Krzysztof Jarmuż coraz bliżej podium

Wile godzin, które Krzysztof Jarmuż spędza na quadzie, trenując przed zawodami, owocują widocznym progresem umiejętności jazdy na quadzie. W Sobieńczycach podium było już bardzo blisko.

Miniony weekend reprezentant klubu Zjednoczeni Stryków spędził na torze w Sobieńczycach k. Żarnowca, gdzie wziął udział w kolejnych zawodach Pucharu Polski Cross Country. Niestety brzydka, a wręcz fatalna, deszczowa pogoda, która zmieniła twardą nawierzchnię toru w bagno, sprawiła, iż z sobotniego startu zrezygnowała większość zawodników. W owej grupie znalazł się również Krzysztof Jarmuż, który nie widział sensu jazdy w takich warunkach. W niedzielę aura była znacznie bardziej łaskawa, a jedynym problemem był zalegające po sobotnim dniu błoto. Z tym jednak, za pomocą ciężkiego sprzętu budowlanego, szybko i sprawnie poradził sobie organizator.

Startujący z 4. pozycji Jarmuż już w połowie pierwszego okrążenia awansował o dwie lokaty i kontynuował wyścig tuż za plecami lidera, szukając dogodnej sytuacji do ataku. Jednak w pewnym momencie doszło między nimi do kolizji, w której to 29-latek ze Zgierza stracił całą swoją przewagę nad pozostałymi zawodnikami i znalazł się na końcu stawki. Krzyśkowi udało się jeszcze wyprzedzić kilkunastu zawodników i na mecie stawił się z 9. czasem.

„W sobotę na torze było mega bajoro i po kółku zapoznawczym większość zawodników, w tym także ja, postanowiła, że nie będzie startować. Jedynie czterech kierowców zdecydowało się wyjechać na trasę. Ale to, co się tam działo nie było wyścigiem cross country, a rajdem przeprawowym. Wszyscy korzystali z pomocy służb technicznych, bo nie mogli sami wyjechać z błota i wody. Drugiego dnia była super pogoda. Jechałem bez jakiegokolwiek ciśnienia, napinki, stresu i już na pierwszym okrążeniu przebiłem się na drugą pozycję. W pewnej chwili zawodnik przede mną stracił panowanie nad quadem, a ja, jadąc tuż za nim, uderzyłem w niego. Zanim się wygrzebałem wszyscy zdążyli mnie wyprzedzić, a ja musiałem przebijać się przez całą stawkę. Dziewiąte miejsce na mecie, które wywalczyłem i tak uważam za niezły wynik. Gdyby nie ten incydent myślę, że zdobyłbym moje pierwsze podium na quadzie. Mam nadzieję, że w kolejnych zawodach pech w końcu mnie opuści. Czuję, że pierwsza piątka jest w moim zasięgu, a przy odrobinie wysiłku i szczęścia nawet pierwsza trójka.”powiedział Krzysztof Jarmuż.

Kolejne zawody, w których Krzysztof Jarmuż będzie miał szanse walki o czołowe miejsca w klasyfikacji kierowców quadów odbędą się 6. czerwca w Toruniu. Do tego czasu czeka go wiele godzin spędzonych na torze oraz w terenie, by szanse zdobycia pierwszego podium były jeszcze większe.

Informacja prasowa: Media Motosport

...a może to też Cię zainteresuje: