Pechowo rozpoczęli swoją przygodę na tegorocznym Dakarze zawodnicy z białej TATRY. Załoga LOTTO Team miała problemy z silnikiem, przez co na metę pierwszego odcinka dojechała na odległym – 60. miejscu.
Trasa pierwszego OS-u prowadziła przez wysokogórskie drogi. Zawodnicy musieli pokonywać wąskie przełęcze, pnąć się w górę, by później zejść w dół. W takich warunkach prawidłowa praca silnika. Usterka dziwi tym bardziej, że do tej pory to właśnie silnik był atutem TATRY.
„Trasa wiodła przez kręte, wąskie ścieżki. Było wiele miejsc, w których musieliśmy zwalniać i redukować pracę silnika. Przy niskich obrotach samochód zupełnie odmawiał posłuszeństwa – gasł kilkadziesiąt razy. Kilka razy zatrzymywaliśmy się, sprawdzaliśmy co się dzieje. Nie jestem pewny w czym dokładnie tkwi problem, ale z tego, co mówił Filip wynikało, że to kwestia elektroniki, złego ustawienia. Stąd tak słaby wynik w generalce. To dość deprymujące, biorąc pod uwagę fakt, że problem ten nie występował u innych ekip z teamu TATRY. Mam jednak nadzieję, że mechanicy wiedzą co robić i poradzą sobie z usterką” – powiedział Jarek po dotarciu do mety pierwszego odcinka.
Dobra praca silnika będzie niezbędna na trasie dzisiejszego odcinka, na którym zawodników czeka przejazd przez wydmy.
„Prawda jest taka, że jeśli problem nie zostanie rozwiązany, mimo wielkich umiejętności Jarka, chłopaki mogą mieć duży problem na wydmach. TATRA przejedzie po piachu tylko na niskich obrotach, a właśnie przy takich – gaśnie…Mam nadzieję, że mechanikom uda się doprowadzić silnik do takiego stanu, by chłopaki mogli spokojnie wyjechać na kolejny odcinek” – dodał Robin Szustkowski, który relacjonuje przebieg Rajdu z Warszawy.
Istotna jest też relacja kierowca – pilot. Dla Jarka i Maćka Martona, który zastąpił kontuzjowanego Robina, to pierwszy wspólny rajd.
„Bywa zabawnie. Maciek na co dzień pilotuje czeskiemu kierowcy, przez co jego dyktowanie jest mieszanką polskiego, czeskiego, a czasem słów, które normalnie nie występują w żadnym języku, więc bywa zabawnie. Generalnie radzi sobie dobrze, docieramy się. Najważniejsze dla mnie w tej chwili jest odpoczynek, regeneracja przed kolejnym etapem no i oczywiście to, żeby ciężarówka była gotowa” – dodał Kazberuk.
Dziś na zawodników czeka przejazd z San Luis do San Rafael. To będzie kolejny długi dzień – zawodnicy mają do przejechania łącznie 798 kilometrów, w tym 400 kilometrów OS-u. Początek trasy będzie szybki, zawodnicy będą mogli sprawdzić wytrzymałość swoich maszyn, zaś na ostatnich 100 kilometrach przejadą po raz pierwszy w tegorocznym rajdzie Dakar po wydmach pustyni Nihuil.
Źródło: Informacja prasowa