W sektorze aut dostawczo-osobowych aż prosi się o szerszą ofertę mocno uterenowionych wersji. Volkswagen dojrzał tę lukę i opracował ciekawego Rocktona. Dowóz pracowników na budowę czy przewiezienie gości do ciężko dostępnego hotelu w górach – to tylko niektóre z możliwych przeznaczeń tej maszyny. Rockton, mimo że zabójczą popularnością nie grzeszy, dobrze że powstał.
Kilka generacji wstecz
Stare, poczciwe T-trójki Syncro pozytywnie wpisały się w pamięć off-roadowców. Wykorzystywały konstrukcję z silnikiem umieszczonym z tyłu pojazdu. Takie rozwiązanie zapewniało równomierny rozkład obciążeń. Wzrastające rygory bezpieczeństwa wymuszały też rezygnację ze sztywnego i wysokiego przodu, miażdżącego w zderzeniach czołowych nawet tak solidne osobówki jak Volvo. T3 Syncro był wymarzonym pojazdem do dalekich podróży. Od początku wykorzystywano to do działań promocyjnych. W 1985 roku Gerhard Plattner objechał T3 kulę ziemską w czasie 80 dni. Innym wyczynem tego kierowcy była podróż trasą transamerykańską z Alaski, przez dorzecze Amazonki, aż do Ziemi Ognistej.
W porównaniu do T3, jego następca stanowił prawdziwą rewolucję konstrukcyjną za sprawą totalnej zmiany układu napędowego. Zamiast tylnego wzdłużnego, zastosowano przedni poprzeczny, co spowodowało cofnięcie przednich miejsc za przednią oś. Piąta generacja Transportera została zaprezentowana 3 marca 2003 roku. Utrzymała oczywiście silnik z przodu, ale nie przedstawiono wersji Syncro. Zamiast tego, użyto układu 4MOTION, w którym sprzęgło lepkościowe ustąpiło miejsca nowocześniejszemu rozwiązaniu – systemowi Haldex.
Rockton
Do tej pory w salonie VW każdy mógł sobie zażyczyć delikatnie uterenowionego Transportera. Zwiększenie prześwitu, dodatkowe osłony podwozia, napęd na dwie osie – lista „ekstrasów” zbyt długa nie była. Brakowało typowo terenowej wersji serii T. I w końcu pojawiła się. Rockton to solidna i wyjątkowo „konkretna” pozycja na liście produktów Volkswagena. Transport siedmiu pasażerów i bagażu w warunkach terenowych łatwiejszy być już chyb