Białoruś
Jedziemy na Białoruś! Na taką informację wielu naszych znajomych reagowało jakbyśmy udawali się na inną planetę, w inny wymiar czy na zagiętą granicę czasoprzestrzeni. Usłyszeliśmy nawet, że… przeginamy i szukamy problemów. Wróciliśmy w całości, szczęśliwi i bardzo usatysfakcjonowani. Wobec tego postanowiliśmy odczarować stereotypy i napisać kilka słów o naszej podróży do tego pięknego i ciekawego kraju, w którym na każdym kroku spotkacie przyjaznych oraz otwartych ludzi. Na miejscu czekają na Was liczne ślady historii zapisane w murach zabytków a przede wszystkim wyjątkowa, dzika przyroda. Na kilku kolejnych stronach chcielibyśmy zachęcić wszystkich pasjonatów turystyki 4×4 do zainteresowania się tym jakże bliskim, nieco „egzotycznym” i dalej mało uczęszczanym kierunkiem.
Na Białoruś…??? A wizy?
Słyszeliście o rozporządzeniu nr 462 Prezydenta Białorusi z dnia 26 grudnia 2017 roku? Nie? Do połowy marca tego roku też nie mieliśmy pojęcia, że taki dokument został ogłoszony, a dzięki wejściu w życie powyższej decyzji obywatele kilkudziesięciu krajów mogą wjechać do Republiki Białorusi bez tradycyjnych wiz. Doprecyzowując – bez wiz można wjechać do dwóch stref leżących przy granicy z Polską tj. strefy Brześć wraz z Puszczą Białowieską oraz strefy Grodno (z przyległościami), w tym białoruskiej części Kanału Augustowskiego. Co ciekawe, samolotem można polecieć bez wiz do tzw. strefy Mińsk. Aby przekroczyć „magiczną” granicę Białorusi, musicie posiadać jedynie „przepustkę turystyczną” (bo tak umownie nazwaliśmy ten dokument), którą bez problemu uzyskacie, nie wychodząc z domu. Jak to zrobić? Wpiszcie w wyszukiwarkę „Białoruś bez wiz”… i szukajcie podpowiedzi. Czas start! Kilka minut na wypełnienie ankiety, przelew bankowy i… dokumenty, w tym obowiązkowe ubezpieczenie, są na Waszej skrzynce mailowej. Niemożliwe? A jednak działa.
Dlaczego Białoruś?
Ano dlatego, że z Warszawy do granicy białoruskiej jest blisko, nigdy nie byliśmy w tym kraju, na Google Earth widzieliśmy setki kilometrów dróg szutrowych, polnych i leśnych po których, zgodnie z naszymi podejrzeniami, można jeździć całymi dniami. Poza tym uwielbiamy tzw. „postsowiety”, niezależnie czy to bliska nam Litwa, Białoruś, czy zakaukaska Gruzja. Jakby nie patrzeć, zawsze spotykamy się w tych krajach z sympatią i „bratnimi duszami”. Nie ukrywamy, że byliśmy ciekawi, jak wyglądają białoruskie wsie, które kojarzyliśmy z niebieskimi, zielonymi i żółtymi drewnianymi zagrodami oraz spokojne, nieco dekadenckie miasteczka. Planowaliśmy odwiedzić majestatyczną Puszczę Białowieską, a także największą atrakcję Brześcia, czyli twierdzę – miejsce szczególnie ważne w historii zarówno Polski, jak i Białorusi. Zwiedzając ten olbrzymi system fortyfikacji, chcieliśmy zobaczyć na własne oczy miejsca znane nam z przejmującego filmu Twierdza Brzeska. Poza tym mieliśmy wielki apetyt na białoruską kuchnię i ulubiony kwas chlebowy. Możemy pić tę lokalną „ambrozję” niemalże hektolitrami. Na Białorusi spędziliśmy pięć dni i uwierzcie, że nie objechaliśmy nawet części strefy brzeskiej, a czasu zabrakło na odwiedzenie wielu ciekawych miejsc. Wrócimy tu kiedyś i tyle…
Jak tam Panie z turystyką 4×4?
Najpierw tzw. „nota prawna”. Nie wiemy, co mówi białoruskie prawo w temacie legalności jazdy samochodami po lasach czy innych drogach gruntowych, ale przez cały okres wyjazdu pracownicy żadnej ze służb, w tym leśnej, parkowej, policji itd. itp., nie reagowali na nasz pobyt na leśnych duktach czy szlakach położonych pośród pól i łąk. Mieszkańcy wsi, w których zatrzymywaliśmy się chwilę traktowali nas z zaciekawieniem i zainteresowaniem. Zastrzegamy jednak, że nie wjeżdżaliśmy w drogi oznakowane wyraźnie zakazem wjazdu lub nawet tam, gdzie podejrzewaliśmy, że „coś nie do końca jest ok”. Spotkaliśmy dwa, może trzy takie miejsca, głównie w strefie przygranicznej i na obrzeżach parku narodowego Puszcza Białowieska. Szlaki „nieutwardzone” to na Białorusi zarówno znane nam z krajów przybałtyckich szutrowe „autostrady”, poszukiwane przez nas drogi polne z dziurami idealnymi do testowania efektywności zawieszenia, jak i typowe, zacienione dróżki leśne. Kamieniste, piaskowe, suche, mokre, zalane i schnące, z trawą i bez…do wyboru, do koloru – co kto lubi! Spotkaliśmy fragmenty brukowane, jak również pokryte resztkami poradzieckiego asfaltu. Większość czasu przemieszczaliśmy się zgodnie ze „śladem” narysowanym przed wyjazdem w Google Earth i przeniesionym do programu nawigacyjnego. W miejscach, w których droga okazywała się nieprzejezdna, kończyła przed ścianą lasu lub stawała się nagle kanałem melioracyjnym (błędny odczyt zdjęcia satelitarnego na etapie planowania trasy), pozwalaliśmy sobie na spontaniczną nawigację „na komin” lub naszą ulubioną formę podróżowania tj. DGMP, czyli „ta Droga Gdzieś Musi Prowadzić”. Wzdłuż większości dróg znajdziecie porozrzucane na polach, często w małych zagajnikach, piękne białoruskie wioseczki, przysiółki i pojedyncze zagrody. Niektóre domy wyglądają jak z pocztówek – błękitne ściany, białe okna, słomiane dachy i ręcznie rzeźbione zdobienia. Sielanka… Po drodze spotkacie też liczne osady, które są już opuszczone przez mieszkańców, więc za kilka lat pozostanie po nich tylko nazwa na mapie. Krótko mówiąc – jest gdzie jeździć, co podziwiać, jak również zdobywać kolejne terenowe „sprawności”.
Porady dla logistyków
Najważniejsza wiadomość artykułu! Za litr benzyny (podobną cenę ma olej napędowy) płaciliśmy w przeliczeniu na złotówki w granicach 2,50-2,60 PLN. To nie jest błąd w druku. Ceny kształtują się na poziomie 1,35-1,40 rubla białoruskiego za litr paliwa. Stan na maj 2018. Reszta to kwestia przeliczników kursu walut. Stacji benzynowych nie jest za wiele, bardzo rzadko znajdziecie je w najmniejszych miejscowościach, stąd zasada „pół-pełnego baku” powinna być przestrzegana, pamiętając, że bardzo piaszczyste drogi leśne zwiększają znacząco ilość spalanego paliwa. Codzienne zakupy zrobicie bez problemu w miasteczkach. Wszystko, czego potrzeba do przeżycia, jest dostępne w bardzo przyzwoitych cenach. Nie liczcie natomiast na zakupy w wioskach – znane nam „gieesy”, czy typowe sklepiki wiejskie, praktycznie nie istnieją na Białorusi. Mamy za to alternatywną, fantastyczną formę sprawdzenia siły nabywczej rubla, jaką są tzw. „avtomagaziny”, czyli sklepy na kółkach, docierające nawet do najodleglejszych osad. Stare, wysłużone ZIŁ-y, MAZ-y i KRAZ-y wiozą na swoich grzbietach to, co najpotrzebniejsze do przeżycia. Bez problemu kupicie chleb, coś do niego, kwas chlebowy i… to też. Jak trafić na „avtomagazin”? Zapytać „lokalnego eksperta” obeznanego w rozkładzie jazdy mobilnych sklepów, wypatrywać na słupach informacji o godzinach przejazdu karawany lub gonić przez pola i lasy za wskazanymi powyżej markami pojazdów, często wyrzucającymi kłęby czarnego dymu ze starych, wysłużonych silników. Nasi Nieletni byli zachwyceni „galeriami handlowymi” pędzącymi w kurzu po białoruskich bezdrożach…
Pozwiedzali coś? Coś ciekawego zobaczyli?
Jak najbardziej! W naszej ocenie każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego. Nawet w pozornie niewielkiej strefie brzeskiej mamy co robić przez kilka dni. Urokliwy, nieco senny Brześć, a w nim olbrzymia twierdza z licznymi fortami rozsianymi po całym mieście, ciekawe muzea. Szczególnie polecamy muzeum krajoznawcze, uznane za najlepsze muzeum Białorusi. W każdym razie taką informację otrzymaliśmy od pani kustosz. Dalej Kamieniec z fantastyczną cerkwią św. Szymona i średniowieczną wieżą obronną, miejscowość Wysokie, a w niej pałac Sapiehów czy wreszcie białoruska część Puszczy Białowieskiej. Puszczę można podziwiać, wędrując pieszo, ale chyba lepszym sposobem jej poznania jest przejażdżka rowerowa (na miejscu znajduje się wypożyczalnia rowerów). Dzieci popędzą do domu Dziadka Mroza, czyli białoruskiej wersji Świętego Mikołaja, urzędującego w swoim domku w środku puszczy. Dziadek Mróz istnieje naprawdę, a po trzykroć zawołany wychodzi ze swojego pięknie rzeźbionego domku. Fotka z sympatycznym Siwobrodym i dalej w drogę! Jeżeli do tego dodamy przepiękne cerkwie ulokowane w wioskach i miasteczkach, ciekawostki geologiczno-przyrodnicze porozrzucane po polach czy zabawę w poszukiwanie polskich śladów na tych terenach, to nasze zwiedzanie robi się dosyć intensywne i zaczyna dosłownie brakować dnia. Jeżeli natomiast wdacie się w dyskusję z Białorusinami w trakcie off-roadowego „śniadania pod sklepem” , to dnia zabraknie na sto procent.
Inne przeżycia i doświadczenia?
Oczywiście przejazd przez granicę białoruską. Potraktujcie ten etap jako część przygody. Przygotujcie się na wszystko to, o czym od dawna zapomnieliśmy w strefie Schengen. Paszporty, pozwolenia, ubezpieczenia, zielone karty, kartki duże i małe… a potem „dokąd, po co, gdzie będą spali, po co jadą, po co łopata na aucie, co mają w czarnej torbie”, otworzyć auto, zamknąć auto… i w końcu upragnione – jechać! Ściasliwyj put i udaci! Spokój cechuje mistrzów, wszak za kilka dni będzie podobnie tylko w drugą stronę. Białoruś zaskoczy Was swoją przestrzenią i kolorami. Kilkakrotnie trafiliśmy w miejsca, gdzie po horyzont były widoczne tylko pola, czasami przecinane ciężko pracującymi traktorami. W maju pola są dopiero obsiewane. W lipcu czy sierpniu będą to „morza kolorów”, z przewagą odcieni zieleni. Ogrom przestrzeni, nawet w porównaniu do naszego Podlasia, daje poczucie samotności i niezależności. Przygotujcie się również na spotkanie z zadbanymi pomnikami Lenina, czołgami na cokołach czy innymi symbolami minionych dekad. W niektórych momentach czuliśmy się, jak w Polsce naszego dzieciństwa…
Podsumowanie lekko metafizyczne
Jechać na Białoruś? Jak najbardziej. Wakacje to idealny czas. Blisko, ciekawie, po prostu fajnie. Ze względu na odległość nie będzie to wielka wyprawa, a raczej solidna wycieczka 4×4, niemniej jesteśmy przekonani, że wrócicie z setkami zdjęć kraju, który do niedawna był dostępny wyłącznie w „twardym” ruchu wizowym. Jadąc na Białoruś, warto również spędzić dzień lub dwa na pięknym polskim Podlasiu. Drohiczyn, Mielnik, Werpol, Grabarka czy Koterka to miejsca, które pozostają w pamięci na lata. Decyzję, którą ze stref bezwizowych na Białorusi wybrać, pozostawiamy Czytelnikom – to wyłącznie kwestia doświadczenia i osobistych preferencji. Informacje o każdej z nich znajdziecie bez problemu w sieci. Wierzymy, że za chwilę pojawią się kolejne „zony”, do których będzie można wjechać bez wiz, a może wizy pójdą całkowicie w zapomnienie?
Wiecie czego najbardziej zabrakło nam w trakcie podróży po Białorusi? Kwasu chlebowego sprzedawanego na ulicy prosto z cystern. Być może maj to za wcześnie na takie frykasy, a może pierwszy, wyraźny znak, że Białoruś też się zmienia i „stare” powoli odchodzi? Nie traćcie zatem czasu – pakujcie się i w drogę, bo to co możecie zobaczyć tam dziś, za parę lat będzie można podziwiać wyłącznie w lokalnych muzeach…
Niezbędnik podróżnika – Białoruś
Cel podróży
Białoruś (strefa bezwizowa Brześć i Puszcza Białowieska)
Odległość w linii prostej
około 200 km (Warszawa-Brześć)
Dokumenty
ruch bezwizowy do wybranych stref, w oparciu o terminowe pozwolenie na wjazd w celach turystycznych (szczegóły w artykule), koniecznie „Zielona Karta”, obowiązkowe tzw. kompleksowe ubezpieczenie dla cudzoziemców przebywających czasowo na terytorium Republiki Białorusi (do nabycia przez internet wraz z w/w pozwoleniem na wjazd), paszport, dowód rejestracyjny pojazdu, deklaracja celna (można ją wypełnić przed wyjazdem w formularzu dostępnym w sieci, wydrukować i zabrać ze sobą lub pobrać druk oraz uzupełnić dane bezpośrednio na przejściu granicznym); nie żądano od nas (co jest niewątpliwą nowością) wypełnienia kart migracyjnych
Waluta
rubel białoruski (BYN) 1 BYN = około 1,8 PLN
Walutę wymienialiśmy w ogólnie dostępnych placówkach bankowych.
Konsulat
Wydział Konsularny Ambasady RP w Mińsku
220002 Mińsk
ul. Kropotkina 91A
tel. +375 173 88 52 49
fax. +375 173 88 52 38
minsk.wk.sekretariat@msz.gov.pl
Zalecenia medyczne
brak specjalnych wymagań, sugerujemy zakup dodatkowego ubezpieczenia medycznego, ponieważ suma ubezpieczenia w polisie obowiązkowej jest dość niska w przypadku poważniejszych problemów zdrowotnych
Warunki atmosferyczne
zbliżone do polskich
Paliwo
ceny paliw w trakcie naszej wizyty na Białorusi: około 1,35 rubla za litr benzyny 95 i około 1,38 rubla za litr oleju napędowego
Woda
ogólnie dostępna – zaczynając od wiejskich studni, kończąc na wodzie butelkowanej, dostępnej w każdym sklepie spożywczym
Koszt lokalnego posiłku
od kilku do kilkudziesięciu złotych, zależnie od standardu lokalu i potrzeb zamawiającego
Noclegi
wymarzonego miejsca na nocleg w oczekiwanym standardzie najlepiej poszukać w internecie. Pomimo ograniczonej ilości ofert jest w czym wybierać. Polecamy noclegi w starym wiejskim domu, podobnym do opisywanych w naszym artykule. Niezapomniane wrażenia gwarantowane! Nie mamy doświadczeń z noclegami w namiocie, zwłaszcza „na dziko”, więc temat wymaga weryfikacji na miejscu
Dodatkowe informacje
komunikacja głównie w języku rosyjskim, rzadziej w angielskim.
Bardzo często rozpoczynaliśmy rozmowę po rosyjsku, by po chwili kontynuować ją…w języku polskim
autorzy: Marcin Domzalski, Agnieszka Pisarska; zdjęcia: autorzy