN 4x4 | CHALLENGE&INDEPENDENCE
Search
Logo OFF-ROAD.PL magazyn 4x4

Wielki powrót na Saharę

Algieria - Wydmy ergu d'Adamer

Algieria

Algieria - Wydmy ergu d'Adamer

Wydmy ergu d’Adamer – morze piasku

Algieria. Morza piachu i wydm, niekończąca się hamada, skały i wąwozy, rozległe przestrzenie oraz przepiękne starożytne miasteczka położone w malowniczych wąwozach. Idealne miejsce na wyprawę, do której trzeba się porządnie przygotować i posiadać choć trochę umiejętności. Dla każdego, kto poznał smak bezkresnej Sahary, jest ona miejscem marzeń…

Agieria - oaza

Agieria – oaza

Znów przecieramy szlaki

Gdy tylko dostaliśmy informację, że niektóre części Algierii zostały otwarte dla turystów poruszających się własnymi samochodami i gdy po kilku podejściach uzyskaliśmy wizy, wyruszyliśmy na pierwszą od kilku lat polską wyprawę. Znów mieliśmy wrażenie, że przecieramy szlaki. Bowiem gdy zmieniają się warunki i sytuacja polityczna, sama Sahara pozostaje taka jak kiedyś, jak 10, 30 czy 100 lat temu. Niemniej cały czas trzeba odkrywać ją na nowo.

Algieria - drogowskaz na pustyni

Drogowskaz na pustyni. Niesamowita jest świadomość tego, gdzie właściwie się on znajduje

Pierwsze wrażenie

Granicę tunezyjsko-algierską przekraczamy z duszą na ramieniu, bo nie wiemy, jak sytuacja wygląda dalej. Wieści z Algierii są bardzo skąpe. Rozmaite mainstreamowe stacje przekazują raczej zatrważający obraz tego, co się tam dzieje, ale nie podają żadnych szczegółów. Docierają do nas ogólne informacje, mówiące, że jest niebezpiecznie, ale nikt nie potrafi powiedzieć dlaczego i dać konkretnych przykładów tych niebezpieczeństw. Dokładnie to samo spotkało nas wcześniej w Kongo – wszyscy byli przekonani, że panuje tam wieczna wojna, ale nikt nie mówił o szczegółach.
Odprawa na granicy przebiega bardzo sprawnie. Nasz przyjazd jest zaanonsowany. Dokumenty czekają, przewodnicy także. Służby są powiadomione. Wydaje się więc, że wszystko w zamkniętym – bądź co bądź – kraju jest „normalne”. Co więcej, ludzie uśmiechają się, witają i zapewniają, że w Algierii jest bezpiecznie i przepięknie. Wszyscy też już wiedzą, że jedziemy do Djanet i Tassili – ot, anonimowość na pustyni.

Algieria - bdb droga asfaltowa

Drogi asfaltowe są bardzo dobre, nawet jak zasypuje je piasek

Następnego dnia kupujemy karty pre-paid do telefonów i od tego momentu mamy Internet w samochodach na prawie całej trasie naszego wyjazdu, nawet na pustyni. Okazuje się, że Algieria jest bardzo nowoczesnym państwem, nie tylko ze względu na pokrycie siecią ogromnych obszarów, ale także jeżeli chodzi o organizację. Wszędzie spotykamy się z dobrym przepływem informacji i nienagannym działaniem instytucji państwowych, a nasze plany, kwity oraz ustalenia są dotrzymywane i honorowane. Nie płacimy też żadnych łapówek i nikt nie próbuje od nas niczego wymuszać. Możemy bezpiecznie jechać na południe.

Droga na południe

Pierwsza i ostatnia cześć wyprawy, czyli dojazd na południe oraz powrót, są potężnie irytujące. Aby dotrzeć tak daleko, musimy przemierzyć obszary ropo- i gazonośne, a Algierczycy, pamiętając ostatni atak Muchtara Belmochtara na pole gazowe w In-Amenas w 2013 r., dla wszystkich podróżujących cudzoziemców, nafciarzy, budowlańców, nauczycieli oraz turystów organizują konwoje prowadzone przez żandarmerię. Dlatego też przez dwa lub trzy dni trzeba jechać prostym asfaltem, będąc ochranianym z przodu i z tyłu przez uzbrojonych strażników. Ten proceder sam w sobie nie jest zły, bowiem czujemy się bezpiecznie, ale po kilku etapach, podczas których trzeba czekać na formowanie się konwoju, spóźnione ciężarówki oraz inne ochraniane pojazdy lub gdy dowódca-służbista prowadzi konwój z przepisową prędkością 60 km/h przez kilkaset kilometrów, robi się to denerwujące. Niemniej warto jest wykazać się cierpliwością, bo przygody, które czekają przy granicy Nigru i Libii rekompensują wszelkie niedogodności.

Algieria - obstawa żandarmerii

Obstawa żandarmerii. Tutaj w służbach ochrony – tak samo jak w Rosji – jeżdżą patrole i mercedesy

Już na Pustyni. Djanet i Tassili

Głównym, aktualnie otwartym ośrodkiem turystycznym południowego wschodu Algierii jest Djanet. Jest to oaza położona w przepięknej dolinie, stanowiąca bazę wypadową do Tassili, Tadrart, na erg Adamer, w rejon Ifadaniuene, na płaskowyż Fadnoune oraz kilku przepięknych wadi (Djaren, Agharghar, Ahaledjem, Jaret). Zaraz obok, po drugiej stronie granicy, w Libii, znajduje się przepiękny rejon Akakus, który już nieraz odwiedzaliśmy.

Algieria - płaskowyż Fanduene

Zaczyna się płaskowyż Fanduene

W Djanet uzupełniamy zapasy wody, paliwa i pieczywa (w każdej, najmniejszej nawet osadzie można zawsze nabyć świeże bagietki) i zaczynamy eksplorację parku narodowego Tadrart. Jest to obszar położony u styku trzech granic: Libii, Nigru i Algierii. Charakteryzuje się on przepięknymi kanionami, formacjami skalnymi, portalami oraz jaskiniami, a do tego jest miejscem, w którym znajduje się kilkadziesiąt stanowisk z rytami oraz malowidłami naskalnymi sprzed ponad 10 000 lat. Dla nas, oprócz ciekawostek archeologicznych, ważny jest off-road, więc między skałami szukamy wydm, kamienistych podjazdów, jaskiń, wykuszy oraz portali, pod którymi można przejechać. W Parku Tadrart spędzamy ponad 3 dni, nocując albo na wydmach, albo w głębokich kanionach, cały czas podziwiając krajobraz.
W pewnym momencie podjeżdżamy prawie na samą granicę Libii, powodując nerwowość wśród naszych przewodników, niemniej robimy to w ramach żartu – mimo że w oddali widzimy Ghat i posterunki libijskich milicji tuareskich, według naszego GPS-u nie przekraczamy granicy. Po drugiej stronie od dwóch lat jest spokojnie i bezpiecznie, niemniej wśród Algierczyków nadal panuje niepokój.

Algieria - malowidła naskalne

Malowidła naskalne w Tadrart. Niektóre bardzo stare, niektóre wyrysowane całkiem niedawno, dla turystów

Algieria - Park Narodowy Tassili

Park Narodowy Tassili obfituje wiele niesamowitych formacji skalnych. Najciekawsze są oczywiście portale

Park Narodowy Tadrart

Wracamy do Djanet. Korzystamy z publicznego prysznica (niesamowite przeżycie po kilku dniach w kurzu, upałach w dzień i mroźnych nocach), a następnie idziemy do restauracji halal na kurczaka i kebaba. Później uzupełniamy paliwo, wodę oraz zapasy chleba i… znów wyjeżdżamy na pustynię, tym razem kierując się na północ, w stronę In Amenas. Po kilkunastu kilometrach opuszczamy drogę asfaltową, wjeżdżając między niesamowite kaniony utworzone z czarnych piaskowców. Tak wygląda park narodowy Tassili, miejsce, do którego mieszkańcy Djanet przyjeżdżają na wieczorną herbatkę, i w którym my postanawiamy spędzić następne dwa dni i dwie noce. Znów jeździmy w kanionach i pod portalami, robimy kółeczka dokoła skal oraz oglądamy miejsca, w których cały czas można znaleźć wodę (są to małe baseny w skałach, w których gromadzi się deszczówka) – na Saharze co jakiś czas padają bardzo obfite deszcze, a woda zgromadzona w położonych głęboko w rozpadlinach i zacienionych rejonach tak szybko nie wyparowuje i stanowi źródło życia dla wielbłądów, kóz oraz nomadów.

Algieria - woda ze źrodełka

Na pustyni wodę znajdziemy nie tylko w studniach, ale i w naturalnych źródełkach

Po drodze spotykamy kilka rodzin Tuaregów, które ciągle mieszkają na pustyni i utrzymują się z hodowli zwierząt. Są oni bardzo przestraszeni naszą wizytą. Białych nie spotyka się tam często, a każdy obcy na pustyni stanowi potencjalne zagrożenie, niemniej nasi przewodnicy, także Tuaregowie, bardzo szybko rozwiewają ich obawy. Co więcej, mamy możliwość użycia naszych samochodowych apteczek, bowiem prawie każdy biały jest tutaj uważany za lekarza. Tym razem poproszono nas, abyśmy powyciągali dosyć duże drzazgi z nóg jednej kobiety, a kolejnej pomogli odzyskać wzrok, który straciła po burzy piaskowej. Takie historie zawsze brzmią przerażająco, ale trzeba sobie uświadomić, że przeważnie wystarczy prosta pomoc paramedyczna, jaką jest przemycie oka solą fizjologiczną czy zrobienie opatrunku na nodze (po delikatnym użyciu skalpela oczywiście). W zamian możemy robić tyle zdjęć, ile chcemy. Dostajemy też niewielkie upominki, ale najważniejsza jest bezsłowna wdzięczność, jaką dostrzegamy w ich oczach.

Algieria - pomoc medyczna na pustyni

Pomoc koczownikom na pustyni. Mając podstawowe narzędzia chirurgiczne, możemy przeprowadzać proste zabiegi

Wydmy d’Adameru

Następny obszar, przez który się przebijamy, to Erg d’Admer. Dosyć małe morze piachu (około 30×150 km) daje nam możliwość poważniejszej zabawy na wydmach. Nasi przewodnicy oczywiście próbują wybierać prostsze przejazdy, niemniej my jedziemy tam, gdzie jest najwyżej, najstromiej i najbardziej grząsko. Nie zawsze udaje się więc przejechać wydmę na wprost, co – zważywszy na różnorodną dzielność terenową naszych aut i różne doświadczenia kierowców – sprawia, że trapy i kinetyki są ciągle w użyciu. Po kilku godzinach walki, pod wieczór, rozkładamy obozowisko pod jedną z wydm i rozkoszując się księżycem w pełni, pieczemy z Tuaregami chleb na ognisku oraz przygotowujemy kuskus z mięsem wielbłąda. I tak upływają nam kolejne dni na pustyni.

Algieria - Hummer - piasek 0:1

Algieria – Hummer – piasek 0:1

Algieria - skok przez wydmę

Skoki przez wydmę nie zawsze są rozsądne. Ale czegóż nie robi się dla dobrego zdjęcia…

Przed nami jeszcze przeprawa przez rejon o nazwie Afara, czyli znów bardzo głębokie kaniony ciągnące się na północ i poprzecinane niewielkimi wydmami. Wjeżdżamy w jeden taki kanion i jedziemy nim kilkadziesiąt kilometrów, cały czas obawiając się nagłej zmiany pogody (deszcz). Tzw. flash flood pod każdą szerokością geograficzną jest niezapomnianym przeżyciem, a tutaj zdarza się ponoć dosyć często. Po wyjeździe z kanionu ruszamy do Illizi. Niestety, tam kończy się już czas naszego wyjazdu i okres ważności wiz.
Po drodze oglądamy jeszcze Gardeję, bardzo stare i znane miasto, porównywane z Fezem w Maroku. Spotykamy się też z Moabitami, wyznawcami najciekawszego chyba i najbardziej tolerancyjnego odłamu islamu. Ludzie ci są bardzo otwarci, przyjaźni i pokojowo nastawieni, a o Szyitach i Wahabitach mówią, że to spaczeni ideologią ekstremiści. Moabici przez kilka godzin pokazują nam swoje domy, medresy, a także całe stare miasto. Z przyjemnością dyskutujemy z nimi o różnych, współczesnych sprawach.
Na koniec naszej wyprawy jedziemy wykąpać się do gorących źródeł w Zelfanie, a dzień później wracamy do Taleb Larbi. Czekając na prom z Tunisu, robimy jeszcze mały przejazd po pustyni w Tunezji (sprawdzając, czy piasek jest taki sam jak dawniej) i po całonocnej przeprawie promowej lądujemy w Genui.

Algieria jest bardzo dużym krajem. Podczas wspomnianych wyjazdów zobaczyliśmy w zasadzie niewielki jej procent. Przed nami jest więc powrót na Tamanrasset, do Ergi Timmimun, na pustynię Warkalla i do In Sallah, a także wycieczka do przepięknych miast na północy (Oran, Algier, Constatntina, Annaba, Satif i wiele, wiele innych).
Algieria otwiera się małymi kroczkami i być może w czasie naszego kolejnego wyjazdu zobaczymy następne niesamowite miejsca położone w sercu Sahary…

Algieria - nasza grupa

Nasza grupa. Przybyliśmy. Zobaczyliśmy. Zdobyliśmy

autor: Michał Synowiec, zdjęcia: autor, Marcin Dłużyński

...a może to też Cię zainteresuje: