U Łosia zawsze jest mokro. Zawsze błota jest pod dostatkiem. Zawsze jest po czym jeździć i nigdy nie jest łatwo. Bo jakby było łatwo, to nikomu nie chciałoby się tam jeździć. A tak – kolejna impreza sygnowana przez to sympatyczne stworzenie. Nic tylko jechać.
Organizatora Wiosennego Pucharu Łosia złapałem w środku lasu, w Górach Świętokrzyskich. Właśnie był w trakcie kładzenia pieczątek, a jest co robić. Na pucharze każda klasa (Ekstrem i Wyczyn) będzie musiała zdobyć po 30 pieczątek. Tras w sumie nie będzie dużo – jakieś 7-8 km (jedna trasa, druga jakieś 6 km). Ale przybycie tych 7-8 km w terenie, jaki został wytyczony, to zadanie na dwa dni roboty. Do tego dzień nie jest najdłuższy i jest porządnie mokro. Przykład – metrowe strumyki nagle zrobiły się 3-4-metrowe, ale za to w lesie, nieco wyżej, jest już prawdziwie wiosennie. Nie za mokro, nie za sucho. Akurat, żeby pojeździć. Wprawdzie można wypatrzyć w zacienionych miejscach nieco śniegu, ale jest go na tyle, że w niczym nie przeszkadza.
Trasa została dostosowana do warunków. Nie będzie więc przejazdów tyczonych w zimie, które nagle po zejściu śniegu okazują się nieprzejezdne. No a jeśli sama jazda nie pozwoli wyłonić bezdyskusyjnego zwycięzcy – będzie szansa na pokonanie rywali w konkurencjach samochodowo-sprawnościowych. No i jak to zawsze u Łosia – będzie szansa na dobrą zabawę i nie najszerszym, ale za to dobrym gronie.
{gallery}los2010{/gallery}
zdjęcia: Góry Świętokrzyskie