OFF-ROAD PL MAGAZYN 4x4 | CHALLENGE&INDEPENDENCE
Search
Logo OFF-ROAD.PL magazyn 4x4

Parę dni w Indyjskim Tybecie. Wyprawa na dach świata.

Kaszmir

Wąska droga do Kaszmiru poprowadzi przez malowniczą i bardzo głęboką doliną. Kiedy uświadamiamy sobie, że tędy przewozi się całe zaopatrzenie dla kilku milionów ludzi zamieszkujących Srinagar i okolice, nie dziwi w ogóle niemożebny ruch oraz kawalkady ciężarówek, mijających się na centymetry nad przepaściami. Po długiej jeździe przekraczamy granicę z Kaszmirem. Przejeżdżamy przez ufortyfikowany tunel Jawahal, będącym niejako bramą do tego regionu. Sam Srinagar jest olbrzymim miastem, w którym współmieszkają ze sobą muzułmanie i hinduiści, miastem będącym niegdyś oddzielnym księstwem, które nigdy de facto nie było pod panowaniem brytyjskim – zawsze Radżowie Kaszmiru prowadzili niezależną politykę i udawało im się cały czas utrzymywać w miarę niezależny status. Zwiedzamy XI-wieczne meczety, X-wieczne świątynie hindu, pełne kwiatów ogrody i pałace Radży. Mieszkamy, jakżeby inaczej, na uroczym houseboacie, na czyściutkim (co nie jest w Indiach normą) jezierze Dal. Tutaj kończy się dla nas czysta turystyka – zaczyna się trudniejsza wyprawa. Droga do Ladakhu nie zawsze jest utwardzana i często nieprzejezdna przez zawały. Zaraz za Srinagarem wjeżdżamy powoli pod górę aż do Sonamarg, gdzie droga nagle wspina się aż na przełęcz Zojla (3 578 m n.p.m.). Tutaj praktycznie zamiera ruch samochodowy, bowiem poza długimi kolumnami wojskowych ciężarówek, większość podróżujących zatrzymuje się w świętym dla hinduistów miejscu jakim jest Amarnath, jaskinia położona na wysokości 3 888 m n.p.m., w której zgodnie z fazami księżyca rośnie i maleje wielki lodowy śiwalingam (stalagmit). Hinduskie yatry (pielgrzymki) do tego miejsca odbywają się od 5 000 lat. Za przełęczą Zoila zaczyna się Tybet.

Ladakh – dach świata

Wjazd do tej tajemniczej krainy jest mocny. Po krótkiej drodze i zjeździe serpentynami otwiera nam się widok na przepiękną gonpę (świątynię) Lamayuru. Wypisz-wymaluj, dokładnie taka sama jakich jest wiele w Tybecie. Ladakh jest jedyną prowincją dawnego Państwa Tybetańskiego, która nie leży w granicach Chin. I dzięki temu buddyzm tybetański zachował się tutaj w niezmienionej formie od tysiącleci. Chodzimy po glinianych gzymsach, obracamy wiekowe młynki modlitewne, oglądamy manuskrypty z rozważaniami filozoficznymi Tybetańczyków, rozmawiamy z lamami. Przekraczając przełęcz, w wieloetnicznych Indiach poznajemy kolejną, bardzo starą i wyrazistą kulturę.

Nasza droga biegnie dalej do Leh, wzdłuż Indusu. Po drodze mijamy Drass i zatrzymujemy się na nocleg w Kargil, mieście będącym świadkiem ostatniej małej wojenki między Indiami i Pakistanem. Następnie przekraczamy kolejne przełęcze mające już nawet koło 4 500 m n.p.m., podziwiamy czorteny (tybetańskie stupy czyli budowle sakralne), torany (bramy do stup), gonpy i pałace. I aklimatyzujemy się na wysokości. Mimo że poruszamy się samochodami, wysokość daje nam się we znaki już teraz. A co dopiero będzie na Khardung La? Do Leh docieramy wieczorem i wybieramy się na zwiedzanie miasta. Mimo że stanowi ono mekkę dla trekkingowców z całego świata, zachowało jeszcze charakter prowincjonalnego, himalajskiego miasteczka, gdzie miejscowi sprzedają z chodnika warzywa, funkcjonują lokalne bazarki, a życie nie kręci się wokół tysięcy białych turystów. Czas na wysokie góry. Jedziemy na najwyższą dostępna samochodem przełęcz w Indiach czyli Khardung La. Według GPS-a właśnie przekraczamy 5 640 m n.p.m. Mamy przepiękną pogodę i widok na K-2, Gasherbrum I i II oraz Nanga Parbat, co uświadamia nam, gdzie właściwie jesteśmy…. Zjeżdżamy na dół do Nubra Valley. Jest to przepiękna zielona dolina w środku Himalajów. Jedziemy zobaczyć najprawdziwsze piaskowe wydmy w Hunder, które nie wiadomo, skąd się tam znalazły, kilka gonp z najpiękniejszą Diskit Gonpą na czele, wielki posąg Jampa Buddy i zagubione wioski, w których od 600 lat ludzie mówią w zupełnie innym języku niż w Leh.

Wracamy do Doliny Indusu znów przekraczając Khardung La. Mamy w planie jeszcze wizytę w kilku świątyniach takich jak Hemis, Chamba, Jo Khang i Sankar, a dalej prawie 500-kilometrową przeprawę nieutwardzana drogą do Manali. Jest to drugi szlak, którym można dotrzeć latem do Ladakhu – zimą obie drogi są całkowicie zasypane i nieprzejezdne. Wreszcie mamy trochę lekkiego off-roadu, przekraczamy jakieś rzeczki w bród, trochę się kopiemy i wyciągamy z głębokiego piachu przypominającego szarą mąkę. No i cały czas jedziemy na wysokości grubo powyżej 4 500 m n.p.m. Przekraczamy trzy przełęcze powyżej 5 000 m n.p.m. i pomagamy miejscowym z zepsutym samochodem. Po noclegu namiotowym w Sarchu (na wysokości 5 200 m n.p.m.) oraz staniu w długiej kolejce ciężarówek w śniegu i deszczu – pogoda za przełęczą Rotang nagle się zmienia, docieramy do Manali, zimowej „stolicy” Indii. Praktycznie wyprawa dobiegła końca.

Taj Mahal

Dalszy plan to przelot z Kullu do Delhi lokalnym samolotem i dalej pociągiem do Agry, żeby zobaczyć Taj Mahal, jeden z cudów świata. Niestety pogorszenie pogody uniemożliwiło start samolotu z lotniska położonego wzdłuż głębokiej doliny i trzeba było awaryjnie jechać całą noc wynajętym busem do Delhi, co samo w sobie stanowiło ekstremalną przygodę – w indyjskim ruchu ulicznym, po budujących się drogach, wśród ciężarówek i z kierowcą co chwila wciągającym nosem coś na kształt kresek, prosto z rozłożonej gazety. Hinduscy bogowie mieli nas jednak w opiece, więc dotarliśmy do Agry, jako ukoronowanie wyprawy zwiedziliśmy Taj Mahal i spokojnie wróciliśmy do Delhi na nocny samolot. Indie po raz kolejny zachwyciły nas unikalnymi krajobrazami i wrażeniem, że off-road, choć jakże inny niż na pozostałych kontynentach, może być tutaj równie ekscytujący.

Autor: Michał Synowiec, www.globtroter4x4.pl, Zdjęcia: autor

...a może to też Cię zainteresuje: