OFF-ROAD PL MAGAZYN 4x4 | CHALLENGE&INDEPENDENCE
Search
Logo OFF-ROAD.PL magazyn 4x4

Niepewna pogoda. Norwegia

Nie będzie to opis pokonywania ekstremalnych tras terenowych. O taką (legalną) jazdę jest w Norwegii bardzo trudno. Trudno też odkrywać nieznane zakątki, a wszystkie atrakcje z serii must see można pooglądać na licznych zdjęciach w Internecie. No więc po co jechać do Norwegii i po co o tym pisać w czasopiśmie dla tych co nie lubią asfaltu? No właśnie…

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Do Norwegii trzeba pojechać, aby przekonać się, że to, co można zobaczyć na zdjęciach, to tylko namiastka naturalnego piękna Skandynawii, że widoki oglądane w komputerze w najmniejszym stopniu nie dorównują tym widzianym własnymi oczami, a podróżowanie w stylu, który tak lubią off-roadowcy – spanie na dziko – jest w Norwegii zupełnie normalne, a co więcej prawnie dopuszczalne. Jeżeli ktoś ma w tym względzie wybór to lepiej założyć opony bardziej lubiące asfalt niż teren – wiadomo, że ogumienie terenowe na krętych, asfaltowych i często mokrych drogach nie najlepiej się sprawuje. Trzeba też przygotować siebie i sprzęt na to, że będzie padało i to często oraz dużo, a temperatury nocą mogą ledwo przekraczać 0 stopni.

Wakacje 2015 były już naszym trzecim pobytem w Norwegii. Pierwszym razem byliśmy latem 2010 roku na samej północy, ciągnąc za sobą przyczepę kempingową. Również do samej północy dotarliśmy zimą 2013 roku. Teraz wreszcie przyszedł czas na krajobrazy zachodniej części tego kraju – Norwegii Fiordów.

Jako że od ponad roku byliśmy posiadaczami namiotu dachowego, lodówki turystycznej oraz zabudowy bagażnika, stwierdziliśmy, że odwiedzimy Norwegię bez przyczepy kempingowej. Nie da się ukryć, że biorąc pod uwagę spodziewaną pogodę, przyczepa byłaby miłym towarzyszem podróży – ogrzewane i zawsze suche wnętrze – to jednak względy praktyczne spowodowały, że wybraliśmy off-roadowy styl podróżowania.

Plan wakacyjnej, prawie dwutygodniowej podróży po Norwegii oparliśmy o system tzw. narodowych dróg turystycznych. W całym kraju jest ich 18, z czego biorąc pod uwagę wakacje w 2010 i 2015 roku przejechaliśmy 15. Drogi te, często same w sobie bardzo ciekawe, prowadzą przez najładniejsze zakątki, w pobliżu najciekawszych miejsc turystycznych, widokowych i innych atrakcji interesujących z punktu widzenia przeciętnego turysty. Oczywiście nie siedzieliśmy tylko w samochodzie. W całej Norwegii, a więc i w pobliżu dróg turystycznych, znajdują się liczne szlaki dla uprawiania turystyki pieszej, z których często korzystaliśmy odbywając trzy dłuższe i wiele krótszych spacerów.

Wszystkie drogi, szlaki i atrakcje turystyczne są dobrze oznakowane i opisane – nic nie może nas zaskoczyć. Na pierwszy rzut oka to trochę jak zwiedzanie muzeum z przewodnikiem. Ale w żadnym muzeum, nawet tym najnowocześniejszym, najbardziej multimedialnym i interaktywnym, nie zobaczymy tak wspaniałych widoków, które każdego dnia, zależnie od pory i pogody wyglądają inaczej. Nie wszystkie atrakcje są w przewodnikach – wiele ciekawych rzeczy odkryliśmy włócząc się po bocznych drogach. No i ta pogoda. Wg mnie szkoda ją sprawdzać, bo zmienia się bardzo często, będzie taka, jaka ma być i nie mamy na to żadnego wpływu.
Do Norwegii dojechać można na wiele sposobów, zależnych od preferencji i miejsca docelowego. My wybraliśmy chyba najbardziej klasyczną drogę dotarcia na południe tego kraju. Na kołach z Krakowa do Hirtshals w Danii (ok. 1 420 km) i dalej szybkim promem do Kristiansand. W Norwegii przejechaliśmy ok. 3 340 km.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Początek

W czasie przejazdu przez Polskę, Niemcy i większość Danii towarzyszyła nam piękna pogoda. Dojeżdżając do Hirtshals, otrzymaliśmy z linii promowej SMS, że z powodu sztormu w cieśninie Skagerrak prom odpłynie z godzinnym opóźnieniem i dlatego zamiast przed drugą w nocy do Norwegii przybyliśmy po trzeciej – w sztormie płynie się wolniej. Generalnie przeprawa jest bardzo szybka – w normalnych warunkach trochę ponad 2 godziny. Linię obsługuje ogromny katamaran płynący przy dobrej pogodzie z prędkością prawie 70 km/h. Po nocnym wyładunku zjechaliśmy na pierwszą leśną drogę i rozłożyliśmy namiot, aby nieco odpocząć.
Naszym pierwszym celem był słynny kamień Kjerag Bolt – kawałek skały przypominający kształtem jajko, zaklinowany w szczelinie skalnej na wysokości ok. 1000 metrów nad fiordem. Wejście zaplanowaliśmy na następny dzień, a na nocleg udaliśmy się na kemping do miejscowości Lysebotn położonej nad Lysefjorden, czyli fiordem o tej samej nazwie. Prowadzi do niej tylko jedna droga lądowa wykonana dla budowy i obsługi systemu zapór usytuowanych w pobliskich górach. Droga nie należy do systemu narodowych dróg turystycznych, ale jest warta przejechania z uwagi na wspaniałe krajobrazy, kilkanaście serpentyn na końcowym fragmencie oraz tunel, którym pokonuje się skalną ścianę – tunel wydrążony jest prostopadle do ściany, wchodzi w głąb skały, zakręca o 180 stopni i wychodzi pod miejscem wejścia. Takie rozwiązanie pokonywania dużych różnic wysokości jest dla nas dość nietypowe, ale w warunkach norweskich nie jest to nic szczególnego.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Wejście na Kjerag nie jest specjalnie trudne. Warto mieć dobre buty – o ubraniu na każdą pogodę już wspominałem. Czasami na bardziej stromych odcinkach trzeba wspomagać się rękami, ale nie ma szczególnych niebezpieczeństw. Cała trasa tam i z powrotem zajmuje około 6 godzin. Podczas deszczowej pogody warunki mogą się zmienić i warto mieć większy zapas czasu na spokojne pokonanie śliskich fragmentów trasy. Większym – przynajmniej dla mnie z uwagi na lęk wysokości – wyzwaniem niż przejście trasy jest wejście na słynny kamień. Z naszej trójki zdecydował się tylko jeden – najmłodszy – uczestnik wycieczki. Ale dla widoków i rozprostowania kości na pewno warto się wybrać.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Preikestolen

Preikestolen to kolejna osobliwość natury Norwegii. Wielka półka oraz filar wystający ze ściany skalnej w kierunku fiordu i wyglądający jakby mógł się w każdej chwili oderwać i runąć do wody. Dojście nie jest trudne – nie wymaga użycia rąk, ale jest kilka bardziej stromych podejść z kamiennymi schodami. Zajmuje wraz z powrotem około 4 godziny. Z uwagi na to oraz na stosunkowo łatwy dojazd ze Stavanger, ilość turystów na szlaku jest bardzo duża, o wiele większa niż na Kjerag. To miejsce przypomina trochę pod względem atrakcyjności turystycznej nasz Giewont. Tym razem pogoda nie była dla nas łaskawa. Przed samym dotarciem do celu okolicę przykryły chmury ograniczając skutecznie widoczność. Dla mnie to była trochę pomoc, bo nie widząc ogromnej przepaści byłem w stanie dotrzeć blisko – ale bez przesady – pionowej krawędzi filara. W ładną pogodę chyba bym się nie odważył.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Ryfylke

Na początku wyjazdu odbyliśmy dwie dość długie piesze wycieczki i teraz należał nam się odpoczynek w samochodzie. Ruszyliśmy na drogę Ryfylke. W miejscowości Solbakk obejrzeliśmy ryty naskalne i stare młyny wodne, a w Ardal drewniany renesansowy kościół budowany – począwszy od 1619 roku – w trzech etapach. Na nocleg zatrzymaliśmy się w starodrożu – niestety przejeżdżające co jakiś czas ciężarówki nie pozwalały na spokojny sen.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Następny dzień rozpoczęliśmy od spaceru po schodach wzdłuż wodospadu Svandalfossen. Potem wykonaliśmy, krótki, lekko off-roadowy skok w bok, aby zobaczyć górską zaporę wodną. Ale najładniejszy fragment drogi Ryfylke zaczyna się za miejscowością Sauda. Jest to piękna górska, prowadząca przez wysoko położoną dolinę droga, która po raz pierwszy podczas wyjazdu kazała nam się zastanowić, o jakiej porze roku właściwie jesteśmy w Norwegii. Choć widać było liczne nagie skały, to jednak ilość śniegu zalegająca w środku lata wprawiła nas w osłupienie. Część jezior była zamarznięta, a w niektórych pływała kra i małe górki lodowe – ich podwodne części było widać w krystalicznie czystej wodzie. Droga oczywiście jest otwarta tylko latem. Wyjazd z doliny prowadzi przez „szczelinę” w górze. Szosa musi się w niej zmieścić wraz ze strumieniem, który zapewne wytworzył sobie ujście w kierunku niżej położonych jezior obok miasta Roldal. Droga Ryfylke kończy się na rozwidleniu dróg –na zachód w kierunku Oslo, a na północ, prosto do tunelu w kierunku Bergen.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Uważam, że jazda tunelem nie jest żadną atrakcją i jak tylko udaje mi się znaleźć starą, prowadzoną górami i dostępną dla samochodów drogę to chętnie z niej korzystam. Trzeba mieć jednak na uwadze, że te stare, omijające nowe tunele drogi są często przeznaczone dla rowerzystów, którym zasadniczo nie wolno wjeżdżać do tuneli będących w ciągach głównych dróg. Decyzja o ominięciu najbliższego tunelu była strzałem w dziesiątkę. Pnąc się do góry piękną krętą drogą wjechaliśmy w bajkową krainę śniegu. Co prawda pobliskie wyciągi narciarskie nie działały, ale jechaliśmy pomiędzy pionowymi ścianami śniegu o wysokości kilku metrów, znacznie przewyższającymi nasze auto mierzące 2 metry do dachu plus bagażnik z namiotem dachowym. Niesamowite i niezapomniane wrażenie, zwłaszcza, że nie byliśmy tak daleko na północy i był przełom lipca i sierpnia.

Hardanger

Pierwszą atrakcją drogi Hardanger jest wodospad Latefoss. Są to w zasadzie dwa wodospady, które pod drogą – czyli pod mostem – łączą się w jeden. Przejeżdżając po moście należy włączyć wycieraczki i uważać ponieważ asfalt jest zawsze mokry. Warto tutaj wspomnieć, że z wodospadami będziemy mieli do czynienia praktycznie przez cały pobyt w Norwegii. Z uwagi na ukształtowanie terenu, duże ilości opadów oraz zalegające lodowce, mniejsze lub większe wodospady będziemy widzieli co chwilę. Szczególnie dużo, największych i najpiękniejszych wodospadów wypływa z płaskowyżu Hardangervidda, wspaniałego, dzikiego miejsca, które można poznawać pieszo korzystając z wytyczonych szlaków turystycznych i schronisk rozmieszczonych tak, aby można było do nich dotrzeć przez jeden dzień marszu.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Lekko cofając się po krajowej 13 skręciliśmy w kierunku wschodnim do tunelu, który prowadzi pod lodowcem Folefonna. Na drugim brzegu półwyspu o tej samej nazwie znajduje się dolina Bondhusdalen, w którą można wjechać na odległość kilku kilometrów, aby, po pozostawieniu auta na parkingu, udać się na godzinny spacer do jeziora Bondhusvatnet.
Kolejnego dnia zaglądnęliśmy do Bergen, a w zasadzie do jego zabytkowej części – Bryggen. Jest to zespół kilkudziesięciu drewnianych, zabytkowych domów, pomiędzy którymi są wyłożone drewnem uliczki i przejścia. Dawniej domy służyły głównie jako składy towarowe. Obecnie są tu sklepy, pracownie artystów oraz kawiarnie – nie trzeba chyba dodawać, że jedne z najdroższych na świecie. Po krótkim spacerze i zrobieniu zdjęć pokrzywionym ze starości budynkom, wróciliśmy na drogę Hardanger, aby przejść się pod – a w zasadzie za – wodospadem Steindalsfossen.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Aby wspiąć się na płaskowyż Hardangervidda drogą o tej samej nazwie, trzeba pokonać kilka tuneli – w tym jeden spiralny, który zakreśla w skale koło. Po krótkim spacerze z parkingu dochodzimy w pobliże wodospadu Voringsfossen. Jest to prawdopodobnie najbardziej znany wodospad w Norwegii. Ogromna ilość wody spada z wysokości 182 m. Niestety z uwagi na brak dobrego punktu do obserwacji wodospadu trudno dostrzec w pełni jego piękno. Podobno planowane są już tam inwestycje – zapewne jakieś kładki i platformy – które ułatwią obserwację tego ciekawego miejsca. Jeżeli ktoś będzie dysponował większa ilością czasu to możliwe jest podejście pod wodospad od dołu.

Aurlandsfjellet

Aurlandsfjellet to jedna z krótszych dróg turystycznych w Norwegii. Rozpoczyna się tradycyjną wspinaczką z poziomu fiordów ok. kilometr w górę. Na wysokości 650 metrów czeka platforma widokowa wykonana z klejonego drewna. Na jej końcu od przepaści odgradza nas tylko przeźroczysta tafla szkła, co daje złudzenie jakbyśmy stawiając jeszcze jeden krok mogli spaść z ogromnej wysokości. Przemieszczając się po krainie fiordów napotykamy wiele podobnych punktów widokowych i kładek, wykonanych z materiałów takich jak beton architektoniczny, drewno lub stal kortenowska, a także stal nierdzewna, które bardzo dobrze komponują się z otaczającym krajobrazem. Spotkaliśmy też obiekty w budowie – zapewne niedługo będą udostępnione turystom.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Droga przebiega nad najdłuższym (24,5 km) na świecie tunelem drogowym i dlatego dla przyśpieszenia przejazdu powrotną trasę odbywamy kilometr pod ziemią. Na długości tunelu znajduje się kilka poszerzeń w formie groty skalnej służące awaryjnemu postojowi. Aby przełamać monotonię podróży miejsca te oświetlone są na niebiesko i pomarańczowo.
Kolejny nocleg spędziliśmy na dziko przy drodze prowadzącej do miejscowości Undredal – ośrodka produkcji kozich serów. Można tam kupić przepyszne, twarde sery, które mają od kilku miesięcy do kilku lat. Cena niestety rośnie wraz z wiekiem. Następny dzień zaczęliśmy od przejechania jedną z najbardziej stromych w Norwegii dróg o nazwie Stalheimskleiva. Przed wybudowaniem tuneli na drodze E16 biegnącej w kierunku Bergen był to „normalny” odcinek drogi krajowej. Obecnie to ciekawa atrakcja turystyczna. Droga jest jednokierunkowa – 13 serpentynami jedzie się w dół. Na szczycie wzniesienia, przed zjazdem stoi hotel, z którego tarasu można podziwiać drogę, a w sklepiku zaopatrzyć się w pamiątki. W tym miejscu są tańsze niż gdzie indziej.

Gaularfjellet

Zaraz za przeprawą promową wjechaliśmy na kolejną drogę turystyczną – Gaularfjellet. Tradycyjny już podjazd serpentynami na płaskowyż oraz piękne, pełne śniegu widoki. Na długim odcinku droga wiedzie wzdłuż górskiej rzeki Gaula. Po jej drugiej stronie znajduje się stosunkowo łatwy szlak pieszy, a co jakiś czas nad rzeką przerzucone są mosty lub kładki dla pieszych. Jedna z kładek jest bardzo nowoczesną konstrukcją wykonaną ze stali nierdzewnej. Do siatki przy poręczy przypięta była „kłódka miłości” (jak na razie jedna) z polskimi imionami.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Noc spędziliśmy na kempingu w Fjaerland. Wioska nazywana „norweskim miastem książek” posiada ok. 300 mieszkańców. Działa tu 12 antykwariatów oferujących około ćwierć miliona książek nie tylko w języku norweskim – są też wydawnictwa po polsku. Regały stoją przy ulicy, a za wybraną książkę płaci się wrzucając należność do puszki.

Sognefjellet

Początkowy fragment drogi Sognefjellet ominęliśmy przepływając najmniejszym w całej podróży promem do miejscowości Urnes, aby tam obejrzeć najstarszy kościół typu stav (rodzaj drewnianej konstrukcji) w Norwegii. Kawałek dalej przespacerowaliśmy się w kierunku wodospadu Feigumfoss – w sumie około godziny wędrówki. Potem już wjechaliśmy na właściwą drogę turystyczną, która jest jedną z najwyżej położonych tras oraz przebiega w rejonie najwyższych szczytów Norwegii. Jest też uważana za jedną z najlepszych tras rowerowych na świecie. Czyli musi być wyjątkowa. My nie przesiedliśmy się na rowery i po drodze nie spotkaliśmy ani jednego rowerzysty. Za to wyprzedziliśmy wspinającego się mozolnie pod górę nartorolkarza, wyminęliśmy zabytkowe auta (jest ich w Norwegii bardzo dużo – podobnie jak supernowoczesnych elektrycznych aut Tesla), widzieliśmy w niedalekiej odległości od drogi narciarzy na biegówkach oraz zatrzymywaliśmy się na punktach widokowych.
Nie było jeszcze bardzo późno – a dzień ciągle długi – więc udaliśmy się na kolejną drogę turystyczną. Tym razem była to stara górska droga Gamle Strynefjellsegen – jedyna, która nie posiadała nawierzchni asfaltowej, ale była na tyle dobrze utrzymana, że bez problemu mogły po niej jeździć zwykłe auta osobowe. Charakterystyczne dla tej drogi jest to, że w „trudniejszych” miejscach trasę zabezpieczają nie stalowe bariery drogowe, ale wielkie kamienie, co wygląda dość malowniczo.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Atlanterhavsvegen

Droga Atlantycka, a w zasadzie jej najciekawszy fragment biegnący po 7 wyspach na początku fiordu Kvernes, była wyzwaniem dla jej budowniczych. Oddano ją do użytku w 1989 roku, a ekipy budowlane przeżyły 12 sztormów. Wygląda naprawdę niesamowicie, gdy ogląda się ją z lotu ptaka – wąska wstążka drogi przeskakująca z wyspy na wyspę. Ale kto ją ogląda z lotu ptaka? Na nas, którzy oglądaliśmy ją z poziomu samochodu nie zrobiła specjalnego wrażenia. Oczywiście są ciekawe punkty widokowe, pomosty spacerowe na jednej z wysp i kładki przy mostach dla łowiących ryby – na łowienie ryb na własne potrzeby we fiordach i morzu nie jest potrzebna licencja, dlatego jest to częsty sposób zaopatrzenia się w ryby stosowany zarówno przez miejscowych, jak i turystów.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Największą atrakcją tej drogi są rozbijające się o skały i mosty fale, ale do tego potrzebna jest sztormowa pogoda, a my mieliśmy akurat taką niespecjalną – padał lekki deszcz i nie było wiatru. Był to dla nas najdalej wysunięty na północ punkt podróży i zbliżał się koniec naszego pobytu w Norwegii. Została długa jazda na południe, którą urozmaiciliśmy kilkoma przystankami, podczas których zobaczyliśmy parę ciekawych miejsc.

Niezbędnik podróżnika

Cel podróży
Norwegia Zachodnia – Norwegia Fiordów
Odległość
dojazd – ok. 1 400 km z Krakowa do promu, na miejscu – ok. 3 300 km; opłata za szybki prom Fjordline (auto w wyższej strefie plus 3 osoby) od 280 Euro w dwie strony
Dokumenty
paszport lub dowód osobisty (strefa Schengen), obowiązuje EKUZ, ale warto się dodatkowo ubezpieczyć od stałych, zryczałtowanych opłat za wizyty u lekarza, które obowiązują również Norwegów
Płatne drogi
są odcinki płatnych dróg zarówno prywatnych, jak również publicznych (dla tych drugich opłata naliczana jest automatycznie, a rachunek przesyłany na adres właściciela auta); duża ilość płatnych promów w ciągach dróg (opłata w okolicach 80 NOK za samochód osobowy i 2 pasażerów, kierowca w cenie samochodu); zdarzają się płatne tunele – ok. 100 NOK za samochód osobowy
Waluta
Korona norweska NOK = 100 oere = niecałe 0,5 PLN
Konsulat
Norwegia, Oslo, Olav Kyrres plass 1, 0158 Oslo
Tel dyżurny: +47 913 377 57
Tel: +47 21 03 72 00
Fax: +47 21 03 72 01
Email: oslo.amb.wk@msz.gov.pl
WWW: http://www.oslo.msz.gov.pl
Telefon dyżurny, w sprawach alarmowych, po godzinach pracy placówki: +47 913 37 757
Zalecenia medyczne
bywają miejsca z dużą ilością uciążliwych komarów i meszek – należy zabrać odpowiednie środki odstraszające oraz zabezpieczające
Warunki atmosferyczne
chłodniej niż w Polsce o tej samej porze roku, częste opady
Paliwo
pok. 50% droższe niż w Polsce
Woda
z kranu i strumieni nadaje się do picia
Koszt lokalnego posiłku
bardzo wysoki w stosunku do cen w Polsce
Noclegi
na eampingach, średnio ok. 200 NOK za 3 osoby, auto i namiot
Dodatkowe informacje
z uwagi na wysokie ceny na miejscu warto zabrać jak najwięcej produktów spożywczych z Polski; my w Norwegii kupowaliśmy tylko pieczywo oraz warzywa i owoce

 

autor: Andrzej Zygmunt, zdjęcia: autor, Kacper Zygmunt

...a może to też Cię zainteresuje: