Amerykański szlif. Land Rover Defender NAS 110 1993

Amerykanie lubią proste rozwiązania. Ułatwianie sobie życia jest ich domeną. W obszarze motoryzacji również omijają komplikacje. Lubią auta konstrukcyjnie proste i sprawdzone. Brytyjski Defender jak najbardziej wpisuje się w ten schemat, a odpowiednia modyfikacja tylko to podkreśliła.

Produkcja Defendera zakończy się jeszcze w tym roku. To smutna wiadomość. Na światowym rynku brakuje prawdziwie terenowych produktów. Żyjemy w delikatnym, plastikowym świecie. I niestety pojazdy określane takimi epitetami, wypierają te klasyczne.

W linii prostej Defender niewątpliwie jest następcą pierwszego modelu z 1948 roku. Auto jest wynikiem ewolucji konstrukcji użytkowej terenówki w prawdziwie brytyjskim stylu. I choć nazwę Defender otrzymał po kilku latach produkcji, jego konstrukcyjny rdzeń wywodzi się z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych XX wieku.

Amerykańska firma ICON skusiła się na prace warsztatowe nad brytyjczykiem. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie wprowadzono zbyt wielu zmian. Ale to pozorne wrażenie. Angielski charakter auta został mocno zredukowany, a to głównie za sprawą zmiany źródła napędu. Standardową jednostkę zastąpił motor GM o słusznej pojemności 6,2 l.

Podmianki

Pod maską Defendera znalazła się prawdziwie amerykańska jednostka. I to nie byle jaka. Jest to silnik General Motors z serii LS3, znany między innymi z Chevroleta Corvetty. Moc równa 430 KM i moment obrotowy wynoszący 575 Nm – takie wartości to coś nowego dla Defendera. Amerykanie wprowadzili nową jakość. Teraz pojazd napędzany jest przez benzynową jednostkę V8 z dwoma zaworami na każdy cylinder. Blok silnika i głowica zostały wykonane ze stopu aluminium. Jednostka napędowa pozwala konkurować z takimi graczami jak na przykład Porsche Cayenne.

Zabawa pod maską nie ograniczyła się tylko do zmiany silnika. Fabryczną, manualną skrzynię biegów zastąpiono 4-stopniowym automatem (w końcu to amerykański projekt) GM Supermatic 4L85E. Nie zapomniano również o skrzyni rozdzielczej – ten element również zmodyfikowano.

Układ hamulcowy został wspomożony przez nowe tarcze hamulcowe Aldon. Defender dostał także moduł wspomagania hamulca Wilwood Master. Trudno się dziwić. Z takim silnikiem trzeba już trochę inaczej podejść do kwestii wytracania prędkości.

W obszarze podwoziowym postawiono na ogumienie BFGoodrich All-Terrain T/A 285/65 R18. Wybór wydaje się optymalny.

Modyfikacje

Na początku realizacji projektu Land Rover Defender trafił do warsztatu ICON. Tam został rozebrany na czynniki pierwsze. Nadwozie zdjęto z ramy. To samo stało się z silnikiem i skrzynią biegów. Standardowe elementy zawieszenie także musiały opuścić swojego dotychczasowego „nosiciela”.
Następnie rama została „okraszona” o nowy silnik i przekładnię. Zawieszenie zmieniło swój kolor na niebiesko-żółty – Bilstein okazał się bardzo dobrym wyborem.

Nadwozie zostało pieczołowicie odnowione. Każdy, nawet najmniejszy zawias został wymieniony. Zadbano o wszystkie detale. Cel był tylko jeden – doprowadzić auto do stanu salonowego. Albo nawet lepszego. Cała deska rozdzielcza została zdemontowana. Zastąpiono ją nową, ze wstawkami ze stopu aluminium. Drzwi także zostały poddane renowacji. Nowe obicia uzupełniają polimerowe klamki i korbki do otwierania szyb. Takich szczegółów jest dużo więcej. Widać, że ekipa ICON-a „dopieściła” Defendera. Nie zabrakło stylowych metalowych nakładek na pedały hamulca i gazu (pedału sprzęgła brak).

Pod maską również mamy piękny widok. Oprócz samej V-ósemki GM, znowu widać, że detale nie zostały pominięte. Wśród nich są teleskopowe wsporniki maski.

Tylną część kabiny przeprojektowano. Fabrycznie z tym Defenderze dwa siedziska umieszczono prostopadle do przednich foteli. Ten schemat postanowiono zmienić. Standardowe siedzenia usunięto, na ich miejsce weszły dwa nowe, klasycznie ustawione przodem do kierunku jazdy. Wygospodarowano trochę miejsca na bagażnik.

Wyposażenie

Wiele elementów wnętrza i nadwozia zostało zaprojektowanych w aplikacji CAD i następnie wyciętych laserowo (materiały to zarówno metal, jak i polimery). Wspomniane siedziska (przedni oraz tylne) to również produkcja ICON-a. Oprócz wykończenia przyłożono dużą wagę do instalacji porządnego sprzętu audio. Dzięki temu uszy pieści system Alpine CDE-HD148bt wraz z wysokiej jakości głośnikami. Wnętrze zostało akustycznie wytłumione – w standardowym Defenderze trudno byłoby usłyszeć czysty dźwięk. Podłoga, drzwi, dach i ściana grodziowa pomiędzy kabiną i maską zostały wyłożone matą wygłuszającą Dynamat.

W kufrze ICON postanowił umieścić klatkę dla psa, którą można – w razie potrzeby – szybko zdemontować.

Oświetlenie zewnętrzne zostało zdominowane przez wydajne i długowieczne lampy diodowe.
Nadwozie pomalowano na srebrny kolor pochodzący z palety… Ferrari. No cóż – po wymianie silnika Defender rzeczywiście aspiruje do miana sportowego bolidu.

Na karoserii widać wiele nowych elementów. Przedni grill, wnęki na światła, obudowy lusterek zewnętrznych, wloty powietrza, zderzaki, klamki zewnętrzne, orurowanie, drabinka – to wszytko wyroby ekipy ICON.

Terenowy charakter pojazdu został w pełni zachowany, a nawet uwydatniony. Nie mogło zabraknąć wyciągarki. W tym przypadku padło na firmę Warn. Lina syntetyczna to produkcja Vikinga. Dodatkowe oświetlenie dostarczył Vision-X (LED).

Podsumowanie

Cała realizacja projektu została wykonana ze smakiem. Jedynie potężna jednostka napędowa może wydawać się lekką fanaberią. Reszta czynności to pieczołowity kunszt. Prowadzenie auta w niczym nie przypomina jazdy standardowym Land Roverem. Wzrosły osiągi i parametry terenowe. Środek – pomimo dość inwazyjnej przeróbki – zachował swój pierwotny charakter. LR Defender ICON to idealne auto wyprawowe, które nie będzie bało się także autostradowych przelotów.

Biorąc pod uwagę duże prawdopodobieństwo zakończenia seryjnej produkcji Land Rovera Defendera, na uwagę zasługuje fakt, że ktoś w taki sposób dba o legendę. Po zakończeniu produkcji modelu można się spodziewać jego montażu jeszcze w kilku miejscach na świecie. Będzie to (jeśli w ogóle) produkcja małoseryjna, wspomagająca lokalne rynki.

Autor: Aleksander Goliat
Zdjęcia: ICON

...a może to też Cię zainteresuje: