Czwartego dnia Rajdu Dakar został rozegrany najdłuższy jak dotąd, ponad 700-kilometrowy etap. Odcinek specjalny dla samochodów liczył 521 kilometrów. Hołowczyc rozpoczął równym tempem, cały czas kontrolując ścisłą czołówkę rajdu. Na większości punktów pomiaru czasu, aż do neutralizacji (część odcinka specjalnego bez pomiaru czasu), zajmował piątą pozycję. Po przerwie zaatakował i wyprzedził poprzedzającego go kierowcę Volkswagena Giniela De Villiers, ostatecznie przekraczając linię mety 23 sekundy przed nim i zajmując czwarte etapowe miejsce.
– To był bardzo trudny etap. Na trasie wiele niebezpiecznych dziur i śliskiego piachu. Ten region Argentyny niedawno niestety nawiedziły ulewy, które wyniszczyły trasę. Jestem bardzo szczęśliwy z wyniku. Nie mieliśmy żadnych przygód, jechaliśmy równo i to przynosi rezultaty. Naprawdę agresywnie ścigaliśmy się przez ostatnie 100 kilometrów. Odrobiliśmy ponad trzy minuty. Zdaję sobie jednak sprawę, że rajd dopiero się zaczął i jeszcze wiele przed nami. Cieszę się, że jedziemy płynnie jestem w dobrej formie, Jean-Marc świetnie nawiguje i chcielibyśmy, aby tak pozostało aż do mety – mówi Krzysztof Hołowczyc.
Jednocześnie Hołek nieznacznie zniwelował swą stratę do lidera w klasyfikacji generalnej. Nadal jednak pozostaje na 5. miejscu. Swoje pierwsze etapowe zwycięstwo odniósł dziś Nasser Al Attihya. Przewaga wypracowana na etapie nie pozwoliła mu jednak na przeskoczenie Carlosa Sainza w generalce, który pozostaje liderem rajdu.
Motocykliści pokonali dzisiaj o 21 kilometrów więcej niż samochody. Ich trasa została wyznaczona trochę innym szlakiem. Duże wysokości oraz upał sprawiły, że motocykliści ORLEN Team odczuwali momentami niedobór mocy w swoich maszynach.
– Mój nowy motocykl jest bardzo kondycyjny. Wciskam cały czas gaz do oporu i staram się nawiązać walkę z pozostałymi. Jest to niezmiernie trudne, gdyż mniejszy silnik ma zbyt mało mocy. To bardzo męczące. Na trasie gubią się zawodnicy z czołówki rajdu. Później dysponując silniejszymi motocyklami doganiają mnie na trasie. Jadę w ich kurzu, muszę wówczas zwolnic by cokolwiek widzieć. Myślę że kolejne etapy nie będą łatwiejsze – podsumowuje Jacek Czachor
– Zrobiło się trudno. Zmagamy się ze sprzętem, z ciężką trasą i mnóstwem zawodników, którzy stanęli do walki. Nie mogę nawet na chwilę ująć gazu, bo zaraz czuję oddech konkurentów na plecach – dodaje Marek Dąbrowski.
W stawce motocyklowej etap wygrał Marc Coma, który tym samym zniwelował swoją stratę do prowadzącego Cyrila Despres do zaledwie 14 sekund.