III Pasjonata 4×4 o puchar Burmistrza Świecia
Przed rajdem organizatorzy zapowiadali, że trasa jest do przejechania przez każdy samochód 4×4 ze sprawnym napędem na AT-kach. Okazało się, że teren zweryfikował te słowa. Nawet przebycie trasy (nie mówiąc już o PKP-ach) stanowiło wyzwanie. III Pasjonata 4×4 o puchar Busmistrza Świecia była prawdziwą szkołą off-roadu.
Pogoda zrobiła swoje. Niektóry odcinki zrobiły się nieprzejezdne i wytyczone były objazdy. Ale wiadomo, jak działa męska duma – objazd jest dla frajerów, nie dla takich twardzieli jak ja – i but! A po "bucie" nie trzeba było długo czekać na moment, w którym dalej jechać już po prostu nie sposób. Nie trzeba chyba dodawać, że nikomu z 54 przybyłych załóg (odejmując 7 turystyka, który walczył z innymi trudnościami) nie udało się zdobyć kompletu pieczątek.
Jeśli mierzyć jakość imprezy ilością poniesionych strat, to ta zdecydowanie się udała. Dwie załogi rozsypały się już na pierwszych odcinkach przeprawowych. A potem to już poszło: stracone jedno sprzęgło, jedno sprzęgiełko, dwukrotnie spawany drążek Panharda, Panhard tak złamany, że nie do odratowania, przednia pochwa w Land Roverze, zarżnięty alternator…nie licząc urwanych lusterek i potłuczonych lamp, bo to w każdej porządnej imprezie jest niemal wliczone we wpisowe.
No i zdarzył się jeden "ciekawy" dzwonek. Kierowcę Samuraia wyrzuciło w lesie z koleiny i wbił się przednim kołem w drzewo, które zatrzymało się dopiero na klatce bezpieczeństwa. Można było gołym okiem zobaczyć, po co są takie klatki… Można też było gołym okiem dostrzec determinację – kierowca tej Suzuki szybko ogarnął auto i dokulał się na metę na piątym miejscu.
Ale cóż – taki jest off-road. Straty Muszą Być. I o to chodzi.
{gallery}pasjonata4x4{/gallery}
Informacja: ORPL