ASX z zadziornym przodem może się podobać. Qashqai w kwestiach stylizacyjnych jest bardziej powściągliwy. Za to mamy tu nadwozie „+2”. Obecni od kilku lat na rynku dwaj rywale trzymają się nieźle. Qashqai sprzedaje się lepiej niż dobrze i powoli ustępuje miejsca swojemu następcy. ASX cieszy się też niezłą popularnością. Czy zasadnie? Czy masowy klient wie co kupuje?
+2
W starciu dwójki japończyków na wstępie przewagę ma Qashqai. Większe nadwozie przekłada się na bardziej obszerne wnętrze. I dlatego producent zdecydował się na montaż dwóch dodatkowych siedzisk w bagażniku. Na wstępie zaznaczmy – „pełnowymiarowe” osoby dorosłe będą odczuwały na trzecim rzędzie foteli dyskomfort. Tam się siada raczej za karę. Wariant „+2” został skierowany głównie dla dzieci. Im niewygodna jazda oraz gramolenie się do „kufra” raczej tu nie grozi.
Wersja +2, w porównaniu do standardowego Qashqaia, ma nieco większy rozstaw osi. Bez takiego zabiegu trudno byłoby myśleć o dodatkowym rzędzie siedzeń. Wydłużenie (i podwyższenie) nadwozia negatywnie przełożyło się na samą aparycję. Nie jest źle, ale szybko stwierdzimy, że Qashqai bez dopisku +2 jest po prostu bardziej proporcjonalny i łaskawszy dla oka. Testowy egzemplarz został wyposażony w przeszklony dach, który wzmacnia poczucie przestronności kabiny.
ASX
Ten model Mitsubishi jest typowym hatchbackiem o nieco wyższym prześwicie oraz napędem 4×4. W tym przypadku producent nie bawił się w fotelowe dostawki. Kufer odznacza się niezłą [su_tooltip style=”youtube” position=”north” size=”1″ content=”W obydwóch przypadkach do kufra pomieścimy bagaż o objętości około 450 l (przy rozłożonych siedziskach).” class=”dymek”]pojemnością*[/su_tooltip].
Na tylnej kanapie zmieszczą się dwie dorosłe osoby, z przodu siedzi się wygodnie i pewnie, a tablica rozdzielcza, niemal dokładnie przeniesiona z Outlandera, nie grzesząc bajerami, oferuje wszystko, co trzeba i gdzie trzeba, z czystą i prostą elegancją. Sporo jest miękkich plastików i trzeba przyznać, że wnętrze Mitsubishi pod względem jakości wykończenia i użytych materiałów jest na bardzo przyzwoitym poziomie.
Warto też zaznaczyć, że ASX oferuje znacznie lepszą widoczność z miejsca kierowcy. Chodzi głównie o widok do przodu i na boki, choć i wsteczny jest korzystniejszy w porównaniu z Qashqaiem.
Diesle
Do porównania trafiły dwa podobne diesle. Oba odznaczają się zbliżoną pojemnością i mocą. ASX bazuje na nieco pojemniejszej jednostce, która generuje o 20 KM więcej. ASX jest także o ponad 200 kg lżejszy. Taki pakiet różnic musiał się odbić na osiągach. „Misiu” jest żwawszy – do osiągnięcia 100 km/h potrzebuje 10 s, podczas gdy Qashqai osiąga tę prędkość po 11,6 s. Jeśli chodzi o ekonomię jazdy, wyniki są zbliżone i godne pochwały. Samochody potrzebują średnio 5,5 l/100 km. Cieszy to w szczególności w ASX, którego osiągi w połączeniu ze sprawną pracą skrzyni biegów (o krótkich skokach lewarka) sprawiają, że 3-diamentowe auto staje się doskonałym środkiem do szybkiego przemieszczania się z punktu A do B. Również w mieście ASX radzi sobie doskonale.
Qashqai z racji większych rozmiarów, pogorszonej widoczności i nieco gorzej pracującej skrzyni biegów, już nie może się pochwalić takimi atrybutami.
Zawieszenie, napęd
Podwoziowo oba auta bazują na podobnych rozwiązaniach. Z przodu kolumny MacPherson, z tyłu wielołącznikowy układ. Jeździe Mitsubishi towarzyszy dość głośna praca zawieszenia. Pocieszeniem jest jego jakość. Solidne tylne wahacze wydają się być nie do zdarcia. „Zawias” japończyka wydaje się delikatniejszy, ale też bardziej cichy podczas jazdy.
Podwozie Qashqaia dzieli płytę podłogową z Dusterem i Koleosem. Trudno się dziwić – Nissan i Renault należą do jednego koncernu. Qashqai +2, oprócz rozstawu osi, otrzymał przestrojone zawieszenie, dopasowane do większych obciążeń. Spuchnięty Qashqai został też wyposażony w wydajniejszy układ wspomagania kierownicy.
Mitsubishi ASX w pełni nadawałby się do jazdy po mało wymagających bezdrożach, gdyby nie duży zwis przedni. Bardzo łatwo nim o coś zahaczyć. Prześwit też nie należy do rekordowo dużych. Pod tym względem lepiej wypada Nissan. Mimo większego nadwozia, w niewielkim terenie, jest on dużo skuteczniejszy. ASX korzysta z podwozia Outlandera.
ASX najpewniej czuje się na asfalcie i to najlepiej na prostych odcinkach. W ostrych zakrętach lubi wpadać w podsterowność.
Zaletą obydwóch aut jest możliwość sterowaniem trybem napędu (co nie jest oczywiste w tym segmencie aut). W Qashqaiu znajdziemy pokrętło z trzema rodzajami pracy napędu: 2WD, Auto i Lock. Pierwszy tryb w pełni zwalnia z pracy dołączanie tylnej osi. Druga opcja pozwala automatowi na „dopięcie” tylnego napędu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ostatnim wyborem jest spięcie obu osi na „sztywno”. W ASX mamy podobnie działający interfejs.
Ceny
Za ASX z dieslem i napędem 4WD zapłacimy minimum 92 390 zł. Za Qashqaia +2 103 700 zł. Z kolei Nissan z silnikiem 2.0 dCi (o tej samej mocy, co jednostka 1.8 z ASX) został wyceniony już na 112 650 zł. Jak widać, różnica jest odczuwalna. Dobrze wyposażony „misiu” (Intense Plus) to koszt 101 390 zł.
Obydwa modele charakteryzuje dobry współczynnik jakości do ceny. Zarówno ASX, jak i Qashqai, proponują podobne atrybuty przewozowe, w tym holownicze. Decydując się na ASX nie nastawiajmy się, że rezygnujemy z potężnej ilości przestrzeni w Qashqaiu. Różnica nie jest aż tak duża, jakby się mogło wydawać.
Miłośnicy marki z trzema diamentami mogą rozważyć zakup Outlandera – wariant z jednostką wysokoprężną kosztuje około 125 tys. zł. To dobra przestronna, sprawdzona alternatywa.
Werdykt
Zatem które auto wybrać? Ja stawiam na Mitsubishi. Samochód przekonuje dynamiką, zwrotnością, pracą skrzyni biegów, niskim spalaniem i dobrą widocznością z miejsca kierowcy. Qashqai został przeze mnie zepchnięty na drugie miejsce w mało zdecydowany sposób. Zalet mu nie brakuje, wad ze świecą szukać. Większy gabaryt nie do końca przekłada się na funkcjonalność. No chyba, że ktoś chce wozić w „bagażniku” dwójkę dzieci – ten argument wydaje się zasadny.
Słabszy silnik, nieco gorsza skrzynka biegów, mniejsza „poręczność” Qashqaia to wady szukane nieco na siłę. Oba auta to starzy wyjadacze, którzy nie bez powodu tak mocno wgryźli się w europejski rynek. Wysokość sprzedaży świadczy o jednym – masowy klient ma jednak głowę na karku. Przynajmniej w tym przypadku.