Lata temu, posiadacz wyciągarki musiał być krezusem. Prosto: urządzenie takowe kosztowało tyle, ile 2-3 używane UAZ-y. Dziś mocny „łincz mejdinczajna” kosztuje niewiele: 1-2 000 zł, czyli równowartość kilku zbiorników paliwa. Do tego rynek oferuje przynajmniej kilka modeli. Jest w czym wybierać.
My „wybraliśmy” topowe urządzenie firmowane marką Titanium – najmocniejszą wersję modelu Colorado. Oficjalna cena dystrybutora to 1 780 zł. Za tę cenę otrzymujemy urządzenie o deklarowanym, nominalnym uciągu ponad 6 100 kG, wyposażoną w mocny silnik 6,6 KM (4,85 kW). Do tego wzmocniony, trzystopniowy zespół planetarny, hamulec zabudowany przy silniku, stalowa lina o długości 27 m z hakiem, rolki, dwa piloty (przewodowy i bezprzewodowy), zewnętrzny zespół sterujący z przekaźnikiem zespolonym, okablowanie zasilające, komplet śrub i nakrętek. Co miłe, w ramach dodatków mamy nie tylko naklejki firmowe i tasiemkę haka, ale i przyzwoitej jakości rękawiczki robocze. Niby nic, a cieszy…
Montaż, pierwsze uwagi
Colorado 13 500 HD Fast Gear bazuje na standardowym rozstawie śrub montażowych. Jest przy tym – pomimo niezłych osiągów – jedną z krótszych wyciągarek (tylko 545 mm długości), przez co powinna zmieścić się do każdego standardowego zderzaka i łoża. Z mechaniczną częścią zabudowy nie było zatem najmniejszego problemu.
Od strony elektrycznej pojawiły się pewne wątpliwości. Przewody zasilające miały zauważalnie mniejszą średnicę niż stosowane choćby w słabszej Superwinch EP9.0. Zdecydowanie licho wyglądały oczka przewodów.
Standardowe rolki pozycjonowane są w korpusie pierścieniami Segera. Nam wydaje się, że mocowanie śrubami jest pewniejsze i łatwiejsze w demontażu.
Szybka Colorado siadła w stalowym zderzaku w Land Roverze Discovery I. Zespół przekaźników zainstalowano w sposób podstawowy – klamrami na prętach spinających korpus wyciągarki. Rozwiązanie to raczej nie należy do korzystnych. Obudowa zespołu sterującego nie tylko zasłania fragment bębna, ale i narażona jest na kontakt z liną. Przy tym samo mocowanie klamer nie budziło zaufania.
Titanium Colorado 13 500 HD Fast Gear miała współpracować z akumulatorem Optima Red Top o prądzie zimnego rozruchu (CCA) 815 A i pojemności 50 Ah.
W praniu
„Nasza” winda nie miała specjalnie wiele pracy. Używana była z częstotliwością i na sposób auta roboczo-wyprawowego. Przeciągnąć się przez koleiny, czy fragment błotnistej nawierzchni, pokonać krótki, stromy podjazd, czy wyczyścić drogę z pni drzew. Niemal żadnych ekstremów. Niemal…
Na początek operowanie. Pilot przewodowy ma ergonomiczny uchwyt, do sterowania biegiem wyciągarki służy jeden przycisk „przód-tył”. Jest dobrze, pod warunkiem, że nie obsługujemy pilota w grubej, czy sztywnej rękawicy. Częściej jednak korzystaliśmy z pilota bezprzewodowego. Jego użycie kusi: jest niewielki, nie wymaga podpinania, gotowość do pracy uzyskuje się przełącznikiem „wł.-wył.”, a sterowanie odbywa się dwoma foliowymi przyciskami. Pilot jest niewielkich rozmiarów i wygodnie obsługuje się go gołą dłonią. Operowanie w rękawicy również jest niewygodne. Niestety, producent nie zadbał o najmniejszy choćby otwór mocujący do linki bądź paska – o zgubienie czy utopienie urządzenia w terenie nietrudno. Miło natomiast, że zasięg pilota jest zgodny z deklarowanym przez producenta; „obsługuje całą długość liny”, co jest niezmiernie ważne, gdy operuje nim pilot załogi. Brak możliwości jakiegokolwiek mocowania pilota daje się we znaki także w kabinie. Szukanie kawałka plastiku w przechylonym aucie nie należy do przyjemności. Jeśli chodzi o obsługę, wyciągarka ma spore opóźnienie reakcji na wyłączenie zasilania. Trzeba o tym pamiętać, szczególnie przy końcu zwijania.
Dystrybutor wyciągarki zachwalał mechanizm obsługi sprzęgła. Owszem, małą klameczkę przerzuca się łatwo, ale należy dbać o jej precyzyjne ustawienie.
Praca? Na biegu luzem wyciągarka pracuje rzeczywiście szybko. Oczywiście, nie z prędkością „grzechotnika”, ale wystarczająco szybko, by mając pilot przy sobie, nie gonić do auta i z powrotem dla zluzowania sprzęgła. A i przy zluzowanym sprzęgle bęben nie stawia zbyt dużych oporów, co ważne, gdy ciągnie się linę daleko, a podłoże jest trudne. Przy tym, pojęcie „daleko” jest nieco na wyrost. Do dyspozycji mamy tylko 27 m liny o średnicy 9,5 mm. To niezbyt dużo i warto wozić ze sobą stalowe przedłużki. Jakość samej liny nie odbiega od średniej: znane żeglarzom „wszy” nie tworzą się szybko, lina – zanim zacznie korodować – pokrywa się jasnym nalotem, co jest ostatnim przypomnieniem o konieczności jej przesmarowania. Korozji po zimie uległy pręty ściągające korpus, nakrętki mocujące rolki, segery osi rolek oraz niektóre śruby i wkręty. Pokrywa lakiernicza samego korpusu wyciągarki, jak również rolki, w zasadzie oparły się wpływom soli i wilgoci.
Wracając do długości liny: konstrukcja wyciągarki (korpus spięty prętami) każe dbać o porządek nawijania liny. Wszelkie „buły” są tym bardziej niepożądane, że doprowadzają do kolizji z klamrami mocującymi zestaw przekaźniczy. Ten, wielokrotnie podnoszony, ma tendencję do przemieszczania się i rozkręcania. Warto co jakiś czas sprawdzać stan dokręcenia śrubek, a najkorzystniej, przenieść zespół sterujący poza wyciągarkę.
Świeżo zainstalowana wyciągarka działała zadziwiająco cicho przez kilka miesięcy. Dopiero długi winching po stromym piaskowym zboczu, bez zastosowania zblocza, spowodował, że zaczęła nieco rzęzić, ale poza efektami akustycznymi, nie dały się zaobserwować inne negatywne objawy zużycia.
Złego słowa nie można też powiedzieć o zespole sterującym. Wyciągarka wprawdzie nie pracowała pod wodą, ale była topiona i zalewana. Jeździła też sporo w warunkach śnieżno-zimowych. Przekaźnik przeżył także wspomniane bardzo duże obciążenie (w przypadku niektórych tańszych modeli wyciągarek o dużej mocy, użytkowników trapi czasem zespawanie styków przekaźników).
Werdykt
Titanium Colorado 13 500 HD Fast Gear być może nie zachwycała jakością elementów podczas montażu, trochę podrdzewiała, porozkręcała się i zaczęła głośniej pracować, ale podczas ponad półrocznej eksploatacji ani raz nie zawiodła. Dołączyła do grona niewielu eksploatowanych przez nas modeli, które nie wymagały ingerencji serwisowej, a tylko okazjonalnej opieki eksploatacyjnej. To bardzo ważne, gdy wyciągarka jest napędem pomocniczym, a nie głównym, i z natury rzeczy nie poświęcamy jej stanowi zbyt wiele uwagi. Jest przyzwoicie szybka, silna i wygodna w obsłudze. Dużym atutem jest pilot bezprzewodowy. Z apgrejdów polecamy przeniesienie zespołu przekaźników i wykonanie smyczy dla pilota bezprzewodowego. Warto też zastanowić się nad wersją z miękką, syntetyczną liną. Eliminujemy wystające rolki (ważne w przypadku samochodu użytkowanego na co dzień na drogach publicznych) i korozję liny (poza terenem wozimy ją zdemontowaną z bębna). Warto też zastanowić się nad wymianą haka na wygodniejszy, większy.
[table id=8 /]
Autor: Tomasz Konik, Zdjęcia: Aleksander Goliat