Posiadanie hobby lub pasji jest powszechnie akceptowane do chwili, kiedy ogranicza się ona do zbierania pustych puszek po piwie lub pudełek po zapałkach. Kiedy pasja nosi już zewnętrze znamiona bogactwa (np. posiadanie sportowego auta), staje się wtedy mniej społecznie akceptowana i przez to zmienia się w wymarzony cel dla organizacji, o których wspomniałem wcześniej.
W moim głębokim przekonaniu, wśród organizacji potrzebujących wroga na czoło wysuwają się tzw.ekolodzy, z naciskiem na „tak zwani”, którzy święcie przekonani o swojej dziejowej misji zwalczają wszelkie przejawy ludzkiej aktywności, które mogłyby zaszkodzić, oczywiście w ich pojęciu, szeroko rozumianej Matce Naturze. Jeśli np. przez jakiś lasek przebiegł trzy lata temu młody wilczek (choć może był to tylko zabłąkany owczarek, bo nikt go już później nie widział), to należy ten lasek już do końca świata chronić przed złymi i krwiożerczymi ludźmi. Najlepiej go ogrodzić, a przedpole zaminować. Nieważne jest nawet, że leży on pośród poligonu, gdzie co jakiś czas toczę się małe wojny. Tzw. ekolodzy mogą się wykazać.
Mamy wilka (lub nie) i teraz zrobimy wszystko, aby tu pozostał i może się rozmnożył, przez co uchronimy go przez całkowitym wyginięciem. A jak się już pod naszą ochroną odpowiednio rozpleni, wysiedlimy okolicznych rolników, którzy będą niezadowoleni, jak im bestie zaczną żywy inwentarz (z braku królików, które pójdą na przystawkę) pożerać. I tak pod hasłem „lasy dla wilków” usunie się zbędnych i szpecących krajobraz ludzi. Jeśli na horyzoncie pojawią się jacyś śmiałkowie, którzy ośmielają się mieć odmienne od tzw.ekologów zdanie, to wtedy w ich szeregach pojawia się pełna mobilizacja. Uruchamiani są agenci specjalni, którzy za pomocą donosów popartych różnej jakości, ale zawsze jednostronnymi, opiniami robią dywersję, siejąc w głowach niezbyt pewnych siebie urzędników różnych szczebli niepokój i zamęt. Działy propagandowe publikują artykuły, w których roztacza się apokaliptyczne wręcz wizje zagłady świata przez żądnego krwi i chciwego człowieka . Na marginesie, Matka Natura, jak widać po ostatnim przypadku wybuchu wulkanu na Islandii, doskonale daje sobie radę z dziełem zniszczenia planety, dokonując takich spustoszeń, jakich człowiek nie byłby w stanie zrobić przez dziesiątki lub setki lat. Tyle toksycznych i cieplarnianych gazów ile wypluł z siebie wulkan, nasze auta nie wyprodukują przez lata świetlne. Ale z tego powodu nikt nie nawołuje do walki z wulkanami.
Wracając jednak do naszych tzw.ekologów. W odwodzie czekają gotowe na wszystko siły specjalne, oliwiąc kłódki do łańcuchów, którymi będą mogli przykuć się do drzewa, pod którym odsikał się domniemany drapieżnik, a w razie czego cisnąć kamieniem w szybę pojazdu który, porusza się drogą, którą przecież choćby hipotetycznie mógł mieć ochotę przemieścić się psowaty. Cała operacja nie miałaby najmniejszego sensu, gdyby nie było wroga i to odpowiedniego. Takim wrogiem nie może być byle kto, np. idiota, który po pijanemu z grupą sobie podobnych postanowił pojechać na piknik w środek rezerwatu ścisłego na grzbiecie quada czy crossówki. Nie, to nie jest odpowiedni przeciwnik, bo jak mu tzw. ekolog zwróci uwagę to po postu dostanie w zęby i ochota do dalszej walki mu na dłuższy czas minie, a i efektu medialnego nie będzie. To musi być ktoś, kto w sposób cywilizowany, posługując się racjonalnymi argumentami próbuje zrobić coś pożytecznego dla innych, np. zorganizować legalny rajd samochodowy, który zapewni możliwość realizowania pasji przez jednych, zarobienia środków na życie (organizatorzy, hotelarze, gmina) przez innych, a to wszystko z poszanowaniem naturalnego środowiska.
Organizatorzy BAJA GOTHICA nie ogłosili bowiem, że urządzają pogoń za wilkiem, a wygrywa ten, kto pierwszy go dopadnie i rozjedzie. Wręcz odwrotnie, czytając regulamin imprezy i wiedząc, jaką wagę do sprawy poszanowania prawa i środowiska przykładają organizatorzy, uznałem, że chyba nawet trochę przesadzają. Nie uważam bowiem, że przez fakt, że moją pasją i hobby jest jazda w terenie, jestem gorszy od tych, którzy wylewają krokodyle łzy nad każdym złamanym kwiatkiem lub nie daj Boże nadepniętą biedronką. Jestem tolerancyjny i uznaję ich prawo do takiego zachowania, wymagając jednocześnie, aby uszanowali moje „dziwactwa”. Chcę mieć takie samo prawo do korzystania z zasobów naturalnych mojego kraju jak każdy inny, który wybrał sobie inną formę spędzania wolnego czasu związaną z otwartymi przestrzeniami.
Jeżeli eko ataki, takie jak w przypadku Baja Gothica, będą się nasilać i powtarzać, to drodzy tzw.ekolodzy doprowadzicie do efektu odwrotnego do przez Was założonego (myślę, być może naiwnie, że mimo fatalnych metod działania chodzi Wam o dobro przyrody), tzn. po lasach będą szaleć w niekontrolowany sposób mniej lub bardziej zorganizowane grupy „miłośników” zabaw na dwóch lub czterech kółkach, które nie będą się przejmować w najmniejszy sposób napotkaną fauną i florą. Pomyślcie więc następnym razem, zanim zaplanujecie kolejny atak, czy na pewno o to Wam chodzi. No chyba, że walka sama w sobie stanowi dla Was sens życia, a strategicznym celem jest eliminacja Homo Sapiens jako największego wroga natury z naszej planety.