Wczoraj minął drugi dzień zmagań na Drezno-Wrocław 2011. Etap liczył 120 kilometrów i prowadził, poprzez poligon w Żaganiu, na metę w okolicach Krosna Odrzańskiego. Drugi dzień w rajdzie był już mniej stresujący dla debiutanta RMF Caroline Team.
„Przygód dzisiaj nie było. Wszystko OK” – mówi Adam Małysz. „Myślę, że pojechaliśmy optymalnie – dzięki mojemu pilotowi. Emocje były, ale już zupełnie inne niż wczoraj. Na pewno jechałem bardziej na luzie i bardziej spokojnie. Nie jechaliśmy po to, żeby się ścigać. Celem było to, by dojechać do mety, by nabyć doświadczenia. Ja cały czas się uczę, śmialiśmy się nawet, że powinniśmy założyć L-kę na dachu” – komentował z uśmiechem kierowca RMF Caroline Team.
„Dziś było parę elementów, które należało przejechać szybko. Ważny do ich pokonania był odpowiedni rytm. To są bardzo cenne umiejętności” – mówił Albert Gryszczuk. „Adam w momencie startu zamienia się w zawodowca. Słyszę jego miarowy oddech w moich słuchawkach i widzę ogromne skupienie. To jest człowiek stworzony do sportu” – podsumował.
W przypadku Maćka Albinowskiego wczorajszy dzień to całe pasmo przygód. Zawodnik RMF Caroline Team, reprezentujący zespół w kategorii quadów, przeżył naprawdę wiele. „To był bardzo pouczający etap. Nigdy trening nie zastąpi udziału w rajdzie. Urwałem dziś końcówkę drążka – wymieniłem ją niemal bez kluczy, zgubiłem korek paliwa – wróciłem się i znalazłem, zabrakło mi paliwa, bo zgubiłem kanister – uczynni kibice pomogli” – opowiadał popularny Albin.
„To jest fajny sport i chciałbym, żeby był bardziej popularny” – podsumował Adam Małysz.
Wczoraj rywalizację zakończyła klasa Cross-Country. Pozostali zawodnicy będą walczyć na wymagających trasach do 2 lipca.
źródło: RMF Caroline Team