Nieopodal Olesna rozegrała się niezła walka. Szkoda tylko, że wynik był trochę do przewidzenia – wygrał ten, kto wygrać miał. Ale reszta to już czysta rywalizacja. Tylko trzy załogi zdobyły komplet pieczątek (16 OS), ale organizatorzy już zapowiadają (ze śmiechem), że w przyszłym roku nikomu nie uda się ta sztuka.
Na czele Marcowego (war)KOTu zameldowała się załoga z Częstochowy – Zbyszek Strzelecki i Marek Sitko „SiMarco”, zaraz za nimi ich ziomkowie (załoga Małysza). Na najniższy stopień podium dojechali reprezentanci Opola. Wprawdzie dojechali tylko na tylnym napędzie i z możliwością skręcania tylko w jedną stronę, ale dojechali. Turystyka wygrała załoga Maciej Pelc/Beata Pelc. Nagrodę Fair Play „zagarnęli” Paweł i Przemysław Augustyniak.
Tak jak w zeszłym roku paliły się wyciągarki, tak w tym wyciągarki były chyba lepiej przygotowane. Paliły się za to sprzęgła. Wszelkie obawy, że będzie łatwo (organizatorzy martwili się, że może być za sucho) rozwiała pogoda – deszcze podniosły poziom trudności do słusznego poziomu. Nawet nieco wyższego, niż wynikałoby to z założeń. Nie przeszkodziło to jednak triumfatorom wygrać już drugi rok z rzędu. Przygotowanie ich samochodu przerasta chyba nieco to, co prezentują ich rywale. No i żeby nie było, że nikt nie docenia kunsztu załogi – wiadomo powszechnie, że auta nie jeździ samo. Nawet najlepsze bez sprawnej obsługi nie zajedzie daleko.
A a’propos nie zajeżdżania za daleko – po rajdzie organizatorzy dali załogom możliwość wzięcia udziału w pokazie Skody Yeti. Jej kierowca postanowił pościgać się ze „zmotą” po piasku. Efekt? Yeti ustanowiła nowy rekord…w dół. Wykopała pod sobą 40 cm piasku i tak została. Jak widać – off-road nie jest aż tak całkiem dla każdego.
{gallery}warkot2{/gallery}