OFF-ROAD PL MAGAZYN 4x4 | CHALLENGE&INDEPENDENCE
Search
Logo OFF-ROAD.PL magazyn 4x4

Czarnogóra

Magia Durmitoru

Ruszamy na kolejną wyprawę. Tym razem będzie to stosunkowo młody i górzysty europejski kraj – Czarnogóra, która dla każdego podróżnika powinna obowiązkowo znaleźć się na liście typu „must see”.

Jedziemy przez Słowację, Węgry, krótki kawałek Chorwacji, gdzie na noc zatrzymujemy się w Sławońskim Brodzie. Tam też spotykamy Ślązaków – małżeństwo wracające z urlopu w Czarnogórze z wyspy Ada Bojana. Swoją drogą wyspa słynie z sporej ilości wind i kite surferów, oraz wszelakiej maści nudystów. Słowiański Bród to mieścina, gdzie życie okolicznych mieszkańców leniwie toczy się wśród przybyszów z zagranicy. W zdecydowanej większości mieszkańcy zajmują się rybołówstwem. Mieszkają w drewnianych chatach posadowionych na palach wzdłuż brzegów deltowatego ujścia rzeki Buna.

Bośniackie upiory

Kontynuując naszą podróż, z Chorwacji wjeżdżamy do Bośni. Na granicy stoi kilkadziesiąt samochodów. Idzie sprawnie, pogranicznik zagląda do jednej skrzyni wyprawowej, nurkuje też głęboko w ciuchy, ma farta, że to dopiero początek wyprawy! Rozstajemy się z uśmiechami. W Bośni od razu rzucają nam się w oczy pozostałości po niedawnej wojnie domowej. Jedziemy powoli na południe przez Doboj. Tuż przed Sarajewem zatrzymujemy się w mieście Visoko i to nie bez przyczyny. W 2005 roku bośniacki archeolog ogłosił odkrycie zespołu trzech piramid – Słońca, Księżyca oraz Smoka. Są to budowle dużo większe niż te w Egipcie. Jak zawsze przy tego typu obiektach mamy do czynienia z niezwykłą precyzją wykonania. Każda piramida posiada cztery zlokalizowane zgodnie z kierunkami geograficznymi boki, spłaszczony wierzchołek i kompleksy wejściowe na zachodnim i północnym boku. Jest oczywiście wielu sceptyków tego odkrycia, ale jest i wielu entuzjastów, którzy uważają, że piramidy skrywają olbrzymią tajemnicę przeszłości.

Biwak na polanie w głębi Kanionu Tary

Po krótkim zwiedzaniu ruszamy dalej. Tuż za Sarajewem spotykamy trzy szczeniaki i oczywiście, jak zawsze, następuje obowiązkowe ich karmienie i pojenie. Od tego momentu krajobraz zaczyna się powoli zmieniać – robi się górzyście, a droga czasami przechodzi przez wycięte w skałach półki. Najbardziej ekscytujący jest ostatni 20 kilometrowy kawałek drogi Foca – Hum. Dodatkowych emocji dostarczają mijanki z busikami.
W końcu docieramy do granicy. Bez kolejki i żadnych problemów otwiera się szlaban, wjeżdżamy do Czarnogóry przez wąski mostek. Na samej granicy porzucamy „główną drogę” i wjeżdżamy prosto w malowniczy Kanion Tary, który jest najgłębszy w Europie – dochodzący nawet do 1 300 m głębokości. Jedziemy tak około 10 kilometrów, aż docieramy do kempingu Grab. Kemping ten położony jest na zboczu, tuż przy rzece. Na polanie rozbijamy pierwszy biwak, a z szuflady wyjeżdża jedzenie i napoje… i jak to na biwaku bywa tym razem integrują się z nami Austriacy. Noc wita nas zimnem i doskonale rozgwieżdżonym niebem, gwiazdy są dosłownie wszędzie – jesteśmy daleko od miejskich świateł, a powietrze jest bardzo czyste. Pijani od widoków i innych takich… pakujemy się po drabince do namiotu, aby mocno przespać bardzo chłodną noc.

Kanion rzeki Piva. Po spojrzeniu w dół w głowie kręci się od wysokości i zachwycającego piękna

Rafting

Nazajutrz o 11.00 jedziemy na rafting. Zaczyna się od skompletowania pianki, butów, kapoku oraz kasku. Następnie cała nasza dzisiejsza grupa jedzie mocno wysłużonymi samochodami w górę rzeki. Ostatnie kilkaset metrów pokonujemy na piechotę i dochodzimy do kamienistego zakola Tary, gdzie czekają na nas pontony. Nasz sternik przeprowadza krótkie szkolenie i chwilę później odpływamy w kompletnym niezgraniu leniwym nurtem rzeki. Woda jest błękitna, bardzo zimna i ma pełną przeźroczystość. Przez około 4 godziny wiosłujemy, podziwiamy dzikość przyrody i szczyty roztaczające się wysoko ponad naszymi głowami. Pokonujemy wodne kaskady, chwilę odpoczywamy przy wodospadzie wpadającym bezpośrednio do Tary, zapominając o całym otaczającym nas świecie. W końcu docieramy do mostu, którym przedostaliśmy się do Czarnogóry z Bośni i w tym miejscu kończymy rafting. Wrażenia niezapomniane*!

Niski poziom wody pod koniec sierpnia sprawia, że rafting w tym terminie jest raczej przygodą turystyczną. Aby przeżyć coś bardziej ekstremalnego trzeba tu przyjechać w maju, gdy poziom wody jest podobno 4 metry wyższy.

Wracamy na nasz kemping i jemy pyszny czarnogórski obiad – pieczoną baraninę, ziemniaki, zupę, sery, lokalny chleb i fasolę – wszystko bardzo intensywnie doprawione.

Kemping w głębi Kanionu Tary – przygotowania do raftingu

Kaniony

Następnego dnia opuszczamy Grab i kierujemy się na południe, tym razem wzdłuż kanionu rzeki Pivy. Jedziemy asfaltową drogą, położoną na skalnej półce, zostawiając za sobą niezliczoną ilość tuneli. Przed miejscowością Pluzine skręcamy w lewo i pniemy się serpentynami do Narodowego Parku Durmitor. Dojeżdżamy do Kanionu Suszyckiego, który niemal rozdziera na pół tę część Durmitoru. Poruszamy się na wysokości około 1 400 m n.p.m. Widok z góry jest imponujący. Szutrową ścieżką pełną serpentyn zjeżdżamy na sam dół, gdzie naszym oczom ukazuje się niemal sielankowy widok – schronisko, łąka, lasy, ściany kanionu i ciepło. Niestety jezioro na dnie kanionu jest wyschnięte, ale za to odpoczywamy chwilę w schronisku i uświadczamy jazdy na „dzikim mustangu” w drewnianym siodle. Odwdzięczamy się za to zimnym piwem prosto z lodówki. Widoki w pełni rekompensują trzydniową jazdę z Polski. Ruszamy dalej, tym razem w górę kanionu, przeciwległym zboczem, do wsi Crna Gora. Wieś ta jest malowniczo położna na płaskowyżu oddzielonym od reszty świata Kanionem Tary, Kanionem Suszyckim oraz w oddali najwyższymi szczytami Durmitoru. Wieś początkowo wygląda na zupełnie opuszczoną. Dopiero po chwili, gdzieś w oddali dostrzegamy staruszka pędzącego konie, a pod kościołem siedzących czterech mężczyzn. Zatrzymujemy się na końcu drogi, skąd roztacza się widok na całą wieś, kanion i góry, eh…

Wjazd serpentynami w Durmitor (z okolic miasteczka Pluzine)

Durmitoru* ciąg dalszy

W drodze do Zabljaka jedziemy jeszcze kawałek wzdłuż Kanionu Tary. Zatrzymujemy się dopiero obok restauracji z widokiem na najwyższe szczyty Durmitoru. Świeci słońce, jest alpejsko. W knajpce zjadamy wielki obiad za jedyne 25 euro – zupy, pstrągi, desery, kawy. Po posiłku dosłownie wytaczamy się się w stronę Gelendy. Jak się potem okazało była to najlepsza restauracja jaką znaleźliśmy przez nasz cały wyjazd, najlepsza pod każdym względem. W drodze do Zabljaka spotykamy jeszcze lokalesów, którzy częstują nas gigantycznymi kawałami baraniny, zawiniętymi w bułkę, i wielkimi plastrami miodu.

Durmitor to najwyższy masyw gór Dynarskich, położony w północno-wschodniej Czarnogórze pomiędzy kanionami dwóch rzek, Tary i Piva. W 1980 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO.

Zapada noc. Zatrzymujemy się nieopodal Zabljaka na turystycznym kempingu wśród kamperów, motocyklistów oraz backpackersów. Rankiem ruszamy na dłuższy spacer nad pobliskie Crno Jezero. Woda jest bardzo rześka, kąpiemy się i opalamy, mając piękny widok na góry Durmitoru. Po krótkim relaksie opuszczamy Durmitor i jedziemy w kierunku słynnego mostu nad Tarą. Robimy kilka obowiązkowych fotek i ruszamy do miejscowości Plav przez Mojkovac, Matesevo i Andrijevice. Droga jest wąska i bardzo kręta, wymaga dużego skupienia. W Plavie graniczącym z Albanią widać już bardzo wyraźne wpływy muzułmańskie. Nocleg spędzamy na kempingu w otoczeniu gór. Nowością są stada kompletnie zdziczałych psów, które po nocy wyją do księżyca i bardzo czujnie podkradają się pod biwak w poszukiwaniu jedzenia. Ponieważ nasz kemping leży tuż nad jeziorem, odpuszczamy sanitariaty i znów idziemy się kąpać. Rankiem opuszczamy to w sumie mało przyjemne miejsce i jedziemy przez Podgoricę w kierunku Jeziora Szkoderskieo. Okrążamy je od południowej strony i docieramy do kempingu nieopodal miasta Ulcinj. Cała dzisiejsza droga składała się z setek wąskich zakrętów, zjazdów, podjazdów, wsi. Każde 30 kilometrów w linii prostej po górach pokonujemy przez godzinę. Przepaści i mijanki na wąskich ścieżkach to cały urok podróżowania przez Czarnogórę, wyjątkiem są nieliczne drogi główne.

Restauracja w Durmitorze – prawdziwa bałkańska uczta

Do lekarza

Ranek wita nas oboje silnym zatruciem żołądkowym i wysoką temperaturą. W pełnym słońcu ledwo pakuje biwak i jedziemy do miasta w poszukiwaniu szpitala. Trafiamy na młodego lekarza, który spokojnie po angielsku tłumaczy nam o co chodzi. Na leżance dostajemy po kroplówce i na odchodne recepty, za co płacimy jedyne 20 euro. Jeszcze apteka, sole mineralne, dużo wody i wracamy do żywych. Następnego dnia jest już w porządku. Ruszamy dalej wybrzeżem na północ przez Bar, Petrovac, Sveti Stefan, Budve i Cetinje dojeżdżamy do Kotoru, gdzie zwiedzamy średniowieczne miasto. Rano opalamy się i kąpiemy w zatoce, woda jest ciepła i wcale nie chce nam się stąd ruszać. W południe w miejscowości Lepetane, przedostajemy się promem za 4,50 euro na drugą stronę Zatoki Kotorskiej. Stąd (przez Herceg Novi) dzielą nas już dosłownie kilometry od granicy z Chorwacją. Dziś żegnamy się z Montenegro i ruszamy wybrzeżem Adriatyku na północ.

Będąc w Czarnogórze nie sposób ominąć Kotor. Do miasta-twierdzy prowadzi brama

Chorwacja

Jadąc przez Chorwację, w której zabawiliśmy kilka dni, zwiedzamy jeszcze Cavtat, Dubrovnik, Makarską, przejeżdżamy przez Split i już autostradą dojeżdżamy do Wodospadów Krka. Przejeżdżamy też przez wyspy Pag i Rab, odwiedzamy osierocone niedźwiedzie w schronisku we wsi Kuterevo i na koniec w deszczu odwiedzamy jeszcze Park Narodowy Jezior Plitwickich. Wracamy przez Zagrzeb, Budapeszt, Chyżne i przez kolejne 2 dni odświeżamy górski klimat w Zakopanem. W sumie przez 2 tygodnie zrobiliśmy 4 500 kilometrów. Chorwackie wybrzeże jest bardzo ładne, ale każda nawet najmniejsza zatoczka jest kompletnie zatłoczona ludźmi i nie ma szans na relaks – chce się z powrotem w góry i rzeki czarnogórkiego Durmitoru.

Więcej zdjęć z wyjazdu można obejrzeć na naszej klubowej stronie www.gklub.pl

Kemping Safari Beach. Z dachowego namiotu rozciągał się widok na plażę i Adriatyk

Widok na Kotor – portowe miasteczko nad Zatoką Kotorską. W oddali teren o cechach norweskich fiordów

Wodospady Krka na terenie Parku Narodowego Krka w Chorwacji

NIEZBĘDNIK PODRÓŻNIKA

CEL PODRÓŻY

Czarnogóra

ODLEGŁOŚĆ W LINI PROSTEJ

Warszawa – Czarnogóra to ok. 1 400 km (wjeżdżając od strony Bośni)

DOKUMENTY (WIZY, UBEZPIECZENIA)

paszport, ubezpieczenie OC pojazdu + zielona karta

PŁATNE DROGI

winiety obowiązują na Węgrzech i Słowacji. Można je kupić na granicy bądź na stacjach benzynowych, w zależności od kraju. Podróżowanie przez Bośnię i Czarnogórę nie wymaga żadnych opłat, ale szczególnie w Bośni trzeba uważać na liczne kontrole prędkości. Drogi są raczej słabo oznakowane. W Chorwacji płacimy tradycyjnie za przejechanie odcinka autostrady

WALUTA

1 euro – ok. 4,19 zł

KONSULAT

Ambasada RP, Kozaračka 79, 81000 Podgorica

ZALECENIA MEDYCZNE

brak

WARUNKI ATMOSFERYCZNE

cały obszar Czarnogóry leży w strefie klimatu podzwrotnikowego, przy czym w głębi lądu występuje jego górska, chłodniejsza odmiana, a w strefie nadbrzeżnej typ śródziemnomorski

PALIWO

1,24 euro/litr ON, łącznie przejechaliśmy około 4,5 tys. kilometrów za niecałe 3 tys. zł

WODA (DOSTĘPNOŚĆ I CENA)

woda z kranu nadaje się do picia po przegotowaniu. Zaleca się jednak spożywać wodę butelkowaną. Butelka 1,5 l to koszt około 0,50 euro

KOSZT LOKALNEGO POSIŁKU

10 – 20 euro. Trzeba uważać i wybierać restauracje z wyczuciem, ponieważ można wtopić. Z pewnością warto odwiedzić restaurację Momcilov Grad w Durmitorze i spróbować czegoś śródziemnomorskiego w Kotorze

NOCLEGI

dostępne bez ograniczeń „na dziko”, na kempingach, w pokojach, apartamentach, pensjonatach i hotelach

DODATKOWE INFORMACJE

mimo, że w Czarnogórze oficjalną walutą jest euro, to kraj ten nie należy do Unii Europejskiej. Trzeba pamiętać o zielonej karcie i paszporcie. Mieszkańcy są przyjaźnie nastawieni do turystów. Przejeżdżając przez winnice warto zaopatrzyć się w kilka butelek czegoś dobrego. W południowej części Czarnogóry (graniczącej z Albanią) widać wyraźne wpływy kultury muzułmańskiej

autor: Marek Rzeszotek, Zdjęcia: autor

Artykuł archiwalny z numeru 5/2014

...a może to też Cię zainteresuje:

Dakar 2020: Tańczący w wydmami

13 stycznia 2020 Pod nieobecność motocyklistów (etap odwołany dla uczczenia pamięci zmarłego Paulo Gonçalvesa), w poniedziałek trasę przecierali kierowcy samochodów

Czytaj dalej >>