4000 kilometrów, 6 osób, 3 auta, 1,5 tony paliwa – oto bilans Wyprawy Aurora 2014. Cel? Zrealizować marzenia.
[symple_testimonial by=”Agnieszka Kostiuk-Staworko”]Na co dzień nie tańczę, nie biegam, nie eksperymentuję w kuchni, niczego nie zdobywam, nie anektuję, nie podbijam świata, wydreptuję okoliczne ścieżki, walczę z przędziorkiem, który zaatakował moją doniczkową palemkę, i nie przekraczam granic. Kiedy równoleżnik ziemski o szerokości geograficznej 66°33’39″N znalazł się tuż, tuż, miałam taki dopływ dopaminy, jakbym dokonała czegoś niezwykłego, fantastycznego, a ja przecież – taka jest prawda – tylko wysiadłam z samochodu. :)[/symple_testimonial]
[symple_testimonial by=”Cezary Mychlewicz”]Jedziemy na koło pdbiegunowe!“ – usłyszałem na początku grudnia. Ta informacja oznaczała, że właściwie powinienem być już spakowany. Tak to działa w naszym zespole – w jednym momencie ktoś rzuca pomysł, w kolejnym – wszyscy zastanawiamy się, jak go zrealizować. Wybrany kierunek i cel budziły moje duże obawy, ponieważ nie lubię zimy – a tu mamy jechać w samo jej serce. Takie wyzwania są jednak jak magnes, pobudzają dziecięcą chęć poznawania. Chciałem udowodnić sobie, że jestem w stanie przełamać słabość, pokazać, że warto mierzyć się z własnymi ograniczeniami. Wiem, że każdy z nas ma w sobie taką energię, trzeba ją tylko umieć wydobyć. Wiem też, że tam wrócimy – również zimą.[/symple_testimonial]
[symple_testimonial by=”Monika Mychlewicz”]Wyprawa na Koło Podbiegunowe aby ujrzeć zorzę, aż do momentu gdy w piątek wieczorem nie wsiadłam do samochodu, jawiła mi się jako coś nierealnego. Od pomysłu do realizacji upłynęło tak niewiele czasu, że nie tylko nie zdążyłam się oswoić z tą myślą, ale także zebrać więcej informacji o regionie, do którego pojechaliśmy. Jedynie (mentalnie i bagażowo) przygotowałam się na śnieg i bardzo ujemne temperatury. Natomiast nie spodziewałam się krajobrazów, które podczas przebytych 4 tysięcy kilometrów, przewinęły się za szybami naszego auta. Kraina Lodu – to właśnie miejsce, z którego wróciłam. Majestatyczna w swojej bezmierności. Przytłaczająca kontrastami: bielą śniegu i czernią skał, miękkim puchem i ostrością gór, głębią fiordów i równymi płaskowyżami, bezkresnymi lasami i wąskimi jeziorami. Nie byłam gotowa na to, co zobaczyłam. Te obrazy głęboko zapadły mi w serce, już za nimi tęsknię. Chcę tam wrócić z kolejną naszą wyprawą! I przecież ciągle czeka tam na nas nasza zorza![/symple_testimonial]
[symple_testimonial by=”Karol Staworko”]Lubię takie akcje, kiedy od pomysłu do jego urzeczywistnienia nie mija szmat czasu. Tym razem tak było. Grupa entuzjastów się skrzyknęła i tyle nas widzieli. Polecam taką podróż amatorom przygód, którzy mają w sobie pierwiastek szaleństwa, bo żeby wybrać się w środku zimy na Daleką Północ trzeba być szalonym.
… Teraz chcę więcej, dalej, ekstremalniej! :)[/symple_testimonial]
[symple_testimonial by=”Adam Szczepanik-Dzikowski”]W Skandynawi byłem już wielokrotnie, samochodem, motocyklem, a nawet na rowerze i nigdy się nie zawiodłem. Wszystkie te wyjazdy miały jeden wspólny mianownik – odbywały się latem. Pomysł na zimową wyprawę na północ terenówkami zrodził się, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, w drodze powrotnej z Nordkappu, podczas rozmowy z kierowcą tira o warunkach panujących w tamtych rejonach zimą. Opowieść o skutych lodem jeziorach i śnieżnym krajobrazie pobudziła moją wyobraźnię – „Jadę!“ – pomyślałem. Nie miałem wizji odnośnie organizacji, nie posiadałem wtedy jeszcze terenówki, ale wiedzałem, że muszę zrealizować pomysł. Myśl powoli ewoluowała, a poznani podczas offroadu kompani swoją energią i chęciami pomogli mi wcielić ją w życie.
Dla mnie ta dziewiąciodniowa wyprawa nie była tylko dotarciem do koła podbiegunowego. Była realizacją marzenia o zimowej ekspedycji domem na kółkach, o spędzeniu czasu w dogranej ekipie, powrotem do ukochanej Skandynawii i próbą ujrzenia zorzy polarnej. Zawsze, kiedy wyjeżdżam z domu na wyprawę, czuję radość, że wreszcie jedziemy, sprawdzimy co jest za kolejną górką i zakrętem, bo to sama droga jest najważniejsza!
Nie znaczy oczywiście, że osiągnięcie celu, jakim było koło podbiegunowe nie było ekscytujące. Myślę, że wszyscy członkowie ekipy zgodzą się, że emocji nie brakowało, ale zmierzanie do celu, podróż, zmaganie się z przeciwnościami, awariami, pogodą i zmęczeniem, to jest to, co daje mi największą radość. A gdy cel zostaje już osiągnięty… Przecież wyjeżdża się po to, żeby wracać![/symple_testimonial]
Cały materiał o wyprawie Aurora 2014 w nr 03/2014 Magazyn 4×4 OFF-ROAD PL