OFF-ROAD PL MAGAZYN 4x4 | CHALLENGE&INDEPENDENCE
Search
Logo OFF-ROAD.PL magazyn 4x4

Deportowani z serca Azji. Azja Centralna

Dream it, wish it, do it! Tak brzmiało hasło przewodnie Central Asia 2014. Mimo nawałnicy przeciwności postawiliśmy wszystko na jedną kartę i wyruszyliśmy w 2-miesięczną podróż do serca Azji.

Przeciwności losu

Nazywamy się Grupa Wschodu, bo od paru lat ciągnie nas w tym kierunku. Niezawodnym Nissanem Patrolem przejechaliśmy Bałkany i Zakaukazie. Azja Centralna była kolejną białą plamą na naszej off-roadowej mapie. Aby nieco zmniejszyć koszty i poprawić bezpieczeństwo, planowaliśmy zebrać większą ekipę. Jednak grupa entuzjastów przygód kilkukrotnie składała się, a następnie rozsypywała. Nie każdy może pozwolić sobie na 2-miesięczny urlop. Podjęliśmy desperacką decyzję – jedziemy w trójkę (Marcin i Dominika Kozłowscy oraz Krzysztof Brydniak) jednym autem.
Miesiąc przed datą wyjazdu rozłożyliśmy Patrola na części pierwsze i wykonaliśmy niezbędne prace konserwacyjne – począwszy od piaskowania ramy, poprzez zmiany w zawieszeniu, hamulcach, na montażu klimatyzacji i webasto kończąc. Walczyliśmy z czasem załatwiając po kolei potrzebne wizy (rosyjską, kazachską, uzbecką i tadżycką, na białoruską brakło nam już czasu). 8 lipca 2014 r. w nocy odłożyliśmy narzędzia, spakowaliśmy się i nad ranem wyruszyliśmy do Warszawy błagać konsula o wydanie wizy, której przy pierwszym podejściu nam odmówił. Czuliśmy, że żyjemy! Ahoj przygodo!

Trasa

Przejechaliśmy łącznie niemal 18 000 km przemierzając Ukrainę, Rosję, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgistan, Łotwę i Litwę. Dotarliśmy aż pod granicę Afganistanu i Chin. Nasza trasa częściowo pokrywała się z Jedwabnym Szlakiem, łączącym przed laty Wschód z Zachodem i będącym przyczynkiem do wymiany cennych towarów, ale także idei i nowych wynalazków. Wszechobecne wielbłądy pomagały nam poczuć, że wreszcie zaczęła się nasza azjatycka przygoda. Dromadery (jednogarbne) i baktriany (dwugarbne) to kwintesencja Jedwabnego Szlaku.
Kazachstan jest miejscem wymarzonym dla osób kochających przestrzenie i bezdroża. To 9. co do wielkości kraj świata. Można tu przemierzać setki kilometrów, nie napotykając żadnych zabudowań, nawet stacji [su_tooltip style=”youtube” position=”north” size=”1″ content=”Paliwo w Kazachstanie jest bardzo tanie. Cena za litr to około 2,20 zł. Jednym słowem Kazachstan to istny raj dla terenowców, pod warunkiem, że nie przeszkadza im upał sięgający 45 stopni w cieniu… przy braku cienia.” class=”dymek”]benzynowych*[/su_tooltip] (co akurat przyjemne nie jest).
Paliwo w Kazachstanie jest bardzo tanie. Cena za litr to około 2,20 zł. Jednym słowem Kazachstan to istny raj dla terenowców, pod warunkiem, że nie przeszkadza im upał sięgający 45 stopni w cieniu… przy braku cienia.

Na jednym ze stepów przeżyliśmy zderzenie z naturą, dosłownie i w przenośni. Po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów tranzytem pierwszy raz zjechaliśmy w teren, eksplorując kilkadziesiąt kilometrów prawdziwymi bezdrożami, kierując się na azymut. Wystarczyła chwila nieuwagi i zbytnie zaufanie do płaskiego terenu, by momentalnie wytracić niewielką (całe szczęście) prędkość, trafiając do rowu, przecinającego w poprzek naszą trasę. Żadne z nas nie miało zapiętych pasów. Bagażnik wraz z całą zawartością zawisnął niebezpiecznie nad maską. Warto w tym momencie nadmienić, że to, co się na nim znajdowało ważyło niemało – 90-litrowy zbiornik z wodą, drugie tyle zbiorników z paliwem i koło zapasowe. Moja głowa trafiła w przednią szybę. Efekt – głowa cała, gorzej z szybą. Pojawił się na niej wielki pajączek, który towarzyszył nam przez całą podróż. Co więcej skrzywieniu uległ wahacz oraz drążek kierowniczy, przekrzywiając kierownicę o 90 stopni i zasłaniając zegary. Nie ma się co mazać, a już na pewno nie ma się co poddawać. Otrzepaliśmy się, podreperowaliśmy co się da i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Jedwabne imperium

Uzbekistan jest czołowym producentem jedwabiu na świecie. Każdego roku w okresie wiosennym w Kotlinie Fergańskiej lokalne władze wręczają każdej rodzinie małe pudełeczko z larwami jedwabników, co jest jednoznaczne z wyznaczeniem bardzo odpowiedzialnego zadania – hodowli jedwabników wedle ściśle przestrzeganej procedury, która docelowo ma umocnić pozycję Uzbekistanu jako jedwabnego lidera regionu. Wielodzietne rodziny odstępują większą część swojego domu jedwabnikom i karmią je liśćmi morwy. Kluczowe w procesie hodowli jest niedopuszczenie do wyklucia się ćmy, gdyż prowadzi to do bezpowrotnego przerwania nici. Dlatego w odpowiednim momencie kokony są wrzucane do wrzątku i w takiej postaci przekazywane do fabryk jedwabiu za 2 $ za kilogram.

Ramadan

Nasza podróż zbiegła się z największym islamskim świętem. W tym czasie muzułmanie poszczą – nic nie jedzą ani nie piją od świtu do zmierzchu. Mają ogromną siłę woli. Potrafią ciężko pracować w polu w upale sięgającym 40 stopni i nie napić się ani kropli, gdyż wymaga tego tradycja i wiara. Wieczory zamieniają się w rodzinne biesiadowanie. Wyznawcy islamu mają w sobie niesamowite pokłady gościnności. Dobry muzułmanin przyjmie w swoim domu każdego i ugości go wszystkim co ma, nawet jeśli ma niewiele. Wielokrotnie byliśmy goszczeni przez ludzi, którzy byli autentycznie szczęśliwi, że mogą z nami porozmawiać. Biła od nich ogromna ciekawość świata i szczerość. Mieliśmy okazję poznać kulturę picia herbaty – gość nigdy nie może mieć pustej czarki, dlatego przez te dwa miesiące wypiliśmy jej hektolitry. Nigdy wcześniej i nigdzie indziej zielona herbata nie smakowała mi tak bardzo.
Deportacja w wydaniu uzbeckim
W Uzbekistanie turysta musi spać w licencjonowanych hotelach i – co najważniejsze – mieć na to dowody. Hotele i hostele wydają specjalne registrówki, które zgodnie z prawem administracyjnym należy gromadzić i przedstawić w razie kontroli. My z założenia unikaliśmy jakichkolwiek płatnych noclegów. Nasz Patrol to pojazd samowystarczalny – był podróżną sypialnią i kuchnią. Kilkukrotnie trafialiśmy do uzbeckich domów, ucząc się ich kultury i poznając zwyczaje. W ten sposób chłonęliśmy inny świat. Czuliśmy się nie jak turyści, a jak podróżnicy. Jak łatwo się domyślić registrówek nie mieliśmy, lekceważąc bezduszne przepisy. Niestety nie wyszło nam to na dobre – pewnej nocy skontrolowała nas policja i od słowa do słowa eskortowała kilkadziesiąt kilometrów na posterunek. Zapadła decyzja: deportacja! Pewnie wpadlibyśmy w panikę, gdyby nie fakt, że chwilę wcześniej spotkaliśmy podróżników, którzy z humorem opowiadali o deportacji z Azerbejdżanu. Optymizmem napawała nas też świadomość, że większość Uzbekistanu mieliśmy już za sobą, do granicy zostało nam niespełna 100 km, a w najbliższym czasie i tak nie zamierzaliśmy tutaj wracać. Deportacja z zakazem wjazdu na teren kraju przez 5 lat to wymarzona przygoda, którą będziemy opowiadać wnukom. Policja odstawiła nas do pobliskiej gastienicy, która na 2 dni stała się naszym aresztem. Nie mogliśmy go opuścić na krok, cierpliwie czekając na przygotowanie dokumentów i eskortę na granicę. Zadokowaliśmy na podwórku postsowieckiego ośrodka wczasowego, obok rynsztoku i cierpliwie czekaliśmy na deportację. Najśmieszniejsze było to, że policjanci sami chyba nie wiedzieli jak to się za to zabrać. Tak się złożyło, że w tym czasie członek naszej ekipy świętował urodziny. Niewątpliwie będą niezapomniane. Po dwóch dniach oczekiwania i godzinach spędzonych na komisariacie wyprosiliśmy dokumenty deportacyjne. Do naszego samochodu wsiadł funkcjonariusz oznajmiając, że będzie nas deportował. Ku naszemu rozczarowaniu nie było żadnej zjawiskowej eskorty. Trochę to wyglądało tak, jakbyśmy to my jego deportowali, a nie on nas. Na granicy uzbecko-tadżyckiej wnikliwie sprawdzono nasz samochód, przeglądnięto zawartość telefonów komórkowych, aparatów fotograficznych, laptopa i dokonano rewizji osobistej. Welcome to Tajikistan!

Tadżykistan – na dachu świata

Na Tadżykistan wyczekiwaliśmy z niecierpliwością. Na terenie tego właśnie kraju znajduje się pasmo Pamiru, gdzie zbiegają się szczyty Karakorum, Himalajów, Kunlun, Tien-Szanu i Hindukuszu. Pasmo leży na terenie GBAO (Gornobadachszański Rejon Autonomiczny), będącego swego rodzaju terytorium autonomicznym. Aby tam wjechać, trzeba mieć specjalny permit, który udało nam się wyrobić jeszcze przed wyjazdem w Ambasadzie Tadżykistanu w Berlinie. To region przerzutu narkotyków i ludzi, w którym co jakiś czas dochodzi do zamieszek. Chwilę przed naszym wyjazdem miała tam miejsce strzelanina i region zamknięto był dla obcokrajowców. Całe szczęście sytuacja szybko się uspokoiła.

[su_note note_color=”#01718c” text_color=”#ffffff” radius=”8″]Przez teren GBAO przebiega słynna autostrada pamirska M41, zwana także „Pamir Highway” (pamirski trakt), czyli jedna z najwyżej położonych dróg na świecie, która z autostradą nie ma nic wspólnego. Najwyższa przełęcz Ak Bajtal ma wysokość 4655 m n.p.m. Tam przeżyliśmy naszą pierwszą chorobę wysokościową, każdy w innym momencie i na swój sposób.[/su_note]

 

Niemal 500-kilometrowa podróż przebiegała wzdłuż granicy Afganistanu, doliną Wachanu, gdzie od Tadżykistanu dzieliła nas jedynie rzeka Pjandż o grafitowej barwie. Kolejne kilkadziesiąt kilometrów przemierzaliśmy wzdłuż granicy Chin.

Życie na tych górzystych terenach nie należy do najłatwiejszych. Fatalny stan dróg, brak transportu publicznego, brak wsparcia ze strony rządu, a do tego ciężkie tereny pod uprawy. Wszystkie te czynniki sprawiają, że młodzi ludzie emigrują do Moskwy w poszukiwaniu pracy. Przesyłają pieniądze rodzinie, często prowadząc podwójne życie, niezgodne z surowymi zasadami islamu. Ci, którzy nie decydują się na pracę za granicą najczęściej zajmują się wypasem owiec lub idą do wojska. Kobiety zaś wychowują dzieci i opiekują się domem. Mało która z nich jest wykształcona i zna chociażby język rosyjski.

Ze względu na wspomniany fatalny stan dróg i brak komunikacji publicznej istnieje niepisana zasada zakazu „pustych przebiegów”. Każdy, kto przejeżdża pamirskim traktem ma obowiązek zabrać ze sobą tylu autostopowiczów, ilu tylko się zmieści. Trzeba przyznać, że GBAO to esencja wschodniej życzliwości i gościny. Wielokrotnie byliśmy zapraszani do pasterskich chatek i częstowani owczymi dobrodziejstwami. Ciekawi świata Tadżykowie zasypywali nas pytaniami i opowiadali swoje historie. Przydała się nasza znajomość rosyjskiego jeszcze z czasów szkolnych.

Na zakupy do Afganistanu

W okolicy Ishkashim, na południu GBAO, po stronie afgańskiej w każdą sobotę odbywa się targ. Akurat w czasie naszego pobytu ze względu na zamieszki jarmark był zamknięty. Zaplanowaliśmy więc naszą podróż tak, aby spróbować trafić na bazar w kolejną sobotę. Udało się, targ otwarty! Przekroczyliśmy most łączący Tadżykistan z Afganistanem i trafiliśmy na prawdziwy wschodni targ, na którym wreszcie mogliśmy zaopatrzyć się w pomidory i owoce, których tak bardzo brakowało nam od kilku tygodni. Zrobiliśmy zapasy aromatycznych herbat, które z przyjemnością przywieźliśmy ze Wschodu.

W krainie jurt i koni

Kirgistan, ostatni kraj Serca Azji na naszej podróżniczej mapie, zauroczył nas ogromnymi, soczystymi przestrzeniami. Wreszcie przestała nas męczyć choroba wysokościowa, a trawa zrobiła się zielona. Krajobraz kirgiski pełen jest pasących się koni i jurt pasterzy, którzy sezonowo przenoszą się w wyższe partie gór, zajmując się owcami, kozami i końmi. Jurty zbudowane z filcu pełnią rolę domu.
Kirgizi są zdecydowanie bardziej otwarci na turystów. Znieśli wizy i rozwijają infrastrukturę turystyczną, wykorzystując swoją koczowniczą tradycję. Robią to całkiem nieźle. Turyści mogą przespać się w jurcie, pojeździć konno, postrzelać z łuków, a nawet polować z orłami. Życie w Kirgizji jest stosunkowo tanie. Pożywny obiad można tam zjeść za 7 zł. Ale chyba właśnie przez tą turystykę Kirgizja ustąpiła miejsca w naszych sercach Uzbekistanowi i Tadżykistanowi. Jakoś tak mamy, że to co turystyczne automatycznie jest dla nas mniej atrakcyjne.

Powrót do rzeczywistości

Po dwóch miesiącach pełnych niezapomnianych przeżyć przekroczyliśmy polską granicę. W Ełku zatrzymała nas policja, stwierdzając, że nasza szyba stanowi zagrożenie na drodze. W efekcie odebrano nam dowód rejestracyjny. Nie pomagały tłumaczenia, że w takim stanie przejechała kilkanaście tysięcy kilometrów. Funkcjonariusz przywitał nas w kraju słowami: „Czas wracać do rzeczywistości.”

[su_tabs vertical=”yes”][su_tab title=”CZAS TRWANIA PODRÓŻY”]2 miesiące[/su_tab] [su_tab title=”ODLEGŁOŚĆ”]17 800 km[/su_tab] [su_tab title=”TRASA”]Polska-Ukraina-Rosja-Kazachstan-Uzbekistan-Tadżykistan-Afganistan-Tadżykistan-Chiny-Tadżykistan-Kirgistan-Kazachstan-Rosja-Łotwa-Litwa-Polska[/su_tab] [su_tab title=”PRZEKROCZONE GRANICE”]15[/su_tab] [su_tab title=”ILOŚĆ SPALONEGO PALIWA”]2,5 tys. litrów[/su_tab] [su_tab title=”NAJTAŃSZE PALIWO”]1,95 zł (Kazachstan)[/su_tab] [su_tab title=”NAJWYŻSZA TEMPERATURA”]45 stopni Celsjusza (Kazachstan)[/su_tab] [su_tab title=”NAJNIŻSZA TEMPERATURA”]-2 stopnie Celsjusza (Pamir)[/su_tab] [su_tab title=”NAJWYŻSZY ZDOBYTY SZCZYT”]4655 m n.p.m.[/su_tab][/su_tabs]

Autor: Dominika Kozłowska
Zdjęcia: Grupa Wschodu

...a może to też Cię zainteresuje:

Terenówki GMC

Długa historia Na początku ubiegłego wieku Max Grabowsky założył firmę Rapid Motor Vehicle Company. General Motors, nowy potentat w branży

Czytaj dalej >>
Przygoński na piątkę!

Motocyklista ORLEN Team, Kuba Przygoński zajął piątą pozycję na pierwszej części etapu maratońskiego z argentyńskiej Salty do Uyuni w Boliwii.

Czytaj dalej >>