OFF-ROAD PL MAGAZYN 4x4 | CHALLENGE&INDEPENDENCE
Search
Logo OFF-ROAD.PL magazyn 4x4

Czym jechać na pustynię. Hummer w Libii.

W światku off-roadowym ludzie w zasadzie jeżdżą samochodami tylko kilku uznanych marek. Posiadacze jakichkolwiek innych oryginalnych wynalazków narażają się na złośliwy uśmiech politowania lub komentarze odmawiające świadectwa „koszerności” dla bądź co bądź terenowego auta. No dobrze, są argumenty za, są przeciw różnym samochodom, ale gdzie je najlepiej zweryfikować? Ano, na porządnej wyprawie rzecz jasna. Rzecz będzie o Libii, Murzuqu, Ubari i o trochę „plastikowym” H3 na Saharze.

H3 jak to Hummer
Samochód znany, każdy kojarzy. Trzecia wersja ucywilizowanej wojskowej ciężarówki, niemająca z pierwowzorem już nic wspólnego. Generalnie jest to Chevrolet Colorado, czyli taki zwykły amerykański pick-up, tyle że z zamkniętą karoserią i stylizowany na wojownika jankeskiej armii. Mimo że taki samochód uczestniczył już w naszej wyprawie do Patagonii i jako jedyny bezawaryjnie przejechał całą trasę, w pierwszej chwili po zgłoszeniu zacząłem się zastanawiać, czy i tym razem też podoła. Koniec końców w Genui na terminalu promowym spotkały się dwa Hummery H3, Mercedes G, dwie Toyoty HZJ 80 i HDJ 100 oraz stary benzynowy Patrol GR. Mieszanka wybuchowa, trudna do pogodzenia na zamorskiej wyprawie. No, ale humory dopisują, wola walki jest, więc okrętujemy się. Daleko nie wypłynęliśmy, gdyż Morze Śródziemne pokazało, co potrafi jesienią – zaczęła się fajna huśtawka. Po chwili tylko 3 osoby z ekipy nie objął womit, a morale zaczęło spadać zgodnie z barometrem, na łeb, na szyję. Na promie zaczęły także roznosić się sztormowe zapachy, bowiem większość Arabów nie spała w kabinach, tylko chorowała na korytarzach i schodach. W Tunezji jakoś doprowadziliśmy się do ładu, niemniej specyficzny absmak w ustach czuć było długo. Na granicy z Libią przygodą była obserwacja nagłego ataku poirytowanych Arabów na tunezyjskich celników, protestujących przeciw opieszałości odprawy – kto oglądał migawki z demonstracji ze Strefy Gazy lub Iraku może wyobrazić sobie klimat falującego, beżowego tłumu z nami po środku.

Wulkan Waw-Namus
Pierwsze dwa dni w Libii to niestety asfalt, bowiem aby dojechać w najciekawsze rejony na południu trzeba pokonać dość sporą odległość. Najszybciej jest to zrobić normalną drogą. Hummery wykazują pierwszą przewagę nad pozostałymi autami – rozwinąć i utrzymać prędkość 170 km/h na pustej i prostej drodze nie jest dla nich żadnym kłopotem, nawet na AT-kach, o czym użytkownicy ciężko przygotowanych Toyot mogą tylko pomarzyć. Na spalanie nie zwracamy uwagi ze zrozumiałych względów – litr benzyny kosztuje tutaj ok. 30 groszy. W połowie Libii zaczyna się hamada. Pierwszym celem jest wulkan Waw Namus. Miejsce niesamowite – na środku morza żółtego piachu, niedaleko granicy z Czadem, czarny obszar pokryty pyłem wulkanicznym z piękną kalderą i stożkiem wtórnym. Spędzamy noc w środku wulkanu, a połowę następnego dnia jeździmy wokół, ciesząc się jak dzieci z możliwości kopania się w c

...a może to też Cię zainteresuje: