Rekreacyjnie w teren? Do tego celu Jimny nadaje się idealnie. Mała „Suzuka” nie ma zbyt wielu bezpośrednich konkurentów. Azjatycka konstrukcja jest prosta – oparta na ramie i sztywnych mostach. Wydaje się, że „Dżimniakowi” bliżej do klasycznej terenówki, aniżeli do SUV-a.
Czy Jimny potrafi przewieźć wygodnie komplet pasażerów? Czy można nim zabrać większy bagaż? Czy jest okazyjnie tani w zakupie (61 900 zł)? Odpowiedź na każde z tych pytań brzmi – nie. Ale Jimny ma swoje plusy. Archaiczne rozwiązania technologiczne, w dobie skomplikowanych i zawodnych technologii mogą zyskać aprobatę konserwatywnej w motoryzacyjnych poglądach klienteli. I zyskują. Mały Suzuki nadal się sprzedaje. Nie są to może i potężne liczby egzemplarzy, ale zainteresowanie tym modelem dalej istnieje.
Przeznaczenie
Chyba każdy się zgodzi, że Jimny ma typowo “zabawkowy” typ urody. Patrząc na auto, widać że jest ono przeznaczone dla przedstawicielek płci pięknej. Jednak Jimny jest podatnym na tuning „skrzatem”, dlatego też odpowiednie modyfikacje mogą go przetransformować w coś, co i facet „przetrawi”.
W teorii jest to czteroosobowy, rekreacyjny pojazd. W praktyce, to dwuosobowe auto. Kto może być jego odbiorcą? Nie tylko panie. Jimny może dobrze pełnić rolę sprytnego i zwinnego „wozidła” dla leśniczego. Myśliwi również mogą brać Jimny’ego pod uwagę. Choć tutaj mały Japończyk narzuca pewne ograniczenia przewozowe. Stąd najlepiej nadawałby się on dla osób polujących na – dajmy na to – zające.
Jimny’emu może i daleko do VW Transportera, ale objętość bagażnika powinna zadowolić kolejną grupę docelową, którą mogą być wędkarze. Podstawowy zestaw do wędkowania w małym „kufrze” niewątpliwie się zmieści. Dojazdy do dzikich, położonych z dala od asfaltu miejsc, dla fanów kijka, przynęty i żyłki nie będą żadnym problemem.
Jimny do także dobra propozycja dla początkujących off-roaderów. Samochód spełnia wszystkie wymogi stawiane „pierwszej terenówce”. Są to między innymi: reduktor, dwa sztywne mosty, napęd na obie osie, przyzwoity prześwit, relatywnie duża dzielność w terenie czy przystępna cena (rynek wtórny).
Jazda
Jimny jest względnie wygodny, ale tylko dla osób zasiadających z przodu. Tylna kanapa owszem istnieje, ale dedykujemy ją dzieciom lub przeznaczamy ją na przewóz sprzętu, który nie zmieścił się w bagażniku. Pozycja za kierownicą jest komfortowa, widoczność bardzo dobra. Ponadto silniczek jest całkiem żwawy, co zachęca do szybszej jazdy po mieście. Bo oprócz off-roadowych zapędów, skrzaci Jimny wykazuje mocne zainteresowanie miejską dżunglą. Jednostka napędowa została wyposażona w układ VVT, co skutkuje dobrym samopoczuciem podczas wysokoobrotowej jazdy. Na elastyczność również nie ma co narzekać. Stanowczo jednak odradzam jazdę pozamiejską. Ekspresówki, „hajłeje” to środowisko, do którego Jimny nie przywykł. Kilkaset kilometrów w takich warunkach to już za dużo dla tego miejsko-terenowego spryciarza. Główną przyczyną takiej „dysfunkcji” jest rozstaw kół, dwa sztywne mosty i duże masy nieresorowane. Asfaltowe warunki jezdne są zdecydowanie lepiej przyswajane przez samochody z zawieszeniem niezależnym.
Szczególnym zagrożeniem dla Suzuki są zakręty z dziurami. Wtedy to Jimny groźnie traci przyczepność. Wymiary auta i wysoko umieszczony punkt ciężkości nie zachęcają do przeprowadzenia testu łosia. Odpowiednio do charakterystyki zawieszenia dopasowano strojenie układu kierowniczego, który dosyć opornie współpracuje z kierowcą, nie pozwalając na szybkie i nieprzemyślane ruchy obręczą kierownicy. Opór stawia również skrzynka biegów – wrzucenie pierwszego biegu i wstecznego to nie zawsze prosta sprawa.
Do meritum
Swoje pozytywne oblicze Jimny pokazuje w terenie. Samochód został wyposażony w skrzynkę rozdzielczą, którą obsługujemy za pomocą guzika, elektromagnetycznie. Nadal jednak sterowanie napędem wymaga warunków, które są spełniane przy klasycznej obsłudze lewarka. Wybór trybów zachodzi w określonej kolejności. Reduktor może być aktywowany lub dezaktywowany jedynie podczas postoju.
Jazda w terenie generuje w zasadzie tylko pozytywne odczucia. Dwa prymitywne, sztywne mosty (do pełnej klasyfikacji terenowej brakuje jedynie osadzonego na ramie nadwozia), pokazują, po co zostały stworzone. Testowe ogumienie w założeniu nie ma nic wspólnego z jazdą terenową. Ale koniec końców bardzo przyzwoicie radzi sobie poza asfaltem. Zwinność Jimny’ego na bezdrożach pozytywnie nastraja kierowcę. Dla tego „skrzaciego” Japończyka wszelkie podjazdy i zjazdy to pestka. Kąty natarcia (37 st.) i zejścia (46 st.) oraz prześwit (190 mm), pozwalają na odważniejsze manewry.
Jimny’ego należy pochwalić za przełożenie zredukowane. Reduktor dysponuje przełożeniem całkowitym równym 38,1. Przy sporych wykrzyżach, do kabiny nie dochodzą żadne niepokojące trzaski, łomoty, trzeszczenia itp. Podczas jazdy po pochyłościach należy cały czas mieć w pamięci mały rozstaw kół. Należy również mieć na uwadze to, że terenówka jest w całości polakierowana. W tej wersji nie znajdziemy gołych plastikowych elementów. Dobrze się to przekłada na estetykę, na praktyczność w jeździe terenowej – nienajlepiej.
Werdykt
Jimny’ego można pozytywnie ocenić. Ale zrobią to tylko osoby o specyficznych potrzebach. W idei samochodu można znaleźć kilka sprzeczności. Stylistycznie auto kieruje się w stronę damskiego gustu. Jednak podczas wypadu na zakupy komfort jazdy może skutecznie zniechęcić płeć piękną. Myśliwy, wędkarz, geodeta, leśniczy, czy ktoś chcący rozpocząć swoją przygodę z 4×4 i nie zwracający specjalnej uwagi na design – to potencjalni odbiorcy podstarzałego Suzuki. W wyposażeniu jest wszystko, czego potrzeba. Są to m.in.: klimatyzacja (manualna), podgrzewane fotele, relingi dachowe oraz radio CD. Jednak cena zakupu Jimny’ego wynosząca 61 900 zł wydaje się zbyt wysoka. Dla porównania, ceny nowocześniejszej Dacii Duster 4×4 zaczynają się od 49 900 zł. Choć to tak naprawdę niefortunne porównanie. Rumuńska/francuska, sporo większa konstrukcja, to niezależne zawieszenie, brak reduktora, samonośne nadwozie – elementy, które nijak się mają do tego, co oferuje Jimny. No właśnie – skrzaci, sprytny off-roader nie ma ani jednego bezpośredniego konkurenta na naszym rynku.
[table id=2 /]
Autor: Aleksander Goliat, Zdjęcia: Michał Czubak