OFF-ROAD PL MAGAZYN 4x4 | CHALLENGE&INDEPENDENCE
Search
Logo OFF-ROAD.PL magazyn 4x4

Transsyberia 2008

Umarł król. Niech żyje król

Od Rajdu Transsyberia minęło już nieco czasu. Minął tym samym okres, w którym relacjonowało się na bieżąco postępy poszczególnych załóg, a największe emocje wzbudzało to, kto przyjedzie który, a komu spali się samochód. Rajd można było śledzić w Internecie, codzienne relacje dawały świetny obraz wydarzeń, mających miejsce w Syberii i w Mongolii. Przed nami spokojna analiza i chwili refleksji i to w doborowym towarzystwie. Na podróż na mongolskie stepy zabierze nas polska załoga, która zajęła dziewiąte miejsce w rajdzie – Robert Szustkowski i Jarek Kazberuk.

Zazwyczaj nasze teksty poświęcone rajdom polegają na analizie każdego zdarzenia w terenie. Krok po kroku staramy się uchwycić najciekawsze wydarzenia rajdu, nie zapominając o zwycięzcach i zwracając szczególną uwagę na startujących Polaków. Tym razem będzie inaczej. Będzie inaczej, bo rajd Transsyberia przynosi ważniejsze pytania od tych, kto był pierwszy. Oczywiście nie omieszkamy wspomnieć o zwycięzcach, ale jest szansa, że tak naprawdę maraton ten został wygrany przez kogoś zupełnie innego, niż wynikałoby to z tabeli wyników.

Porsche Cayenne to samochód, który powszechnie kojarzy się z lansowaniem się na drodze. Gdy mówimy Cayenne, myślimy o komforcie i wysokim standardzie, ale do głowy nie przychodzi nam analizowanie właściwości terenowych tego pojazdu czy jego przystosowania go do startowania w prawdziwych rajdach terenowych. Co więc można było pomyśleć o rajdzie, w którym głównym startującym samochodem jest właśnie popularna „Kajenka” ?

Rajd okazał się wielkim triumfem Porsche. Tylko jeden samochód w pierwszej dziesiątce nie nosił plakietki Cayenne S Transsyberia. Jedynymi, którzy weszli do tego zacnego grona innym pojazdem byli Uta Baier i Mario Steinbring z Niemiec jadący Toyotą HZJ 80.

Ale organizatorzy Transsyberii zrobili więcej, żeby przed startem nie traktować ich za poważnie. Skierowali swoją ofertę do amatorów – zawodników, którzy nie mają licencji rajdowych, za to mają dostatecznie dużo pieniędzy, żeby dostosować swoje samochody do dość wyśrubowanych wymagań technicznych. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Przed wyjazdem zawodników na Transsyberię mało kto w Polsce traktował jako coś godnego prawdziwej uwagi

OFF-ROAD PL Magazyn 4×4 objął patronat nad przygotowaniem polskich załóg do startu w Transsyberii. Z bliska przyglądaliśmy się testom terenowym przygotowywanych samochodów, odwiedzaliśmy je w warsztacie STT Racing, sprawdzaliśmy, jak Polacy będą przystosowani do stawienia czoła trudom Syberii i Mongolii. Kolejne etapy przygotowań i kolejne samochody opisywaliśmy w numerach 93 (5 2008) i 95 (7 2008) OFF-ROAD PL Magazynu 4×4.

A potem wszystko zaczęło się zmieniać. Na starcie pojawili się doświadczeni dakarowcy, mistrzowie jazdy terenowej, gotowi zmierzyć się z postawionym przed nimi wyzwaniem. Pojawili się w nieraz genialnie wyposażonych i przystosowanych rajdówkach. Tym, którzy lekceważyli rajd, miny już powoli zaczynały rzednąć. A to był dopiero początek. Najlepsi w świetnych samochodach pojechali na trasę, która okazała się tak daleka od wyobrażenia rajdu do amatorów, jak to tylko możliwe. Każdy kolejny odcinek przysparzał kolejnych trudności, których bez odpowiedniego doświadczenia, wiedzy i umiejętności nie sposób było przezwyciężyć. I nie każdemu udało się dojechać do mety.

Do mety rajdu Transsyberia nie udało się dojechać załodze Diverse Extreme Team – Łukasz Komornicki – Rafał Marton. Na drugim etapie rajdu po dobrym starcie silnik w ich Cayenne przegrał z ciężkimi warunkami terenowymi i wymusił na Polakach powrót do domu.

Tym większym sukcesem jawi się wynik załogi Szustkowski-Kazberuk, którzy w klasyfikacji generalnej zajęli dziewiąte miejsce , nawiązując parokrotnie walkę ze ścisłą czołówką.

1. Christian Lavieille – Francja, Francois Borsotto – Francja (Porsche Cayenne S Transsyberia). Team France. Czas: 27:13:27.
2. Pau Soler – Hiszpania, Laia Peinado – Hiszpania (Porsche Cayenne S Transsyberia). Team Iberica. Czas: 29:28:53.
3. Armin Schwarz – Niemcy, Andreas Schulz – Niemcy (Porsche Cayenne S Transsyberia). Team Porsche Germany 1. Czas: 29:34:42.

9. Robert Szustkowski – Polska, Jarosław Kazberuk – Polska (Porsche Cayenne S). STT Racing/Porsche Poland 2. Czas: 40:33:01.

Na długich, mongolskich odcinkach udało im się dwa razy zająć czwarte miejsce, zaś ostatni odcinek skończyli na trzeciej pozycji.

Rajd okazał się być prawdziwym, morderczym maratonem, jakiego w poprzednim sezonie bardzo brakowało. Odwołanie Dakaru  sprawiło, że żądza wielkich wyścigów cross country była niezaspokojona i właśnie w kontekście Dakaru trzeba chyba rozpatrywać wszystkie pozytywne zaskoczenia, jakich dostarczyła nam Transsyberia.

Dakar 2008 został odwołany w ostatniej chwili. Oficjalnym powodem wycofania się z przeprowadzenia imprezy było duże zagrożenie terrorystyczne. Po tym wydarzeniu organizatorzy zdecydowali, że Afryka jest zbyt niebezpieczna i postanowili przenieść imprezę w inne miejsce. W 2009 roku najsłynniejszy rajd-maraton ma odbyć się w Chile i w Argentynie.

Podczas gdy organizatorzy najbardziej znanego maratonu na świecie próbują o przenosić i reanimować, na wschodzie wyrasta im bardzo poważna konkurencja. Oczywiście największe zespołu rajdowe wciąż trzymają się marki Dakar, ale kto wie jak będzie za parę lat? Jeśli impreza w Syberii i Mongolii dalej rozwijać się będzie w tym kierunku, marka rajdu będzie z każdym rokiem oraz cenniejsza. Dakar zaś po przeniesieniu go z Afryki już na starcie traci. W tym roku wszyscy pojadą tam nijako z ciekawości, ale najmniejsza wpadka organizatorów będzie grała na korzyść Transsyberii. Kto, wie – może już w ciągu najbliższych paru lat będzie można krzyknąć – Umarł król. Niech żyje król!

 

OFF-ROAD PL: Wydawało się, że Rajd Transsyberia będzie rajdem raczej łatwym, a okazało się coś zupełnie innego.

Jarek Kazberuk: Nie ma rajdów łatwych trwających dłużej niż tydzień. Wszędzie tam, gdzie w pojawia się element ścigania w trudnych warunkach terenowych (a takie zawsze gwarantuje Syberia i Mongolia) każdy następny dzień walki „fatyguje” sprzęt i załogę wprost proporcjonalnie. Po Rajdzie Transsyberia organizowanym przed laty przez Romka Koperskiego pozostała tylko jego nazwa. W chwili obecnej jest to impreza, która śmiało mogłaby pretendować do rangi jednej z eliminacji Pucharu Świata Cross Country. Rajd miał zdecydowanie dwie odsłony. Część syberyjską, z koszmarnie długimi dojazdówkami i krótkimi odcinkami specjalnymi w tajdze, które po dwutygodniowych opadach przerodziły się w błotno-wodne piekło i część mongolską, przypominającą do złudzenia odcinki znane mi z Dakaru…szybkie, długie, po bardzo zróżnicowanym terenie.

 

ORPL: Oferta rajdu skierowana jest w zasadzie do amatorów, jednak na starcie nie zabrakło zawodowców.

J.K.: Zadziwia fakt, że przy wszystkich obwarowaniach przedstartowych, dotyczących warunków bezpieczeństwa auta rajdowego – klatki, systemy gaśnicze, systemy ratownicze, a także załogi – kaski, kombinezony, badania, organizator nie wymagał od uczestników licencji rajdowych. Życie dopisało scenariusz samo – w ponad 80% załóg, które stanęły na starcie Rajdu składały się z doświadczonych, znanych kierowców rajdowych, od lat posiadających licencje. Wielokrotnie pokonany Dakar, tytuły w Mistrzostwach Świata, Mistrzostwach Kraju…to tylko niektóre zasługi poszczególnych zawodników zmagających się z tegoroczną Transsyberią. Z wielką satysfakcją staje się do rywalizacji w tak zacnym gronie.

 

ORPL: Jaka jest specyfika Transsyberii w porównaniu do innych rajdów, w których brałeś udział?

J.K.: Rajd, tak jak wspomniałem, można podzielić na dwie części – pierwsza – syberyjska (OS-y do 100 km), zbliżona do naszych RMPST-ów z elementem „przeprawówki” – tam to używaliśmy wyciągarek i innego osprzętu „do walki z terenem”, a także druga – mongolska – bardzo szybka, oferująca wycieńczające odcinki do 500 km w górzystym, bardzo wymagającym nawigacyjnie terenie. Warto nadmienić, że z powodu bardzo trudnej nawigacji (Mongolia w górach przypomina trochę topografię zbliżoną do Afganistanu), oprócz tradycyjnych narzędzi, tj. GPS-u, roadbooku, mapy i haldy, aby trafić w odpowiednią dolinę, używaliśmy na stałe zamontowanych „pancernych” komputerów, posiadających mapy satelitarne terenu w 3D! Pomimo tego w przypadku kilku załóg nie obeszło się bez dramatycznych pomyłek, powodujących wielogodzinne błądzenie w dzikich górach Ałtaj.

 

ORPL: Jakie były największe problemy napotkane podczas startu?

J.K.: Najwięcej problemów sprawiał nam Cayenne w pierwszej części rajdu, za sprawą przegrzewającego się silnika. Powodem tej przypadłości były problemy z chłodzeniem. Ogromna ilość błota napotkana w syberyjskiej tajdze zalepiała chłodnice wszystkich trzydziestu (tyle walczyło w stawce) Porsche’aków, tworząc na nich skuteczną izolację. Chcąc uchować naszą rajdówkę, zatrzymywaliśmy się, a w sytuacjach podbramkowych odwiedzaliśmy napotkane po drodze wsie, podjeżdżając bezpośrednio pod studnie – tam przy pomocy lokalnej ludności i kilku wiader wody udawało nam się przemyć i schładzać radiator. Z tym problemem nasz serwis poradził sobie już na trzecim OS-ie,jako jeden z pierwszych – instalując bardziej wydajne dodatkowe wentylatory. Z powodu przegrzewania się silnika jeden z samochodów spłonął, a rajd wcześniej musiało zakończyć kilka innych załóg.

 

ORPL: Opowiedz nam o urokach Mongolii.

J.K.: Mongolia zrobiła na mnie przeogromne wrażenie, jak żaden inny kraj ostatnio odwiedzany. Przestrzeń i bezmiar po horyzont jest w stanie uleczyć duszę każdego człowieka przybywającego ze świata bardziej zakręconego. Prostota życia i bezinteresowna chęć niesienia pomocy przez ludzi gór Ałtaj, stepów mongolskich czy pustyni Gobi zmusza do refleksji… Stada dzikich koni, jaków czy tez szlachetnych ptaków drapieżnych, krążących zawsze nad głową to obraz, który trudno zapomnieć. Po przekroczeniu granicy, w pierwszym obozie na terenie Mongolii zakupiliśmy piękną tradycyjna jurtę (namiot-dom używany przez Mongołów), w której od tej pory – co drugi dzień mogliśmy, zamieszkać. Zakup miał zakontraktowany przewóz – jeżdżący odtąd za nami Kamaz, i rozłożenie budowli w miarę możliwości czasowo-transportowych. Mongolia jest piękna aż dech zapiera…i chociaż zwiedzana w sposób ekspresowy (zza okna auta rajdowego), prowokuje do tego, aby zadeklarować, już dziś chęć powrotu na rajd w roku przyszłym.

Muszę jeszcze dodać, że nie byłoby mowy o mecie i dobrym wyniku, gdyby nie świetnie przygotowana przez firmę Leszka Kuzaja – STT Racing rajdówka. Trzeba zaznaczyć, że nawet mechanicy z zespołu fabrycznego Porsche „cmokali” zachwycając się niektórymi rozwiązaniami, zastosowanymi w naszym Cayenne. Ponadto bardzo dobrze zorganizowany zespół serwisowy, jadący dakarowym Manem, to także zasługa STT. Mechanicy – Janek, Paweł i Ladia, nie pozwolili nam nawet przez chwilę pomysleć, że samochód nie stanie do walki na kolejnym odcinku.

autor: Grzegorz Kramar, zdjęcia: Jarek Kazberuk, Transsyberia

Artykuł z Off-Road PL numer 98 z 2008 roku

...a może to też Cię zainteresuje: