Na dobrej i złej drodze
Poprzedni model Freelandera nie był zły pod względem komfortu, jakości prowadzenia czy możliwości trakcyjnych. Druga generacja wprowadziła jednak nową jakość pod każdym względem. Wnętrze jest bardzo skutecznie izolowane zarówno od zespołu napędowego, jak i zawieszenia. Nawet zimny diesel po uruchomieniu nie jest głośny, a silniki benzynowe są ledwo słyszalne.
Diesel zaskakuje tez szybką reakcją na wciśnięcie pedału gazu i bardzo skutecznym wysterowaniem wtrysku nawet w okolicach obrotów biegu jałowego. Oczywiście żwawości silnik nabiera dochodząc do 2 000 obr./min, ale zapewnia przyjemne osiągi od samego dołu. Cała reszta napędu również cieszy. Lewar skrzyni ręcznej nie tylko jest w idealnym miejscu, ale też pracuje z idealną precyzją. Obsługa skrzyni biegów to prawdziwa przyjemność, a skok pedału sprzęgła można uznać za optymalny.
Nie można mieć też zastrzeżeń do automatu – działa aksamitnie, a w trybie sportowym pozwala wykorzystać pełne możliwości silników, zarówno diesla, wysokoobrotowej benzyny, jak i turbodoładowanego Si4.
Bezpośredni i precyzyjny układ kierowniczy pozwala czuć się za kółkiem Freelandera jak w usportowionym kompakcie. Sprzyja mu nie mniej precyzyjne zawieszenie. [nice_info] Jakości prowadzenia nie uzyskano kosztem komfortu. Długie i krótkie nierówności Freelander połyka skutecznie i cicho, a przy tym nie traci sterowności. Odjęcie gazu nie powoduje nagłej nadsterowności – auto jest przewidywalne i stabilne. Gdy konstrukcyjne możliwości podwozia zostaną wyczerpane, do akcji wchodzi rozbudowany system kontroli jazdy.[/nice_info]
Całkiem przyzwoicie zachowuje się Freelander w warunkach terenowych. Jedynka jest na tyle krótka, że przy elastycznym dieslu daje możliwość delikatnej, spokojnej jazdy. Przy dużych oporach wymaga jednak ruszenia strzału ze sprzęgła. Jeszcze lepiej zachowuje się w terenie napęd z automatem. Napęd wspomagany jest kontrolą trakcji – całość modulowana przez Terrain Response działa zadziwiająco: Freelander może zadziwić w terenie, szczególnie w mocno pofałdowanym. A jeśli stwierdzimy, że elektronika nas ogranicza, można dezaktywować DSC. Dodatkowo całkiem spory prześwit i ładnie ukształtowane zwisy pozwalają nie stresować się nadto ryzykiem utknięcia. Oczywiście, porównujemy tu Freelandera w klasie uterenowionych kompaktów. Do klasycznych SUV-ów czy terenówek sporo mu brakuje.
Psuje się czy nie?
Opinie na temat niezawodności Freelandera 2 są skrajnie różne. Są użytkownicy, którzy praktycznie bez usterek przejeżdżają po 200 tys. km. Są też i tacy, których usterki trapią od wyjazdu z salonu sprzedaży Land Rovera. Z pewnością Freelander 2 jest znacznie lepiej wykonany od poprzednika i w zasadzie jedyna stwierdzona wada konstrukcyjna to padające łożyska tylnego mechanizmu różnicowego. Poza tym użytkownicy trafiają czasem na problemy ze sterowaniem turbodiesla (w tym z rozruchem), na błędy w działaniu systemów wspomagających, elektryki i mechaniki drzwi oraz okien, dopalania filtra, etc. W przypadku diesla i ręcznej skrzyni, trzeba liczyć się z ewentualną awarią/zużyciem dwumasowego koła zamachowego. Są użytkownicy, którzy musieli naprawiać sprzęgło tylnego napędu, wymieniać pompę paliwa, turbinę czy wtryskiwacze.
Jeśli chodzi o serwis eksploatacyjny, rynek części zamiennych jest bogaty i daje alternatywę dla bardzo drogich ASO. Ale i tak trudno porównywać koszty części Freelandera 2 choćby z Discovery I. Koszty serwisu wynikają w dużej mierze z konstrukcji pojazdu (koło zamachowe, skomplikowane niezależne zawieszenie, etc) i zintegrowania części (np. łożysko wyciskowe z siłownikiem, pompa wody z rozrządem, wahacz dolny z gałką, etc.). Dlatego nabywając używanego Freelandera warto dobrze zdiagnozować jego stan techniczny i znać historię serwisową. Oczywiście ważny jest też przebieg i pochodzenie pojazdu.
Na rynku europejskim zdecydowanie dominują wersje dieslowskie – zarówno ze skrzyniami ręcznymi, jak i automatami – i raczej na turbodieslach warto się skupić szukając używanego Freelandera, także ze względu na ekonomikę jazdy (7-10 l/100 km). Przy tym rynek oferuje cały przekrój wersji wyposażenia. Którą wybrać? Być może warto przyjąć zasadę, że „czego nie ma, to się nie zepsuje”…