W naszym przypadku przygotowania do startu w Dakarze Classic trwały dwa lata. Zaczęło
się od tego, że w 2022 roku pojawiliśmy się z Maksem na Dakarze. Celem tamtej wycieczki było poprzyglądanie się organizacji, znalezienie nowych tricków i patentów, które moglibyśmy przenieść na organizowane przez nas rajdy – Enduro Rally i rajd sportowych Porsche P-series Rally. Wtedy jeszcze nie przeszło mi przez myśl, że za dwa lata będę stał na starcie tej imprezy. Miałem nawet nieco inne zdanie na ten temat. Podczas tej wizyty, samemu Classicowi przyglądałem się wtedy bardzo uważnie.
AUTOR: Tomek Staniszewski, ZDJĘCIA: fotop.com
Dakar Classic ’24 – Drugi start Porsche 924 w Dakarze. O przygodzie przeczytasz też w Magazynie OFF-ROAD PL nr 3-4 2024 (255)
Startowało wtedy dużo Land Roverow, które z racji zawodowych są mi bardzo bliskie oraz kilka Porsche, którymi zajmuję się od kilku lat. Do kompletu można było wtedy zobaczyć kilka egzotycznych i ciekawych pojazdów więc naturalnie, dużo czasu spędziliśmy na podziwianiu klasyki. Kilkukrotnie też wizytowaliśmy starty lub mety odcinków specjalnych i szczerze powiedziawszy odniosłem wrażenie, że Dakar Classic to taki bardzo lajtowy, klimatyczny przejazd „śladami Dakaru”, a do tego na regularność, czyli niezbyt szybko.


Zamów prenumeratę Magazynu OFF-ROAD PL!
Trudy
Nie wychwyciłem wtedy, żeby na twarzach zawodników z Classica malowało się jakieś nadzwyczajne zmęczenie. Może dlatego, że na twarzach pozostałych uczestników, w tym motocyklistów, też takowe się nie malowało. Pewnie dlatego wracając do kraju nie myślałem o starcie. Ba, pomyślałem nawet, że to przereklamowana impreza, z ogromnym rozmachem, ale na pewno nie dla mnie. Miałem bardzo mieszane uczucia, tym bardziej że tamta edycja była odebrana przez zawodników jako niezbyt trudny rajd.
924
Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy po powrocie wnikliwie przekopałem regulamin i stronę dakar.com i ku mojemu kompletnemu zdziwieniu, wpadła mi w oko informacja, że do startu dopuszcza się Porsche 924. O startach 911, 959 wiedziałem trochę, ale o tym, że kiedykolwiek startowały w rajdzie Paryż-Dakar Porsche 924 – nie wiedziałem. Nie wiedział tego też nikt kogo znam, kto zna się na Porsche. Kiedy znalazłem tę informację, piętro niżej budowała się nasza rajdówka, właśnie na bazie 924 turbo, ktora miała służyć do swobodnego oblatywania poligonów i szutrówek, pod kątem szukania nowych tras pod rajdy. Wtedy właśnie narodził się pomysł, aby w Dakarze Classic wystartować, w końcu to lajtowa impreza, więc takie 924 przecież poradzi sobie spokojnie.


Start do wielkiej przygody: AKADEMIA 4×4 – zamów teraz!
Przez kolejne ponad półtora roku budowaliśmy dwa auta zgodnie z regulaminem Classica, zmieniając nieco kierunek pierwotnego pomysłu, a równolegle stałem się aktwizytorem koncepcji naszego startu, odbywając niezliczoną ilość spotkań i prezentacji w celu znalezienia budżetu. Jak się okazuje, sprawa taka oczywista nie jest i hasło Dakar wcale nie otwiera sejfów ani skarbonek firmowych. Finalnie udało się, chociaż podczas ostatnich testów, na miesiąc przed wyjazdem aut do Arabii Saudyjskiej, ani nie miałem kasy, ani auta nie zachwycały bezawaryjnością. Nerwowo było do samego odstawienia aut do portu w Barcelonie. Tam, po pozytywnie zakończonych wstępnych badaniach technicznych, wykonałem wielogodzinny nocny spacer po mieście w celu odstresowania i przemyślenia co dalej? Pozostał miesiąc na treningi fizyczne, czas z rodziną, przygotowanie firmy do opuszczenia jej na ponad trzy tygodnie i setki małych spraw do załatwienia. Ten czas to był moment.
Pierwszy test
Po pierwszym 25 kilometrowym odcinku testowym, dotarło do mnie jak bardzo myliłem się w mojej ocenie. Nie jest ani lajtowo, ani wolno, ani nic nie jest takie oczywiste. Kolejne dwa przejazdy tego samego odcinka testowego jeszcze dobitniej pokazały nam, że klimatyczny przejazd właśnie się skończył albo tez nigdy nawet nie zaczął. Trasa miała już koleiny, wszędzie było dużo śladów błądzenia, a utrzymanie pierwotnej prędkości średniej przestało być zabawne. Całości dodawał smaku fakt, że na 88 zgłoszonych do Classica pojazdów, tylko siedem miało napęd na jedną oś. Reszta to regularne terenówki albo ciężarówki 4×4. Pierwszy, poważny kubeł zimnej wody został wylany na głowę. Drugi też był konkretny, bo na tych kilku kilometrach okazało się, jak bardzo nasze auta „nie robią”, grzeją się, są za ciężkie, mimo że były lekkie, i na jaw wyszło jeszcze kilkanaście mniejszych i większych wad. A prolog miał się odbyć już następnego dnia. Tego wieczora zrozumiałem, że cudem będzie pobicie wyniku z 1981 roku, kiedy to jedyny raz do tej pory startowały 924 i wycofały się po trzecim etapie. Sprawa była jasna i dość klarowna. Będzie ostra walka o przetrwanie.


Defender Classic V8 Works Bespoke – Kolejna modernizacja
Team
Jedno udało nam się znakomicie. Nasz team mechaników i zestaw części jakie wzięliśmy do Arabii. Zatem, wprowadziliśmy kilka małych zmian technicznych, mój pilot Staszek odrobił lekcje, wykopując z komputera rajdowego potrzebne funkcje, których nigdy przedtem nie używał. Ja skupiłem się na opracowaniu strategii pokonywania piaskowych przeszkód i poszedłem zrobić małe przeszpiegi, jak przygotowują się do rajdu inni. Kolejne dwanaście dni to idealna wręcz sinusoida wydarzeń. Nasze wyniki w rajdzie to kardiogram z naciskiem na duże amplitudy. Najgorszy wynik – 66 miejsce etapowe, najlepszy – 8. Główne problemy zaczęły się po kilku dniach, kiedy rajd przeniósł się z twardych kamienistych dróg na piaski. Po jednym ze spektakularnych lotów z ciętej wydmy zdemolowaliśmy tylne zawieszenie i było to naszą zmorą do końca rajdu. Wygięta belka, sfilcowane wahacze i wybuchnięte amortyzatory wracały jak zły sen. Jednego odcinka w całym rajdzie nie przejechaliśmy, gdyż po 22 godzinach ciągłej jazdy zabrakło nam czasu na remont uszkodzonego zawieszenia. I tak zaliczaliśmy powolny spadek w generalce, z 25 miejsca po prologu, do 43 na zakończenie rajdu.


Wyzwania
Aby walczyć o wyniki w tym rajdzie, samochód musi spisywać się idealnie. Nie ma miejsca na awarie, a już na pewno nie podczas odcinków czy pomiędzy nimi. Sposób punktowania i same wyniki wykluczają szczęście. Od momentu ruszenia z bazy rajdu, przez przejazd kilku odcinków specjalnych dziennie, do momentu powrotu z etapu, wszystko musi grać idealnie. Inaczej, kiedy w „normalnym” Dakarze stracimy oponę na odcinku i kilka minut na zmianę koła. W Classicu taki manewr zrzuca nas w wynikach na dół tabeli. Jedno poważne zakopanie się w piachu lub awaria, zabiera szanse na zwycięstwo lub dobre wyniki na całym etapie. Takim przykładem jest czeski zawodnik Ondrej Klymciv, jadący tylnonapędową Skodą. Po ósmym etapie był na pierwszym miejscu w generalce, a na dziewiątym poważnie się zakopał tracąc kilkadziesiąt minut. Finalnie spadł w generalce na 24 pozycję. W Classicu każda stracona sekunda jest dużo bardziej bolesna niż w normalnym Dakarze. Tam codziennie jest jeden odcinek specjalny, tutaj kilka, na które składają się jazda na regularność, test nawigacyjny i test jazdy po wydmach. To, że jazda na regularność będzie wyzwaniem, zrozumieliśmy dość szybko. Na rajdach asfaltowych, średnia prędkość nie może przekroczyć 50 km/h. W sytuacji, kiedy rajd odbywa się po krętych, górskich drogach, taka prędkość nierzadko jest wyzwaniem. Na Dakarze Classic bywają średnie prędkości rzędu 80-90 km/h, a odcinek potrafi mieć 140 km bardzo zróżnicowanego terenu. Spokojnie można nazwać to regularnym ściganiem bez czasu na odpoczynek. Codziennie jest do pokonania od 500 do 750 km, przez 12 dni. Trasy po kamieniach, wyschniętych rzekach, piachu, szutrach, znowu piachu albo dużej ilości piachu.
Rajd, który powoli, z każdym dniem, odsiewa słabiej przygotowanych zawodników i samochody.
Miłość
Wszędzie, gdzie mogę, podkreślam, że zakochałem się w tym rajdzie. Nigdy wcześniej żadna rajdowa czy wyprawowa akcja nie wycisnęła ze mnie takich soków. Ponieważ postawiliśmy sobie za cel, ze Staszkiem, walkę na każdym odcinku, mimo przeciwności losu nie odpuszczaliśmy do końca. Ostatnie dwa etapy rajdu były dla nas kluczowe. Samochód nie sprawiał nam już większych kłopotów, dobrze poczuliśmy sposób nawigowania i liczenia regularności, jechało nam się po prostu świetnie. Wtedy też zaliczyliśmy najlepsze lokaty i mieliśmy niesamowity fun. To także pozwoliło mi uwierzyć w projekt tylnonapędowego Porsche na Dakarze. Auta wymagają gruntownej przebudowy, a w zasadzie zbudowania od podstaw czegoś nieco innego. Dzisiaj wiem, jakim samochodem będzie można powalczyć i w tym kierunku budujemy nowy projekt.


Plany
Spokojnie też mogę zostać promotorem tego rajdu, mam na myśli Dakar Classic. Sam rajd jest fenomenalnie zorganizowany i trudno doszukiwać się tam jakichś niedogranych detali. Zawodnik czuje się zaopiekowany i spokojnie może się skupić na ściganiu. Wszystko inne podane jest w klarowny sposób, pozwalający zrozumieć wszystkie niuanse tego maratonu. Każdemu kto zapyta, czy warto, odpowiem: absolutnie warto i powinno się tego spróbować. Jest to wyzwanie od początku do końca. Od pomysłu jakim autem jechać, przez jego budowę, zebranie budżetu, treningi, sam rajd, aż po jego zakończenie, powrót do domu i zderzenie z rzeczywistością. Zakończony rajd nie oznacza zakończonego procesu. Jest to fantastyczna przygoda, pełna wyzwań, nowych znajomości czy przyjaźni i każdy kto czuje się motoryzacyjnym freakiem powinien choćby próbować się z tym zmierzyć. Chętnie podpowiem, jak można rozpocząć tę przygodę, na czym się skupić, a czym nie zaprzątać sobie głowy. Już na etapie zapisywania się na rajd można się nieco przerazić. Ilość dokumentów, formularzy i otrzymywanych maili może zaskoczyć. To trzeba zrozumieć i iść za ciosem, nie porównując tego do żadnej innej imprezy, jakiej w życiu doświadczyliśmy. To poniekąd inny świat i podejście, dzisiaj rozumiem czym podyktowane. Jedno jest pewne, to może być najlepsza przygoda w życiu. Przed startem do ostatniego odcinka specjalnego, zamieniłem słowo z dyrektorem Dakar Classic. Powiedział mi, że tegoroczna, najtrudniejsza edycja pokazała im, że to słuszny kierunek i uczestnicy oczekują takich właśnie wyzwań. 2025 zapowiada się jeszcze bardziej gorąco. Dziękuję naszym Partnerom za pomoc w wystartowaniu, a wszystkim kibicom, za wsparcie i dobrą energię.
Zamów prenumeratę Magazynu OFF-ROAD PL!