Po dwóch słabszych dniach Adam Małysz wyraźnie przyspieszył i piątkowy etap ze startem i metą w Uyuni może zaliczyć do udanych. Kierowca Orlen Teamu na wyczerpującym, liczącym aż 542 kilometry odcinku specjalnym uzyskał 17. rezultat.
Środa i czwartek były dla utytułowanego skoczka narciarskiego koszmarne. Z powodu choroby wysokościowej nasz reprezentant jechał dużo wolniej niż pozwalają jego umiejętności, doświadczenie i samochód, Mini All4 Racing. Jednak dzisiaj, kiedy trasa prowadziła na poziomie między 3500 a 4200 metrów i rozrzedzone powietrze nie przeszkadzało już tak bardzo, zaczął odrabiać straty. Na początku piątkowej rywalizacji był nawet najszybszy z polskich kierowców. Potem jego tempo trochę spadło, ale krótko przed metą znów przyspieszył. Do zwycięzcy, Stephane’a Peterhansela, Małysz stracił niecałe 29 minut. W klasyfikacji generalnej rajdu awansował o jedną lokatę, na 19. pozycję.
– Dziś czułem się za kierownicą super, szczególnie koniec odcinka pokonałem z przyjemnością. Początek jeszcze nie był za dobry. Cały czas czułem skutki wczorajszej choroby. Poza tym jechaliśmy w strasznym kurzu, niektórych rywali wyprzedzając po dwa razy, bo coś się działo z silnikiem. Gasł i stawaliśmy. Ale to nie było ważne. Doceniłem, jak jest wspaniale, kiedy nic nie boli i możesz skoncentrować się na jeździe. Wczoraj najadłem się, czy – jak mówi Piotrek Żyła – nażarłem tabletek, cały wieczór leżałem pod tlenem i postawili mnie na nogi, ale zastanawiałem się nawet nad wycofaniem z rajdu. Przez ostatnie 80 kilometrów czwartkowego odcinka myślałem, że głowa mi eksploduje. Droga dosłownie pływała mi przed oczami, chciało mi się wymiotować. Miewam migreny, ale czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Masakra. Tym bardziej cieszę się, że dziś było dobrze. Muszę podkreślić, że kawał roboty odwalił Xavier, mój pilot. Jeszcze jutro musimy przetrwać te wysokości, ale jestem bojowo nastawiony – powiedział Adam po pokonaniu najdłuższego z oesów w tegorocznym Dakarze.
Jutro polsko-francuską załogę czeka kolejny długi dzień. Co prawda zaplanowana na sobotę próba czasowa ma „tylko” 353 kilometry, ale cały etap z Uyuni do Salty liczy 793 kilometry. Na trasie będą czekały między innymi wezbrane po ostatnich ulewach rzeki.
[dg ids=”23246″]