W listopadzie do naszej redakcji trafił Kawasaki KVF 750 EPS. Było to miłe zaskoczenie, gdyż o tej porze roku nie zawsze mamy okazję pojeździć pojazdem ATV. Pogoda była świetna. Lekki przymrozek osadził się na trawie, wrażeń z jazdy nie brakowało.
Przyzwyczajona do niziutkich quadów sportowych z początku poczułam się przygnieciona gabarytem KVF 750 EPS. Jednak 2 195 mm długości, 1 180 mm szerokości i 1 220 mm wysokości to parametry porównywalne do innych pojazdów użytkowych, chociażby do Yamahy Grizzly 700 EPS. Pierwsze wrażenie ustąpiło szybko, w konfrontacji z niezwykłą wygodą jazdy. Miękka i obszerna kanapa z pewnością sprawdza się podczas dłuższych wypadów w teren.
Z zewnątrz
Kawasaki jest bardzo przyjemny dla oka. Linie są zaokrąglone, płynne i proporcjonalne. Nie ma tu elementów, które wprowadzały by jakąś dysharmonię. Przedni i tylny bagażnik wpasowują się w zamysł całości. Przedni bagażnik wykonany jest w troszkę inny sposób – grubsze orurowanie z specjalnymi elementami ma ułatwiać mocowanie bagażu. Ponadto w różnych zakamarkach pochowane są liczne schowki na dokumenty i podręczne rzeczy.
Na wyświetlaczu znajdziemy wszystkie niezbędne informacje i wskaźniki – prędkościomierz, licznik dystansu, licznik dziennego przebiegu, wskaźnik poziomu paliwa i temperatury, jak również wskaźniki: biegu neutralnego, wstecznego oraz trybu napędu (2WD/4WD). Po lewej stronie kierownicy znajduje się klamra hamulca tylnego, może on być obsługiwany za pomocą tego uchwytu lub nożnego pedału. Na szczególną uwagę zasługuje żółty cyngiel, umiejscowiony za hamulcem. Aktywuje on blokadę przedniego mechanizmu różnicowego – coś dla fanów ekstremalnego terenu.
Przy kierownicy zamontowano owiewki, które wyglądają na dość solidne. Na przedłużeniu owiewek znajdują się mikroskopijne lusterka – które służą jedynie orientacyjnemu rozpoznaniu terenu z tyłu pojazdu. Niestety, cofanie z takim lusterkiem do najprostszych nie należało, rozpoznawalność szczegółów terenu w tak niewielkiej „szybce” jest nikła. Plusem jest jednak to, że lusterko nie wykracza znacznie poza końce kierownicy, dzięki czemu o nic nie zahaczymy. Z interesujących dodatków warto wspomnieć o wyciągarce, schowanej powyżej zakończenia płyty osłonowej podwozia, i haku holowniczym.
Magiczne V
Jednostka jaką zaaplikowano „kawie” to czterocylindrowy motor o pojemności 749 cm3. Dwa cylindry w układzie V potrafią wygenerować sporo frajdy z jazdy. Napęd realizowany jest przez automatyczną dwuzakresową skrzynię CVT z biegiem wstecznym. Do jakości pracy skrzyni nie mam żadnych zastrzeżeń. Napęd z silnika przenoszony jest na tylną lub obie osie (przełożenie 2WD /4WD), za pośrednictwem wału.
Na nierównościach quad pracuje wyjątkowo płynnie. Zapewnia to w pełni niezależne zawieszenie, na które składa się podwójny wahacz. Do tego dochodzi pięciostopniowa regulacją napięcia wstępnego sprężyny (przód i tył). Prześwit 240 mm, w porównaniu do konkurencji, nie jest rewelacyjny, ale nie ma też na co narzekać.
EPS
W większości użytkowych quadów montowany jest już EPS, czyli elektryczny system wspomagania układu kierowniczego. Kawasaki KVF 750 z 2013 roku jest doposażany w ten system. Jest to bardzo komfortowe rozwiązanie z punku widzenia kierującego. System odpowiada też za tłumienia uderzeń kierownicy. EPS pracuje także podczas załączonej blokady przedniego mostu. Różnice odczuć można zwłaszcza przy niskich prędkościach w technicznym terenie oraz po kilku godzinnym użytkowaniu – zmęczenie jest zdecydowanie mniejsze.
Werdykt
Pojazd jest idealnym rozwiązaniem dla fanów przepraw. Może też być wykorzystany w przydomowych pracach. Zapięcie przyczepki, czy zamontowanie pługa śnieżnego nie powinno stanowić dla quada żadnego problemu. Komfort jazdy jest naprawdę niezły, praca zawieszenia jeszcze bardziej nam tę jazdę uprzyjemnia. Do mankamentów zaliczyłabym jedynie wysoko umieszczony środek ciężkości, przez co musimy sporo balansować ciałem na zakrętach i uważać przy większych prędkościach. Ale to bynajmniej nie umniejsza frajdy z jazdy. Cena takiej zabawki z homologacją to 41 900 zł.