OFF-ROAD PL MAGAZYN 4x4 | CHALLENGE&INDEPENDENCE
Search
Logo OFF-ROAD.PL magazyn 4x4

Nie taka straszna… Ukraina

Ukraińskie Karpaty to miejsce wprost wymarzone na kilkudniowe wyjazdy pod namiot. Tak jest w lecie, ale jak byłoby w lutym? Takie pytanie towarzyszyło nam od dawna, więc wreszcie postanowiliśmy to sprawdzić! Krótki wypad do lasu, aby tylko poczuć lekki przedsmak nadchodzącego sezonu – tak wyglądał nasz wstępny plan.

 

 

Po upewnieniu się, że na miejscu czeka na nas mnóstwo śniegu i temperatura poniżej zera, zdecydowaliśmy się na kilkudniową jazdę w terenie, z zasięgiem maksymalnym wszystkich tras do 60 km. Miało być lekko, sprawnie i przyjemnie, ale – jak się później okazało – to były tylko założenia.

Sytuacja polityczna

Obecna sytuacja polityczna zniechęca do wyjazdów. I trudno się temu dziwić. Nie wybieraliśmy się jednak na wschodnie bezdroża Ukrainy – nie ma więc co przesadzać. Zdrowe podejście przede wszystkim.
Już na samej granicy wiadome było, że niektóre sprawy uległy dużym zmianom. Przykładem może być kolejka do odprawy celnej, do Polski – niekończąca się ilość samochodów, a na Ukrainę – tylko nasze. Tam też po raz pierwszy mieliśmy okazję porozmawiać z celnikami o tym, jakie – w ich odczuciu – zaszły zmiany, jak teraz wygląda ich życie i czy liczą na jakąś poprawę. Zważywszy na fakt, że poproszono nas o dobrowolną opłatę w wysokości 20 zł za każdy samochód, można przyjąć, że jest [su_tooltip style=”youtube” position=”north” size=”1″ content=”Jeden z celników pokazał nam wyciąg z pensją. Dokument wskazywał równowartość 450 zł – miesięczne zarobki mężczyzny. To zdarzenie pokazało nam tylko jedno – jest gorzej, to pewne. ” class=”dymek”]gorzej*.[/su_tooltip]

Żyje się trudniej, ale ludzie nie narzekają. Cieszą się, że przynajmniej mają dom na zachodzie, a nie wschodzie kraju. Pomimo tych trudności, wzrostu cen np. żywności w sklepach, co i my dostrzegliśmy, nadal mieliśmy do czynienia z ludźmi, którzy starają się cieszyć tym, co mają. Naprawdę jest to warte podkreślenia.

Pod namioty

Tuż po przekroczeniu granicy w Medyce, ponownie poczuliśmy, że Ukraina to nadal jedno z najbliższych i najlepszych miejsc dla off-roadu. Wystarczy nieco zjechać z „głównej” drogi, aby z powrotem poczuć wakacyjnego ducha przygody. Z tą różnicą, że termometr nie wskazywał 25 stopni ciepła, a -18 zimna. Wyprawa była swoistym wyzwaniem dla tych, którzy dopiero co rozpoczynali zabawę spania w namiocie zimową porą. Trzeba było zadbać o odpowiedni ekwipunek. Pierwszy i najważniejszy punkt: śpiwór puchowy. Bez niego ani rusz! Przyznać można, że na miejscu mieliśmy do niego jeszcze dużo szczęścia. W ostatnią noc spanie było „prawie” jak w hotelu. Przy wyjeździe z lasu znaleźliśmy opuszczoną, wojskową przyczepkę, która służyła za nocleg dla drwali pracujących przy wyrębie lasu w lecie. Przyczepa obita tapetą, biegające myszy, ale – co najważniejsze – w środku był piec! Po kilkudniowych zmaganiach w lesie i spaniu w namiocie, taki rarytas potraktowaliśmy jako prawdziwy uśmiech od losu. Ale o tym nieco później…

Zgodnie z planem?

Wjazd na trasę ustaloną w Ozzi Explorer rozpoczęliśmy w jednej z przygranicznych miejscowości. Nie czekało na nas zbyt wiele przygód. A do tych najważniejszych należały nocny przejazd przez rzekę i szukanie miejsca na pierwszy nocleg pod namiotem. Zabawa rozpoczęła się dopiero rankiem, kiedy to podążając wyznaczoną trasą dotarliśmy do miejsca, w którym natrafiliśmy na zwalone drzewa. To skutecznie utrudniło jazdę na wprost, ale równocześnie ułatwiło zmianę trasy i umożliwiło działania niezgodne z planem przygotowanym jeszcze przed wyjazdem. Pomyśleliśmy: przygodę czas zacząć! Nie trzeba było długo powtarzać tych słów, bo niebawem jeden z samochodów zahaczył o wystający konar i „zdjął” oponę z felgi. Dzięki temu dość szybko doczekaliśmy się pierwszej przerwy. Później było już tylko lepiej… Trasa wiodła przez las, gdzie pojawiło się pierwsze, pełnowartościowe błoto – w miejscach nasłonecznionych, o dziwo, występowała jeszcze błotna breja. Wreszcie trafiliśmy na to, czego szukaliśmy. Zabawa trwała prawie cały dzień. Niestety na trasie ponownie pojawiły się zwalone drzewa. „Zwiadowcy” przynieśli informację, że taki stan utrzymuje się na odcinku o długości około 1 km. Postanowiliśmy, że nie będziemy dalej „pchać” się przed siebie. Rozbiliśmy obóz i przeczekaliśmy sytuację do rana. Grunt zgrany zespół na wyjeździe!

Z dala od cywilizacji

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od 2 godzinnego odmrażania kół w samochodach. Śniegu i błota, które mieliśmy z dnia poprzedniego, nie usunął żaden chętny, więc wszyscy musieliśmy się trochę namęczyć, aby uruchomić zamarznięte samochody. Na szczęście, wysiłek się opłacił i po kilku godzinach ponownie ruszyliśmy w trasę, tym razem w innym kierunku, bo drzew przed nami też nikt w nocy nie zlikwidował. Musieliśmy więc nieco zawrócić granią w stronę najbliższej wioski. Taki plan udało się zrealizować dopiero za drugim razem. W tym czasie mieliśmy też pierwsze spotkanie z jeźdźcem galopującym swym rumakiem do sklepu, który też w „magazin” nas doprowadził. Obowiązkowo więc ucięliśmy sobie pogawędkę z mieszkańcami tej totalnie odciętej od reszty świata wioski. Czas zatrzymał się tam jakieś 100 lat temu – domów murowanych jeszcze nie postawiono. Po krótkich rozmowach na temat życia, pouczono nas, że alkoholu nie należy kupować w sklepie (gdyby była taka potrzeba, rzecz jasna), ale należy udać się do pobliskiego domostwa i zapytać, czy ów trunek mają, a ma oczywiście każdy – o to też nie należy się martwić, ale takie pytanie miło rozpoczyna konwersację. Najczęściej owocem takiego spotkania jest domowy bimber za pół ceny rynkowej.

Tor z przeszkodami

Zaopatrzeni w nowe informacje i prowiant ze sklepu ponownie ruszyliśmy w trasę. Tym razem teren okazał się nie być taki łaskawy, wręcz można powiedzieć, że dostaliśmy solidnie po tyłkach. Rozpoczęła się jazda po zamarzniętych rzekach i balansowanie na krach lodowych. Jak już udało się pokonać odcinki wodne, czekały na nas zamarznięte koleiny po KrAZ-ach, które jeszcze niedawno ściągały drewno tą samą drogą, którą my staraliśmy się pokonać w zimie. Tor z przeszkodami dał się we znaki nie tylko pilotom, zmuszonym biegać na zwiady, ale również i samym terenówkom. Ciągnąc połamane kry w rzece, słyszeliśmy każdy zgrzyt w samochodzie, który mógł w każdej chwili zakończyć naszą zimową, ukraińską przygodę. Tak działo się przez dwa kolejne dni. Każdy przejazd to kolejna, osobna historia. Na szczęście wszyscy przetrwali, samochody również. Podczas pokonywania przeszkód spotkaliśmy pewnego Ukraińca, który po prostu przechadzał się ze swym psem i koniem po lesie, zbierając drewno na opał. Kolejna pogawędka, kolejna godzina za nami. Coś czego nie sposób doświadczyć w polskim lesie, do którego przecież nie wolno wjeżdżać.

[su_note note_color=”#c1ced4″ text_color=”#000000″ radius=”8″]Na przestrzeni lat Tomcat bardzo się zmieniał. Z roku na rok stawał się autem przeprawowym lub crosscountry – w zależności od potrzeb właściciela. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak prosta, wytrzymała, a zarazem lekka jest jego konstrukcja. I chyba z tego powodu pojazd jest tak niedoceniany.[/su_note]

 

Zwieńczeniem ostatniego dnia był już wyżej opisywany nocleg w drwalskim, pięciogwiazdkowym hotelu, po sąsiedzku z myszami, ale za to z czynnym piecem. Coś wspaniałego! Może byłoby jeszcze wspanialsze, gdyby jeden z uczestników wyprawy nie zostawił otwartych drzwi do przyczepy.

Czas wracać

Rankiem, tuż przed wyjazdem w stronę Polski, oderwaliśmy przymarznięte do podłogi buty (człowiek uczy się całe życie, jak nie koła, to buty i niezamknięte drzwi), powoli zaczęliśmy zmierzać już w kierunku domu. Po drodze również nie obyło się bez przygód – zaliczony został jeden rów. Ale to już osobna historia…
Kilka dni w lesie i fantastyczne przeszkody, kilka mniejszych strat, które nie zdołały unieruchomić samochodów na trasie, temperatura w namiocie na minusie oraz parę nowych, ukraińskich znajomości – tak można podsumować nasz weekendowy wypad „za miasto”. Ukraina nie taka straszna, jak ją malują.

[su_box title=”Ukraina – Niezbędnik podróżnika” box_color=”#7099d9″ title_color=”#ffffff”]

Cel podróży
Ukraińskie Karpaty zimą
Odległość
cała trasa – około 820 km
Dokumenty
paszport i zielona karta; jeżeli samochód jest zarejestrowany na inną osobę (nieobecną podczas wyjazdu), pisemna zgoda użyczenia pojazdu, przetłumaczona na język ukraiński
Waluta
hrywna (UAH), 1 UAH = 0,16 PLN (zima 2015)
Konsulat
najbliżej – Konsulat Generalny RP we Lwowie
http://www.lwow.msz.gov.pl/pl/
tel. +38 095 2600 200
Zalecenia medyczne
brak
Warunki atmosferyczne
jak w polskich Bieszczadach
Paliwo
tankowane w Polsce
Woda
butelkowana, górskie strumienie (tak jak w Polsce)
Koszt lokalnego posiłku
własny prowiant
Noclegi
pod namiotem
Dodatkowe informacje
zimowy, kilkudniowy wyjazd; spanie w namiocie, własny prowiant; ze względu na ujemną temperaturę w nocy, należało zaopatrzyć się w śpiwór puchowy oraz ciepłe ubrania

[/su_box]

Tekst: Dorota Polak
Zdjęcia: Aurel

...a może to też Cię zainteresuje:

Ranger dla armii

Producenci cywilnych pickupów szukają dla nich nowych rynków zbytu. Firma inżynieryjna Ricardo we współpracy z Polaris Government and Defense przygotowała

Czytaj dalej >>